Kolejna już, w ostatnim czasie, tragedia na polskiej drodze

1 rok temu

Chciałam dopisać swoje trzy grosze na temat tragedii z 16 września. Nie będę rozpisywała się jakoś niesamowicie na temat szczegółów wypadku, bo podejrzewam, iż temat stał się tak głośny (głównie za sprawą internautów), iż każdy wie mniej więcej, co tam się wtedy wydarzyło. Na początku chce napisać, iż jest mi strasznie przykro, iż znowu przez brak odpowiedzialności jednego człowieka, zginęło troje innych ludzi. Młodzi rodzice i ich małe dziecko – pięcioletni chłopczyk. I to zginęli w sposób dramatyczny. Nie jest to niestety pierwsza taka sytuacja w Polsce. Wszyscy pamiętamy wypadek, który spowodował inny morderca drogowy, w którym zginęło dwoje ludzi. I zdjęcie strażaka, który wynosił ich trzyletniego synka z miejsca wypadku. Mieliśmy też dwa samobójcze rajdy. W pierwszym zginęło kilkoro nastolatków (z których jeden tuż przed wypadkiem wrzucił do swoich mediów społecznościowych nagranie, w którym mówił „Nie ma to jak umrzeć w Trzech Króli”), w drugim młodzi mężczyźni, z których jeden był synem celebrytki, więc media żyją tą sprawą praktycznie do dzisiaj. Był też wypadek, który spowodował zapieprzający jak głupek pewien adwokat, doprowadzając do śmierci dwóch kobiet. Prywatnie znajomy feministki, która uznała, iż odśnieżanie tylko ulic, a nie chodników jest seksistowskie, bo daje lepsze warunki mężczyznom, bo przecież oni częściej prowadzą samochody, a biedne babki mogą się poślizgnąć i obić sobie tyłek. Ta sama feministyczna aktywistka wzięła w obronę swojego kolegę, który tłumaczył się, iż to nie jego wina, tylko tych zabitych kobiet, bo miały słabsze auto. Logika tego środowiska jest porażająca. A mieliśmy też zabitego na pasach drogowych mężczyznę, który miał w ostatniej chwili odepchnąć z ulicy swoją żonę i wózek z dzieckiem, samemu niestety nie zdążając odskoczyć. Pamiętam, iż dziennikarze rozpisywali się wtedy, iż zginął jak bohater. No tak, pewnie. Tylko iż podejrzewam, iż on wcale nie chciał ginąć jak bohater. Chciał żyć. Jego żona i małe dziecko też pewnie woleliby, żeby żył. I chciałabym, żeby wariaci drogowi nie zmuszali innych ludzi do bycia bohaterskimi, tylko pozwolili im bezpiecznie dojechać/dojść do domu. Bo takie sytuacje tylko wzmagają dyskusje o tym, czy należy wprowadzać limit prędkości. I ja naprawdę nie należę do ludzi, którzy lubią, jak maszyna decyduje za nich, co jest bezpieczne, a co nie, ale… jeżeli mam do wyboru takie ograniczenie albo bycie rozwałkowaną na ulicy przez jakiegoś kolejnego idiotę, to wybór niestety jest prosty.

Niespójne tłumaczenie policji

Policja niedługo po tym, jak cały dramat wyciekł do opinii publicznej napisała oświadczenie, iż oni w sumie zrobili wszystko prawidłowo, bo kierowcę BMW od razu przesłuchali i zbadali. No, dobrze. Ale potem jakimś cudem Wam zwiał. Ja nie wiem, jak po zabiciu innych ludzi, można spokojnie, jak gdyby nigdy nic dać długą z miejsca wypadku i co trzeba mieć w głowie, zamiast sumienia, ale ja nigdy nikomu życia nie odebrałam. W każdym razie chciałabym się dowiedzieć, jak to się ma do poprzedniego oświadczenia policji, o których informowały media, jakoby samochód marki KIA miał zjechać z „niewiadomych przyczyn” i zderzyć się z barierą. To jest prawda, czy też „dziennikarski fake”, bo nikt się w ogóle do tego nie odniósł? Było takie oświadczenie, czy go nie było? o ile było, to chciałabym wiedzieć, co miał w głowie policjant, który uznał, iż stojące obok, roztrzaskane BMW nie miało nic wspólnego z wypadkiem. Tak sobie tam tylko stało? A może cała sprawa ma związek z tym, iż ojciec sprawcy wypadku ma w Łodzi dość potężną firmę? Dalej pisaliście, iż internauci w sposób kłamliwy oczerniają innych policjantów czy osoby niezwiązane z Majtczakiem, bo była to po prostu zbieżność nazwisk, a oskarżony nie ma żadnej bliższej lub dalszej rodziny w policji. OK, zgadzam się, obsmarowywanie postronnych osób publicznie, bo komuś się wydaje, iż byli czyimś wujkami, ciociami czy kuzynkami, jest niefajne i dobrze, iż ucięliście te spekulacje. Ale wciąż zagadką dla mnie pozostaje, jakim cudem ten człowiek Wam uciekł, a Wy byliście łaskawi wysłać za nim list gończy, dopiero kiedy internauci opublikowali nagrania, które dobitnie pokazują, iż BMW z całą siłą uderzyło w jadący przed nim samochód, a wcześniej jechał z olbrzymią prędkością. Internauci, z których niektórzy prawdopodobnie widzieli ten dramat na własne oczy i rozpaczliwie biegli z gaśnicą w stronę płonącego auta, słysząc krzyki tych ludzi i mając chyba znikome resztki nadziei, iż coś się uda zrobić. I którzy słyszeli też, iż te krzyki cichną. Dlaczego zrobiliście to dopiero, kiedy sprawą zainteresował się sam Ziobro? Bo mnie ta sprawa bardzo brzydko pachnie i myślę, iż jest to kolejna taka sytuacja, którą macie obowiązek dogłębnie sprawdzić, bo niestety, ale Wasz szacunek w oczach obywateli słabnie diametralnie. I z całym szacunkiem do Waszej profesji i munduru, ale wygląda tak, jakbyście znowu próbowali coś tuszować.

Iusticia zawsze sprawiedliwa!

Tak czy inaczej, cieszę się, iż pod naciskami w końcu się sprężyliście i we współpracy z tamtejszą policją, doprowadziliście do jego aresztowania w Dubaju. Za to wielkie brawa, bo naprawdę obawiałam się, iż skoro Wam zwiał, to zobaczymy go jak Jacka Jaworka (co do którego, swoją drogą, też opublikowaliście interesujące oświadczenie). Bardzo się cieszę, iż zmieniono mu zarzuty ze spowodowania śmiertelnego wypadku na zabójstwo. I bardzo się cieszę, iż zdaje się w czerwcu tego roku udało się Polsce podpisać umowę ekstradycyjną z Arabią Saudyjską. Mam nadzieję, iż sprawcę spotka surowa kara. interesująca jestem, czy sam Majtczak nie wiedział o tej umowie, czy może ktoś mu źle doradził? Na przykład Bartosz Tiutiunik, prawnik kojarzony z Iusticią, która wiadomo, iż jest skrajnie upolityczniona i siedzą tam sami sędziowie kasty PO. Powtórzę po raz kolejny: nie wiem, jakim cudem rządowi do tej pory nie udało się zrobić z tym porządku, mimo iż mieli na to dwie kadencje. Oby po kolejnych wyborach udało się jakkolwiek tę sprawę popchnąć do przodu, bo to naprawdę jest skandal, żeby niezawiśli, podobno, sędziowie maszerowali sobie zupełnie jawnie na marszach organizowanych przez Tuska. Naprawdę nie wypada. W każdym razie Tiutiunik wsławił się swoim wyjątkowym wsparciem dla Igora Tuleyi (który w oczach totalnej opozycji uchodzi niemal za męczennika, mimo iż cały czas otrzymuje wynagrodzenie za nic nie robienie; tak się umęczać, to i ja bym chciała) oraz reklamowaniem… tak, tak… między innymi Marszu Miliona Serc. Pewnie dlatego opozycja wcale tego tematu nie grzeje, bo przecież do tej pory wykazywali się olbrzymią kreatywnością, jeżeli chodzi o zwalanie winy na PiS absolutnie za wszystko. To przecież z ust ich kandydata do Sejmu, Romana Giertycha, padały słowa, iż Putin się z Kaczyńskim umawiał na wojnę za naszymi wschodnimi granicami. I ten sam Tiutiunik bronił swojego klienta, iż on wcale nie udał się za granicę w związku z wypadkiem, tylko prawdopodobnie zawsze o tym marzył. I tak mu się to pragnienie przypomniało akurat po tym, kiedy spowodował śmierć trzech osób. Pewnie nazwisko też od zawsze chciał zmienić, bo podejrzewam, iż takie by były jego następne kroki. Ewentualnie pojechał w interesach, akurat miał takie terminy, co zrobić? Wszystko było ważniejsze od życia trojga ludzi. Oj, Bartek, Bartek – jak na adwokata, masz niebywale mało przekonujące argumenty. Mam ogromną nadzieję, iż ta sprawa będzie początkiem końca Twojej kariery. Życzę Ci tego z całego serca.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Idź do oryginalnego materiału