'Lobo, król' część pierwsza / Schwengel2009

publixo.com 7 godzin temu

Lobo, król Currumpaw

Currumpaw jest ogromnym, bydlęcym regionem północnego Nowego Meksyku. To jest kraj bogatych pastwisk, wielkich stad i trzód, kraj biegnących strumieni, które w końcu jednoczy rzeka Currumpaw. A królem tego całego regionu był stary, szary wilk. Stary „Lobo” czyli król, jak go meksykanie nazywali, był przywódcą sfory szarych wilków. Wszyscy pasterze i ranczerzy Currumpaw znali go dobrze i gdziekolwiek pojawiał się wraz ze swoim stadem wilków tam był terror pośród bydła i gniew, i rozpacz pomiędzy ranczerami. „Lobo” był olbrzymem pośród wilków i był bardzo przebiegły, i silny. Jego głos w nocy był dobrze znany. Kiedy zwykły wilk wył całą noc, pasterze zwracali na to uwagę. ale gdy oni słyszeli głęboki ryk starego króla w dolinie, przygotowywali się do tego aby sprawdzić o poranku czy któreś z ich bydląt i owiec nie zostały „trafione”. Wataha starego „Lobo” była mała. Zwykle król watahy wilków ma wielu członków ale być może, iż inne wilki obawiały się silnego temperamentu „Lobo” i trzymały z daleka. Jakkolwiek ranczerzy i pasterze wiedzieli, iż „Lobo” miał tylko pięciu członków w czasie ostatniego roku jego życia. Każdy z nich był wilkiem wielkiego kalibru ale żaden z nich nie mógł równać się z ich liderem w formacie i odwadze. Jeden z watahy był pięknym, białym wilkiem, którego meksykanie nazywali „Blanka”.
Te wilki były dobrze znane kowbojom, pasterzom i myśliwym. Każdy ranczer był gotów wyłożyć wielką sumę pieniędzy za głowę któregokolwiek ze stada ale „Lobo” i jego członkowie opierali się wszystkim myśliwym, wszystkim trutkom i każdego rodzaju pułapkom. Przez pięć lat wilki zabijały co najmniej jedną krowę dziennie. Wataha zatem zabijała więcej niż dwa tysiące sztuk najlepszego bydła dlatego ranczerzy wiedzieli, aż za dobrze, iż „Lobo” wybierał tylko najlepsze sztuki. Stary pogląd, iż wilk był zawsze głodny i był gotowy jeść wszystko, był bardzo daleki od prawdy w tym przypadku dlatego, iż te wilki zawsze wyglądały na dobrze upasione. Faktycznie, były bardzo dokładne względem tego co jadły. Wybierały na codzienne jedzenie mięso małych krów, nie starszych niż roczne, które zabijały osobiście i spożywały w chwili, gdy mięso było jeszcze świeże. Starego byka lub krowy one nie tykały i stało się całkiem jasne, iż nie lubiły wołowiny czy koniny. Było również wiadomo, iż nie gustowały w baraninie mimo, iż czasami zabijały owce właśnie dla zabawy. Ale nie jadły ich mięsa. Są przykłady wielu historii, które ranczerzy opowiadali mi o „Lobo” i jego watasze. Każdego roku ranczerzy i myśliwi próbowali na wiele nowych sposobów schwytać lub zabić „Lobo” ale wszystkie ich wysiłki były daremne. Wtedy ranczerzy zaoferowali ogromną nagrodę za głowę „Lobo”. Łowcy, którzy chcieli otrzymać nagrodę próbowali rozłożyć truciznę na różnego rodzaju śladach wilków. Ale „Lobo”, przywódca, zawsze wyczuł truciznę i nigdy tego nie ruszał. Tylko jednej rzeczy ten wielki wilk się obawiał i to była broń. I wiedząc, iż wszyscy ludzie w tym regionie nosili broń, on nigdy nie atakował ludzkiej istoty. W rzeczy samej „Lobo” i jego wataha uciekali tak szybko, jak tylko mogli, ilekroć za dnia spostrzegli człowieka, choćby jeżeli był daleko od nich. I odkąd „Lobo” nie pozwolił swej bandzie jeść wszystkiego co mogło ich zabić, nie obawiali się żadnej trucizny. Tu oto przytoczę historię, która opowiadał mi kowboj.
Pewnej nocy kowboj usłyszał o starym „Lobo”, którego znano tak dobrze. Zbliżył się bardzo cicho i ostrożnie, i znalazł watahę wilków w jarze. W jarze przebywało również małe stado bydła. „Lobo” usadowił się na zewnątrz tego jaru, na małym wzgórzu, obserwując, podczas gdy pozostałe wilki usiłowały wyłuskać młodą krowę ze środka stada. Ale bydło stanęło razem blisko siebie, ze swymi łbami skierowanymi na zewnątrz tak, iż wrogowie napotykali linię rogów i nie mogli zabić młodej krowy, jak tego chcieli. Zdawało się, iż król w końcu stracił cierpliwość wraz ze swoją watahą, dlatego opuścił pozycję na wzgórzu i z wielkim rykiem pobiegł w kierunku stada bydła. Przerażone bydło zaczęło uciekać, a „Lobo” skoczył pomiędzy nie. Od razu schwycił młodą krowę za szyję i cisnął ją na ziemię. Potem jego poplecznicy rzucili się na młodą krowę i zabili ją w kilka sekund. „Lobo” nie brał udziału w zabijaniu ale tylko spoglądał, jak gdyby zdawał się mówić: „Dlaczego jeden z was nie mógł tego dokonać od razu zamiast marnować tak dużo czasu?”. Gdy kowboj w tym momencie wyskoczył w pobliżu i krzyczał, wilki uciekły. Wtedy gwałtownie wyciągnął butelkę trucizny, którą wziął ze sobą i rozlał truciznę na ciało martwej krowy w trzech miejscach. Kowboj myślał: „Zabiły zwierzę osobiście i powrócą aby je zjeść. Potem odjechał. Następnego poranka powrócił i spodziewał się zobaczyć kilka martwych sztuk wilków. „Co one uczyniły, jak myślisz?” - zapytał mnie kowboj. „One zjadły krowę ale porozrzucały wszystkie zatrute części zwierzęcia”. Ranczerzy lękali się tego wielkiego wilka. Każdego roku powiększali pulę pieniędzy, które dawali jako nagrodę za głowę starego „Lobo”.
Wkrótce przybył kowboj z Texasu aby upolować wilka. Miał najlepszą broń, konie i stado bardzo dużych wilczurów. Zarówno on jak i jego psy były dobrze znane jako wilczury – mordercy. „Jestem pewny, iż w kilka dni będę mieć łeb „Lobo” i nagrodę.” - powiedział myśliwy. Rozpoczęli swoje łowy wcześnie, któregoś letniego poranka. niedługo psy zaszczekały głośno aby powiedzieć, iż były już na tropie watahy wilków. Wtedy stado wilków pojawiło się. Psy popędziły w ich kierunku. Zadaniem wilczurów było zatrzymanie i osaczenie wilków póki łowca by nie nadjechał i zastrzeliłby je. To było łatwe na otwartych równinach Texasu ale tu były skaliste kaniony, które krzyżowały się z preriami we wszystkich kierunkach. Stary wilk od razu skoczył do najbliższego kanionu, którego łowca nie mógł przebyć. I tym razem banda „Lobo” zbiegła, każdy wilk w innym kierunku i psy zrobiły tak samo. ale wilki zjednoczyły się ponownie podczas gdy psy biegały po całej prerii nie gromadząc się. W tym momencie wilki zaatakowały i zabiły psy, które znajdowały się blisko nich, a potem zabiły lub raniły resztę. Tylko sześć psów powróciło ale były straszliwie poranione. Myśliwy zrobił jeszcze dwie próby zabicia „Lobo” ale te również nie zakończyły się sukcesem. Tak więc dał sobie spokój z ściganiem watahy i powrócił do Texasu. „Lobo” został ponownie królem całego regionu.
Następnego roku dwaj inni łowcy przybyli aby upolować wilka i zdobyć nagrodę. Każdy wierzył, iż on będzie mógł zabić tego sławnego wilka – jeden dzięki nowej trutce, a drugi dzięki truciźnie połączonej z zaklęciami, ponieważ wierzył, iż „Lobo” był wilkiem – człowiekiem i iż zwyczajne pomysły nie mogły go zabić. Jednak „Lobo” nie zwracał uwagi na trucizny czy czary i biesiadował codziennie jak przedtem. Po kilku tygodniach tych dwóch łowców dało sobie spokój z polowaniem i oddaliło się.
Na wiosnę zdarzyło się coś, co pokazało, jak wielki wilk śmiał się ze swoich wrogów. Farma jednego z myśliwych była położona w pięknym kanionie, w pobliżu rzeki Currumpaw. Pomiędzy skałami tegoż kanionu, opodal farmy, „Lobo” i jego kamraci wyszukali jaskinię i założyli tam swoją rodzinę, śmiali się ze wszystkich trucizn, i pułapek myśliwych. „Ten wilk mieszkał tam całe lato” - mówił łowca, „A ja nie mogłem nic uczynić”.
Idź do oryginalnego materiału