Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie podrzucenia pod Brodnicą dzika z wirusem ASF. Policja nie wykryła sprawców. Śledztwo zamknięte – wątpliwości pozostały.
Latem ubiegłego roku robotnicy wykaszali trawę wzdłuż wojewódzkiej drogi nr 543. Na wysokości wioski Szabda pod Brodnicą operator maszyny w ostatniej chwili dostrzegł truchło dzika, leżące na poboczu. Wezwano służby.
Laboratorium w Puławach nie miało wątpliwości – dzik był zakażony afrykańskim pomorem świń. Sprawa zaskoczyła służby weterynaryjne, hodowców i myśliwych. Województwo kujawsko-pomorskie było wolne od ASF. Choroba szalała w Polsce od dekady, a region był jak ta zielona wyspa. Restrykcje sanitarne przeraziły hodowców. Kujawsko-pomorskie to krajowy gigant w produkcji trzody chlewnej. Pogłowie szacowane na ponad milion sztuk.
Sabotaż?
Sprawa była nietypowa. Nic nie wskazywało na to, iż nagle w środku „zielonego” regionu pojawi się ASF. Klasyczne ścieżki, którymi idzie zaraza, sugerowały, iż pomór pojawi się w regionach graniczących z sąsiednimi województwami, zajętymi przez pomór.
Dzika poddano szczegółowym badaniom. Sekcja wykluczyła postrzał z broni palnej. W truchle nie znaleziono jakichkolwiek obrażeń. Dzik nie padł od strzały z łuku, ani bełtu z kuszy, nie zginął w wypadku drogowym.
Instytut w Puławach sporządził genetyczny portret zwierza. I tu zaskoczenie. Genotyp wskazywał, iż dzik nie należał do populacji kujawsko-pomorskiej. Geny sugerowały, iż przywędrował z Wielkopolski, lub z odległego lubuskiego. Do najbliższego ogniska choroby to 170 kilometrów. Zakażone dziki takich „wycieczek” nie podejmują.
Służby zarządziły czesanie terenu w poszukiwaniu martwych dzików. Do badań poszły także – zgodnie z procedurą – próby, pobierane od dzików strzelonych. Zarówno nieliczne dziki padłe, jak i pochodzące z odstrzału, były wolne od ASF. Zrodziło się uzasadnione podejrzenie, iż dzika ktoś podrzucił.
Umyślnie. Po to, by wywołać chorobę w jednym z ostatnich regionów kraju wolnym od ASF! Oficjalnie tezę tę wyartykułował na konferencji prasowej kujawsko-pomorski wojewoda, Michał Sztybel. Dzika spod Brodnicy umieścił w jednym rzędzie z tajemniczymi pożarami wielkich rozmiarów, gdzie w ogniu stawały składowiska odpadów, zaś śledztwa, choć nie wykryły sprawców, jednoznacznie wskazywały na umyślne podpalenia.
W tej sytuacji powiatowy lekarz weterynarii w Brodnicy złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na umyślnym rozwlekaniu choroby, zwalczanej z urzędu, poprzez podrzucenie truchła dzika zakażonego afrykańskim pomorem świń. Motyw był oczywisty – wywołanie złych skutków gospodarczych poprzez paraliż produkcji trzody w regionie rolniczo nastawionym na hodowlę świń.
O sprawie powiadomiono także Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Wojna o dziczyznę?
Prokuratura Rejonowa w Brodnicy sprawę potraktowała z pełną powagą. Wstępne czynności, podjęte w ramach postępowania sprawdzającego, sugerowały, iż mogło dojść do umyślnego podrzucenia dzika. Działania prokuratury weszły na wyższy szczebel. W sprawie dzika wszczęto oficjalne śledztwo.
Policja i prokuratura badały równolegle dwa wątki. Pierwszy to, oczywiście, sabotaż gospodarczy, uderzający w hodowców z regionu. Nikt nie wyartykułował tego oficjalnie, ale oczy śledczych patrzyły za wschodnią granicę. Jednak kolejna nitka śledztwa dotyczyła spraw krajowych i z polityką nie miała nic wspólnego. W Brodnicy działają ogromne zakłady przetwórstwa dziczyzny. Tusze i gotowe wyroby niemal w całości idą na eksport, głównie do Niemiec.
Pojawiło się uzasadnione domniemanie, iż celem sprawców było wyeliminowanie brodnickiego producenta z europejskiego rynku. Tu mocodawcą mogła być któraś z konkurencyjnych, krajowych firm. jeżeli tak – przestępcy osiągnęli swój cel. Eksport brodnickich wyrobów z dziczyzny został wstrzymany.
Niestety, półroczne śledztwo nie dało rezultatów. Materiał dowodowy praktycznie nie istniał. Prokuratura dysponowała jedynie przypuszczeniami i poszlakami.
Kujawsko-pomorskie – padło
Postępowanie właśnie oficjalnie umorzono. Przyczyna – niewykrycie sprawców. W czasie śledztwa choroba weszła do regionu klasycznymi drogami. Ogniska ASF wykryto w gospodarstwach w powiecie chełmińskim. W wiosce Kałdus do utylizacji poszło 35 sztuk świń, zaś w Starogrodzie prawie 130.
Dodatkowo podniesiono dwa dodatnie martwe dziki w wiosce Nogat. Kropkę nad ,,i” postawił dzik chory na ASF, strzelony przez myśliwego w wiosce Gubiny koło Grudziądza.
Województwo kujawsko-pomorskie broniło się przed zarazą równo dziesięć lat. Wreszcie padło.