Kiedy padły słowa "Był w pokoju. Myśleliśmy, iż jest bezpieczny", serce pękło mi na milion kawałków

8 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl


"Dojrzewanie" to najnowszy hit Netflixa, który wbija w fotel. Opowiada on historię 13-letniego chłopca oskarżonego o zamordowanie koleżanki. Scenariusz nie powstał na podstawie żadnej konkretnej historii, a jak przekonują jego autorzy, "został zainspirowany prawdziwymi doniesieniami medialnymi na temat przestępczości w Wielkiej Brytanii". Jednak z każdą kolejną minutą serialu, miałam nieodparte wrażenie, iż już gdzieś to było. Potem przypomniałam sobie o sprawie Jamesa Bulgera i poczułam charakterystyczny ścisk żołądka.Oglądając "Dojrzewanie" płakałam. Nie sądziłam, iż ta historia tak bardzo mnie poruszy. Nie ma tam brutalnych scen, jest tylko zagubiony 13-letni chłopiec, który w zasadzie do końca powtarza "to nie byłem ja". Są też jego rodzice, początkowo postacie drugoplanowe, jednak kiedy opowieść skupia się na nich, trudno powstrzymać łzy. Bo kiedy padają słowa: "Był w swoim pokoju. Myśleliśmy, iż jest bezpieczny" - moje matczyne serce pęka na milion kawałków. Bardzo wymowna jest także ostatnia scena i słowa ojca chłopca. - "Przepraszam synu, powinienem był zrobić to lepiej" - mówi i przytula pluszowego misia. Łudząco podobna historia została opowiedziana w "Placu zabaw" z 2016 roku. To film, którego ostatnie sceny zainspirowane zostały zabójstwem Jamesa Bulgera w 1993 roku w Anglii.
REKLAMA


Zobacz wideo


"Dojrzewanie" [ZWIASTUN]


James miał dwa lata, był żywym i ciekawskim dzieckiemJames Bulger był wyczekanym i upragnionym dzieckiem swoich rodziców. Nic więc dziwnego, iż dmuchali i chuchali, by maluchowi nie stała się żadna krzywda. Poświęcali mu każdą wolną chwilę, bawiąc się z nimi i śpiewając piosenki. Ponoć ulubionym utworem malucha był "Heal the World" Michaela Jacksona. Bliscy i przyjaciele rodziny opisywali Jamesa jako chłopca wyjątkowo pogodnego, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Jak dzieci w jego wieku, uwielbiał zabawy małymi autkami i grę w piłkę. Wszędzie go było pełno.Sielankowe życie zostało jednak przerwane w brutalny sposób przez dwóch nastoletnich chłopców, którzy tego dnia uciekli ze szkoły. Przypadek sprawił, iż spotkali trzyletniego Jamesa. Co jest w tym wszystkim najgorsze? Fakt, iż tej tragedii można było uniknąć, gdyby nie obojętność dorosłych. Wiele osób widziało zapłakanego malca, popychanego i bitego przez dwóch starszych chłopców. Nikt nie zrobił nic. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi...12 lutego 1993 rok - zwykły zimowy dzień, który nie wyróżniał się niczym szczególnym, jednak jest to data szczególna dla bliskich małego Jamesa. To właśnie wtedy matka chłopca wybrała się z nim na szybkie zakupy do centrum handlowego, by kupić kilka potrzebnych rzeczy. Wychodząc z galerii, postanowiła wejść jeszcze do sklepu mięsnego, a chłopca - mając cały czas na oku - pozostawiła na zewnątrz. Chłopiec czekał grzecznie, aż matka zrobi zakupy na obiad. Potem zniknął.Zdesperowana matka szukała go wszędzie, zgłaszając odpowiednim służbom zaginięcie dziecka. Maluch zapadł się pod ziemię. Przetrząśnięto cały obiekt, ale Jamesa nigdzie nie było, ani niczego, co mogłoby naprowadzić śledczych na jego ślad. Zwiększono zatem zasięg poszukiwań i przeczesano okolicę, jednak bez większego rezultatu. Zapadał zmrok, więc poszukiwania zostały przerwane. Policja miała wznowić je rano.


Tortury, których nie przeżył. "Nie wiadomo, który cios był śmiertelny"Przełomowym momentem w sprawie zaginięcia Jamesa było prześledzenie nagrań z monitoringu. Okazało się, iż kamery zarejestrowały, jak maluch w towarzystwie dwóch nastoletnich chłopców wychodzi z centrum handlowego. Rodzicom ulżyło, bo obawiali się, iż ich syn został porwany przez pedofila.- Spojrzałem wtedy na żonę i uśmiechnąłem się z ulgą. "Nic mu nie będzie, Denise. Jest z dwojgiem innych dzieci - wszystko będzie dobrze" - wyznał po latach Ralph Bulger. Tak się jednak nie stało, bo ani chłopca, ani też jego "opiekunów" nigdzie nie było.Poszukiwania trwały nadal, a śledczy sprawdzali każdy trop. Rodzice malucha wystąpili choćby w telewizji, prosząc o pomoc w odnalezieniu ich syna. Dwa dni później otrzymali wiadomość, iż zmasakrowane ciało dziecka leży 5 km dalej, na torach kolejowych.To był szok nie tylko dla rodziców, ale także i śledczych. Od razu przystąpiono do poszukiwań morderców, bo ślady na ciele wskazywały nie tylko na wypadek kolejowy, ale i na udział osób trzecich. "Sekcja zwłok wykazała później u chłopca 10 złamań czaszki, a łącznie — 42 ślady obrażeń ciała. Lekarze sądowi nie byli w stanie stwierdzić, który z ciosów okazał się śmiertelny. Z całą pewnością jednak James już nie żył, gdy oprawcy porzucili jego ciało na torach, być może w nadziei, iż pozorując wypadek, odsuną od siebie podejrzenia" - czytamy na portalu onet.pl.


Mordercami okazali się dwaj nastoletni chłopcy... którym dano szansę na poprawęJamesa Bulgera zabili Robert Thompson i Jon Venables. Tego feralnego dnia uciekli ze szkoły i poszli na wagary. Postanowili, iż porwą jakieś dziecko i je zabiją. Ich wybór padł na małego Jamesa. Kiedy wyprowadzali go z centrum handlowego - nikt nie reagował. Podobnie było, gdy szli z malcem ulicą. James płakał, wzywał mamę, a mijani przez nich przechodnie zeznali później, iż "wydawało im się, iż to rodzeństwo, które się kłóci", więc się nie mieszali.Mordercy zostawili wiele śladów, które pomogły śledczym poznać prawdę. Venablesa i Thompsona zatrzymano 18 lutego 1993 roku. Początkowo nie przyznawali się do winy, jednak po okazaniu dowodów, przyznali się do porwania, a następnie zamordowania Jamesa Bulgera.Ich proces rozpoczął się kilka miesięcy później - w październiku. Sąd uznał ich za winnych zabójstwa. Sentencja wyroku zawierała zwrot "Her Majesty’s Pleasure" ("oddać Królowej według uznania"), co oznaczało brak konkretnego terminu końca kary. Jednak stało się inaczej, bo obrońcy nastolatków złożyli apelację, iż taki wyrok niezgodny z Europejską konwencją praw człowieka. Sprawa trafiła na wokandę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, iż Thompson i Venables nie mieli uczciwego procesu.Wyrok zmieniano kilkakrotnie, ostatecznie obydwaj sprawcy wyszli na wolność 23 czerwca 2001 roku. Obydwaj otrzymali fikcyjne tożsamości, by chronić ich przed próbami linczu.


"Plac zabaw" inspirowany zabójstwem Jamesa BulgeraHistoria małego Jamesa została w 2016 roku przeniesiona na polski grunt i opowiedziana w filmie "Plac zabaw" w reżyserii Bartosza Kowalskiego. Opowiada on o jednym dniu z życia nastolatków, którzy właśnie kończą szkołę podstawową. Niewinnie zapowiadające się spotkanie prowadzi jednak do nieoczekiwanego, przerażającego finału. Dochodzi do tragedii i tu również, jak w przypadku "Dojrzewania" pojawia się pytanie: kto zawinił? - To straszne, iż rodzice nie wiedzą, co się dzieje w głowie ich dzieci, w jakim środowisku przebywają. A z drugiej strony trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo pozornie nieszkodliwe dzieci mogą okazać się potworami - zaznacza moja przyjaciółka, która jest wstrząśnięta po obejrzeniu "Placu zabaw" i jak zaznacza "nie ma odwagi i sił, by włączyć netflixowe 'Dojrzewanie'".
Idź do oryginalnego materiału