Ci, którzy są u władzy, zawsze boją się tylko tych którzy stanowią uzasadnione zagrożenie dla ich panowania.
To jest powód, dla którego globalistyczna sekta desperacko dąży do zdziesiątkowania klasy średniej i uczynienia Ameryki (oraz reszty świata) społeczeństwem skrajności: Skrajne ubóstwo (my) z jednej strony i skrajne bogactwo (oni) z drugiej. Nigdy nie wolno zapominać o sloganie Światowego Forum Ekonomicznego – “nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”.
Zauważmy, iż WEF nie twierdzi “my nie będziemy niczego posiadać”. Oni raczej mówią “wy”, to jest skierowane do nas. Oni, “elity”, przez cały czas będą mieć swoje majątki. W rzeczywistości oni będą posiadać wszystko (w przeciwieństwie do nas, którzy mamy nie posiadać nic), a następnie wynajmą nam to, co uczyni ich jeszcze bogatszymi.
Globaliści rozumieją, iż biednych łatwiej kontrolować. Oczywiście ludzie którzy są całkowicie zależni od innych, nie są prawdziwie wolni, ponieważ zawsze są na łasce swoich władców. Nie mogą się buntować ponieważ ich na to nie stać, nie mogą przecież zostać pozbawieni swoich domów i źródeł utrzymania.
Stany Zjednoczone nie powstały w wyniku marksistowskiej rewolucji, jak chcieliby lewicowi rewizjoniści historyczni, ale pod przywództwem szlachty posiadającej własność. Wielcy przywódcy wojny o niepodległość – Waszyngton, Jefferson i im podobni – byli zamożnymi i niezależnymi ludźmi. Ich pozycja życiowa zapewniała im czas, wykształcenie, przygotowanie i zasoby, które mogli poświęcić sprawie wolności. NIe musieli pracować na farmie czy w fabryce, aby zarobić na skromne utrzymanie.
Historycznie prawdziwe zagrożenie dla bogatych i potężnych zawsze pochodziło od tych, którzy byli podobnie bogaci i potężni – posiadali nieco mniej niż władcy, ale byli w stanie nadrobić to ilością i organizacją.
Dla przykładu, przez większą część historii Europy władzę królów ograniczała szlachta, która posiadała ziemię i własne armie. To właśnie grupa zbuntowanych baronów zmusiła angielskiego króla Jana do podpisania Magna Carta.
Podobnie było w niektórych społeczeństwach europejskich, zwłaszcza w miastach (które, w przeciwieństwie do wsi, nie były rozwarstwione na dwie skrajności, czyli panów i poddanych pańszczyźnianych, a zatem były w stanie rozwinąć klasę średnią), gdzie klasa średnia była siłą bezpośrednio poniżej arystokracji i była w stanie rzucić wyzwanie władzy arystokratów poprzez zorganizowany opór.
W miastach klasa średnia składała się na ogół z wykwalifikowanych specjalistów, którzy łączyli się w gildie, aby wspólnie przeciwdziałać władzy arystokracji. Widać tutaj dwie ważne kwestie:
Po pierwsze: rozwijanie cennych umiejętności pozwoliło gildiom zdobyć pewną władzę i wpływy, których brakowało chłopom pańszczyźnianym na obszarach rolniczych.
Po drugie: siła tkwi w ilości. Członkowie klasy średniej mogli nie być indywidualnie tak wpływowi lub potężni jak jakikolwiek arystokrata, jednak było ich więcej, więc łącząc swoje siły mogli rzucić wyzwanie klasie wyższej.
Książka “Savonarola: The Rise and Fall of a Renaissance Prophet” Donalda Weinsteina, zapewnia najważniejszy wgląd w tę wojnę między arystokratami a klasą średnią w średniowiecznym włoskim mieście-państwie Florencji:
Nieuchronnie, ekonomiczna i terytorialna ekspansja Florencji miała głęboki wpływ na jej życie polityczne. Zamożni bankierzy i międzynarodowi kupcy łączyli się ze starymi rodzinami grandi, tworząc nową elitę, która w XIII wieku zdawała się zagrażać bardziej egalitarnym sposobom rządzenia starej władzy. Coraz częściej określani jako ottimati, byli energicznie i w znacznym stopniu skutecznie zwalczani przez mistrzów rzemiosła, wykwalifikowanych rzemieślników, prawników i notariuszy, którzy tworzyli średnie poziomy społeczno-ekonomiczne społeczeństwa i identyfikowali się jako il popolo lub popolano, wywierając wpływ poprzez swoje organizacje cechowe.Ostatecznie klasa średnia odniosła tymczasowe zwycięstwo, tworząc system rządów który uniemożliwiał członkom arystokracji (i członkom niższych klas) sprawowanie urzędów publicznych, wymagając, aby urzędnicy publiczni byli członkami jednej z organizacji cechowych klasy średniej.
Po serii burzliwych powstań klasy robotniczej (które były napędzane przez millenarystyczno-apokaliptyczny fanatyzm religijny), bogate elity przejęły władzę polityczną w mieście, zachowując przy tym pozory republikańskiego systemu klasy średniej.
Brzmi znajomo? Dzisiejsi globalistyczni oligarchowie również wzniecają rewolucję i niepokoje wśród biednych, wzywając do zmian społecznych, tworzenia kosztownego Wielkiego Rządu i likwidowania praw własności – wszystko to w imię “demokracji”. Bogaci mamią biednych wizją tego, iż to ludzie pracy będą rządzić. Jednak ostatecznie to elity przejmą pełnię władzy, gdy tylko klasa średnia zostanie zmieciona z powierzchni ziemi. A kiedy republika umiera, w jej miejsce wchodzi nie demokracja, ale oligarchia.
Nie można utrzymać republiki bez zachowania klasy średniej. Aby to zrobić, należy forsować politykę która pozwoli klasie średniej rozkwitać. Główną kwestią jest tutaj znaczące ograniczenie podatków, takich jak podatek od nieruchomości czy podatek dochodowy.
Luis Miguel (thenewamerican.com)
tłumaczył MR