Krzywda nie do naprawienia. Sąd: Rodzice niewinni, dzieci odebrane bez podstaw

14 godzin temu

To koniec sądowej batalii, która rozpoczęła się od dramatycznej interwencji w jednym z domów w Gminie Mieleszyn. Choć wyrok nie pozostało prawomocny, Sąd Rejonowy w Gnieźnie postanowił umorzyć sprawę dotyczącą rzekomych zaniedbań rodzicielskich, uznając, iż rodzice nie popełnili żadnego czynu zabronionego jak również nie dopuścili się zaniedbań w opiece. Tym samym zakończył się jeden z najbardziej kontrowersyjnych i bolesnych rozdziałów dla tej rodziny.

Przypomnijmy: w czerwcu 2024 r. na podstawie zgłoszenia jednego z dzieci, uruchomiono natychmiastową procedurę odebrania całej czwórki z rodzinnego domu. Interwencję przeprowadzono w trybie tzw. Ustawy Kamilka – z udziałem policji, karetki pogotowia oraz przedstawicieli GOPS Mieleszyn. Choć początkowo mówiono o przemocy domowej, dowody nie potwierdziły żadnych zarzutów. Co więcej – jak wynika z dokumentacji – jedno z dzieci miało skłamać, co pociągnęło za sobą całą kaskadę dramatycznych zdarzeń.

W ocenie sądu nie tylko nie doszło do żadnych zaniedbań, ale działania instytucji były pochopne, nieuzasadnione i rażąco niedostosowane do sytuacji. Pomimo tej konkluzji, rodzina spędziła niemal pół roku rozdzielona – dzieci przebywały w pieczy zastępczej, matka była hospitalizowana, a ojciec bezradnie szukał pomocy.

Sąd nie dopatrzył się żadnych znamion przestępstwa. Rodzice nie tylko nie złamali prawa, ale okazali się ofiarami źle działającego systemu – mówi adwokat Jędrzej P. Kwiczor, pełnomocnik rodziny. W ciągu ostatnich miesięcy udało się zrekonstruować szereg zdarzeń, które pokazały, jak poważnie zawiodły instytucje, które miały stać na straży dobra dzieci. Po pierwsze – szkoła, która wbrew zasadom nie powiadomiła rodziców o sytuacji tylko od razu powiadomiła organy. Po drugie opieka społeczna, która nie przeprowadziła żadnych czynności wyjaśniających od razu wystąpiła z wnioskiem do sądu opiekuńczego. Po trzecie sąd, nie wysyłając choćby kuratora sądowego w ciągu jednego dnia podjął decyzję o odebraniu dzieci. Co istotne do sprawy bardzo profesjonalnie podeszła Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie. Mimo oczywistej początkowej nieufności co do moich klientów przeprowadzono bardzo szerokie dochodzenie, przesłuchano liczne grono świadków w tym także w odpowiedni (w końcu) sposób dzieci. Postępowanie nie wykazało jakichkolwiek zaniedbań ze strony rodziców. Niemniej jednak z uwagi na określone zachowania niektórych osób występujących w obu sprawach planowane są dalsze działania prawne.

Sąd, mimo decyzji o umorzeniu, postanowił przyznać rodzinie kuratora – ze względu na potrzebę wsparcia psychologicznego i emocjonalnego dla dzieci, które po traumatycznych przeżyciach wciąż zmagają się z lękiem i niepewnością. Jak podaje prawnik rodziny:

Sąd bardzo dobitnie w postanowieniu wskazał, iż kurator sądowy nie jest przydzielony z uwagi na złe sprawowanie władzy rodzicielskiej a ma być urzędnikiem do pomocy i ochrony tej rodziny.

Zarzuty: słodycze i niejasne dokumenty

Jak informowaliśmy wcześniej, jednymi z argumentów przemawiających za odebraniem dzieci miały być… słodycze w domu.

Tak, doszło do absurdu. Zarzucano rodzicom, iż dzieci są źle żywione, bo w domu znajdowały się cukierki i czekolady. Pracowników opieki społecznej, z braku innych tematów podczas czynności interesowały kwestie zupełnie niezwiązane z dziećmi – relacjonował mec. Kwiczor.

W ocenie obrońcy, urzędy działały automatycznie, niemal bezrefleksyjnie, ignorując elementarną zasadę weryfikacji. Szczególne kontrowersje wzbudzała postawa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mieleszynie oraz dyrekcji Szkoły Podstawowej w Karniszewie, która początkowo komunikowała się z rodzicami a po zgłoszeniu rzekomych nieprawidłowości zamilkła unikając przekazywania informacji oraz zasłaniając się w rozmowach z rodzicami kontaktem za pośrednictwem kancelarii prawnej.

Rodzina walczy dalej

Choć dzieci wróciły do domu, a sprawa karna została umorzona, rodzina nie zamierza milczeć. Jak poinformował adwokat, kancelaria podejmuje kroki zmierzające do pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które przyczyniły się do krzywdy dzieci i rodziców.

Ustawa Kamilka miała chronić dzieci. Tymczasem zastosowana bezmyślnie, bez weryfikacji, może przynieść skutek odwrotny. To nie prawo zawiodło, tylko jego wykonawcy – komentuje Kwiczor.

Rodzina nie planuje wystąpień medialnych. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ich głównym celem jest teraz powrót do normalności i zapewnienie dzieciom stabilnego, spokojnego otoczenia, co po doświadczeniach ostatnich miesięcy wymagać będzie długiej pracy i wsparcia specjalistów. Sprawa ta może jednak stać się sygnałem ostrzegawczym – i to nie tylko dla Mieleszyna, ale dla całej Polski – iż choćby najlepsze przepisy mogą krzywdzić, jeżeli są stosowane bez rozsądku, analizy i ludzkiego podejścia.

Idź do oryginalnego materiału