Najpierw uprowadzenie – do przydrożnego burdelu albo sąsiedniego miasta. Później mechanizm długu – „zafundowaliśmy ci darmowy przewóz, teraz musisz to odpracować”. Wszystkiemu towarzyszy strach: „jeśli coś pójdzie nie tak, to rodzina dowie się, jaka z ciebie kur..”. O dramatycznych losach kobiet, które polskie i zagraniczne gangi posyłają do piekła…
Selekcji dokonuje się najczęściej w klubach nocnych i dyskotekach. Metody są różne: propozycje profesjonalnych sesji zdjęciowych za granicą, oferty pracy sezonowej albo – to najbardziej perfidny sposób – rozkochiwanie w sobie. Wiele młodych dziewczyn jest obserwowanych wcześniej przez internet. Kuszące zdjęcia, opisywanie kłótni z rodzicami. To wszystko przykuwa uwagę. Handlarze kobietami bezwzględnie wykorzystują chwile słabości. Jak wygląda piekło, do którego wprost z Polski trafiają kobiety?
Z Ewą Ornacką, współautorką „Pajęczyny strachu”, rozmawiają Janusz Schwertner i Mateusz Baczyński. Publikujemy także fragmenty powieści:
-Janusz Schwertner, Mateusz Baczyński: – Młoda dziewczyna ucieka z domu, niedługo zostaje wplątana w struktury mafijne i trafia do domu publicznego. To historia, która stała się inspiracją do napisania „Pajęczyny strachu”.
-Ewa Ornacka: Czytając w szczecińskim sądzie zeznania uprowadzonej i więzionej w niemieckim burdelu nastolatki nie mogłam uwierzyć, iż w XXI wieku, przy wszechobecnym zalewie usług seksualnych, w ogóle mogło dojść do takiej historii. Po co odurzać dziewczynę, potajemnie wywozić w bagażniku i przydzielać do całodobowej „ochrony” dwóch goryli, żeby nie uciekła, skoro tyle kobiet z pasją wykonuje najstarszy zawód świata?
Jej dramat wciąż we mnie „siedzi”, podobnie jak film „Masz na imię Justine” przebudował moje dotychczasowe spojrzenie na zjawisko prostytucji. Paulina B. ps. Inez, która za kilka tysięcy euro sprzedała „Martę” (tak ja nazwijmy) handlarzom ludźmi przygarnęła nastolatkę, gdy ta uciekła z domu po kłótni z matką. Dała jej pracę w charakterze opiekunki do dziecka i dach nad głową, a potem zgotowała piekło na ziemi.
„Zastępowała mi mamę i siostrę, bardzo się z nią zaprzyjaźniłam. Ufałam jej bezgranicznie i nigdy bym się nie spodziewała, iż z jej strony może mnie spotkać jakaś krzywda” – tak powiedziała śledczym „Marta”. Spędziła w burdelu osiem miesięcy. Obsługiwała głównie Niemców, których bezskutecznie próbowała zainteresować swoim losem. Nikt jej nie słuchał. Zresztą znała po niemiecku zaledwie kilka słów, więc kilka mogła zdziałać. Notorycznie bita, bezustannie więziona i zrywana nocami do pracy pocięła się na rękach i udach, aby chociaż przez chwilę mieć spokój. Chciała umrzeć, pod łóżkiem chowała tasak , którym zamierzała podciąć sobie szyję. „To przez szefa, który mnie nachodził i przez Paulę, iż mnie tam zawiozła” – powiedziała w śledztwie.
W ucieczce pomógł jej polski klient, któremu pokazała się bez makijażu. Przestraszył się widząc, iż ma do czynienia z dzieckiem.
Ze wstępu autorek książki:
Nie byłoby tej książki, gdyby nie dramat pewnej siedemnastolatki ze Szczecina, która po kłótni z matką trzasnęła drzwiami i poszła szukać dorosłości. Znalazła ją w domu prostytutki, jako opiekunka jej dwuletniego dziecka. Nieświadoma zagrożenia, podstępnie odurzona narkotykami i wywieziona w bagażniku do Niemiec, trafiła do domu publicznego. Więziono ją tam przez osiem miesięcy. Przeszła piekło.
W ucieczce pomógł jej polski klient, a sens życia przywracały anioły: Andrzej, policjant z zespołu ścigającego handlarzy ludźmi, Ania, biegła psycholog, a potem opiekunowie z La Strady – Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. (..) o ile ta książka uratuje chociaż jedną, nieświadomą śmiertelnego zagrożenia kobietę, to uznamy, iż warto było ją napisać.
-Janusz Schwertner, Mateusz Baczyński: Jeszcze w latach 90. polskie grupy przestępcze – których działalność jest nam dziś znana doskonale – jedynie dostarczały kobiety do domów publicznych. Dziś – jak Pani mówi – na szeroką skalę organizują ten proceder. Polska stała się jednym z ośrodków handlu ludźmi?
Ewa Ornacka: Handel ludźmi to dla organizacji przestępczych żyła złota. Zyski są podobno porównywalne do tych z obrotu bronią i narkotykami, przy czym ryzyko wpadki jest zdecydowanie mniejsze. W ciągu minionych dwudziestu lat Polska była jedynie krajem tranzytowym w tym procederze. Prokuratorzy i policjanci, których pytałam o to zjawisko twierdzą, iż już kilka lat temu staliśmy się krajem docelowym. Przy zachodniej granicy z Niemcami rozrasta się przestępcze podziemie, zagrzewają sobie miejsce międzynarodowe gangi, w których wyjątkowo aktywni są Bułgarzy. Tu zapadają decyzje o dalszych losach podstępnie zwabionych, coraz młodszych kobiet, np. z Mołdawii i Ukrainy. Polska miała być dla nich lepszym światem, stała się miejscem zniewolenia. Polki także wpadają w ręce handlarzy ludźmi.
Prokuratura Apelacyjna w Szczecinie nadzoruje rocznie około dwudziestu śledztw z udziałem Polaków i obcokrajowców, przy czym liczba ta jest wysoko zwodnicza i trudno na tej podstawie oszacować skalę problemu. Wykrywalność takich spraw jest niestety mała, a milczenie o doznanych krzywdach – typowe dla ofiar handlarzy ludźmi. Nie chodzi tu wyłącznie o wstyd, poczucie winy i strach przed zemstą. One po prostu straciły wiarę, iż ktokolwiek może im pomóc, iż sprawcy w ogóle mogą być ukarani. Przecież tyle czasu czekały w niewoli na policję, a policja się nie pojawiła, tyle czasu pozostawały bez jakiejkolwiek pomocy, iż teraz, kiedy są już wolne, nikomu nie potrafią zaufać.
Dziewczyny zza granicy często mają fikcyjne umowy o pracę, a ich pobyt w Polsce jest zalegalizowany. W Gorzowie Wielkopolskim toczyć się będzie proces dobiegającego sześćdziesiątki sutenera, prowadzącego przygraniczny motel w Kostrzynie nad Odrą. Miał dawać pracę młodym Ukrainkom w charakterze sprzątaczek i kucharek, ale dziewczyny potrzebne mu były do zabawiania gości. To tylko jeden z wątków szeroko zakrojonego śledztwa Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie, która chce posłać za kraty pięciu handlarzy kobietami. Ich ofiarami padło 12 dziewczyn z Białorusi i Ukrainy. Przyjechały do pracy w szklarniach przy zbiorach owoców i warzyw, a zmuszono je do prostytucji. Opinia publiczna prawdopodobnie nie pozna szczegółów działania handlarzy ludźmi, ponieważ – podobnie jak w innych tego typu sprawach – jawność procesu zostanie wyłączona.
Handel ludźmi był przez długie lata domeną męskiego półświatka, ale w ostatnich latach wzięły się za ten proceder kobiety, same kiedyś zmuszane do prostytucji. Z czasem przeszły na stronę oprawców. Stały się niebezpieczniejsze od mężczyzn: z racji płci szybciej wzbudzają zaufanie i lepiej od mężczyzn wiedzą, czym dotknąć do żywego stawiającą opór kobietę.
-Janusz Schwertner, Mateusz Baczyński: Młoda dziewczyna „przejmowana” przez mafię i umieszczana w burdelu. Jak wygląda „polowanie” i w jaki sposób później te dziewczyny przymusza się do pracy?
Ewa Ornacka: Policjanci twierdzą, iż ulubionym miejscem handlarzy ludźmi są kluby nocne i dyskoteki. Tam dochodzi do pierwszej selekcji – potencjalne ofiary wyławiane są prosto z parkietu. „W centrum Szczecina jest taki klub nocny (…) Syn właściciela – chłopak w wieku ok. 22 lat, brązowe włosy, szczupły – handluje kobietami. Podobno wyrywa małolaty i wywozi je do burdeli. Jak byłam ostatnio w Niemczech to słyszałam, iż podobno wywieźli jakąś 14-letnią i 16-letnią dziewczynę” – to fragment zeznań jednej z ofiar handlu ludźmi, które czytałam w sądzie. Byłam w tym klubie, obserwowałam co się dzieje, to było ważne doświadczenie…
-Prokurator Edyta Sielewończuk, nadzorująca śledztwa przeciwko handlarzom ludźmi w północno-zachodniej Polsce zauważyła jeszcze jedną prawidłowość: skłócone z rodzicami nastolatki mają zwyczaj opisywania swoich frustracji w Internecie. Zamieszczają kuszące zdjęcia, na których prezentują się dojrzalej, niż w rzeczywistości. Tymczasem – mówi pani prokurator -internet to globalna wioska, werbownikowi wystarczy trochę poszperać i przyjrzeć się bliżej nastolatkom obrażonym na mamę, tatę czy chłopaka, by wyłapać z tłumu potencjalny towar. Jej zdaniem najperfidniejszą metodą stosowaną przez handlarzy ludźmi jest tzw. loverboy: przystojny mężczyzna o sympatycznej twarzy spogląda na parkiet i błyskawicznie dostrzega ofiarę. Ekspresowo się „zakochuje”, przynosi kwiaty i prezenty, a następnie proponuje wspólny wyjazd, bo rzekomo ma za granicą dobrą pracę i wynajętą kawalerkę. Niestety, to działa, ponieważ desperacja kobiet szukających związku jest dziś dużo większa niż kiedyś.
W jaki sposób zmusza się je do prostytucji? Opisałyśmy to w naszej książce i proszę wierzyć, iż nie o literacką wyobraźnię autorek tu chodzi – to są fakty z zeznań ofiar.
Fragment powieści „Pajęczyna strachu”:
– Jak długo była w burdelu?
– Osiem miesięcy. Wywieźli ją w bagażniku, bo nie miała dokumentów, półprzytomną.
– Nie próbowała uciec?
– Pilnowało ją dwóch goryli, była cennym nabytkiem, ponieważ przez swój wiek i brak pokory miała branie wśród klientów. Któregoś dnia, podczas zakupów w drogerii prawie jej się udało uciec. Niestety, dogonili ją, zamknęli w ciemnej piwnicy… ale najpierw zbiorowo zgwałcili. Nie było takiego miejsca na jej ciele, które by potem nie bolało. W nocy pocięła się nożem.
Rudi patrzył na dziewczynę i trudno mu było uwierzyć, iż w ogóle ma więcej niż 13 lat, iż tyle w życiu przeszła.
-Janusz Schwertner, Mateusz Baczyński: Często w przestępczym świecie, znajdują się ludzie niezłomni, silni, działający po cichu – dzięki którym nie każda historia kończy się dramatem. W tej historii kimś takim był policjant Andrzej Kędzierski i psycholog Anna Krzyżankiewicz.
Ewa Ornacka: Psycholog Anna Krzyżankiewicz ze Szczecina pierwsza zorientowała się, iż „Marta”, która trafiła do jej gabinetu skrywa jakąś tajemnicę. Sąd skierował dziewczynę na badania, biegła psycholog miała ocenić stopień jej demoralizacji, ponieważ przez osiem miesięcy nie chodziła do szkoły. Nikt nie wiedział, iż uprowadzono ją i więziono w burdelu. Anna ma szósty zmysł, to kobieta, przy której chce się zrzucić wszystkie kamienie z duszy. I „Marta”, za którą mafia już wysłała z Niemiec swoich ludzi, powierzyła jej swój straszliwy sekret.
Natomiast Andrzej Kędzierski ze służb kryminalnych KWP w Szczecinie dobrał się oprawcom nastolatki do d… Od lat tropi handlarzy ludźmi. Także poza granicami Polski, m.in. z policją niemiecką i ukraińską. W tamtej sprawie sporządził notatkę służbową, od której zaczęło się międzynarodowe śledztwo. „Ustaliłem, iż agencja ta znajduje się koło Hamburga w małej miejscowości Kirchlegen. Naprzeciwko znajduje się stadnina koni. Właścicielem jest Niemiec Andreas i jego żona, najprawdopodobniej Polka. Ma na imię Wioleta” napisał. „Marta” mu zaufała i opowiedziała o wszystkich strasznych rzeczach, jakie ją spotkały. Inez została aresztowana. Minęło jednak wiele tygodni, zanim skrzywdzona nastolatka zaczęła zeznawać. Przechodziła załamanie nerwowe. Miała myśli samobójcze, dlatego trafiła do Warszawy pod opiekę La Strady – organizacji niosącej pomoc ofiarom handlu ludźmi. Pracują tam specjaliści światowej klasy, ratują ludzkie życie i szkolą policjantów takich jak Andrzej Kędzierski.
Każdego roku służby oraz instytucje zajmujące się problematyką handlu ludźmi identyfikują co najmniej kilkadziesiąt ofiar handlu ludźmi. Jednak jak wskazują eksperci, rzeczywista skala problemu jest dużo większa. Z danych Prokuratury Generalnej wynika, iż w zeszłym roku, 103 osobom (45 Polakom i 58 cudzoziemcom) nadano status pokrzywdzonego w związku ze sprawami dotyczącym handlu ludźmi. Były to głównie przestępstwa związane z pracą przymusową, prostytucją i niewolnictwem…
Jeśli potrzebujesz pomocy- skontaktuj się z nami. Skorzystaj z bezpłatnej pomocy Agencji Detektywistycznej.
Zapraszamy do kontaktu:
Wyślij do nas maila: [email protected] lub napisz prywatną wiadomość na Facebooku: www. https://www.facebook.com/detektyw.vip24
Telefon Alarmowy: +48 12 312 05 03 lub poprzez Whatsapp: +48510555997
Za konsultacje nie pobieramy żadnych opłat.
Jesteśmy do Państwa dyspozycji 7 dni w tygodniu, przez całą dobę.
—
Wykorzystano materiały onet.pl