Katarzyna Bonda: Psychopata po trupach dąży do celu. Nie każdy wyjdzie i zamorduje

2 dni temu
Katarzyna Bonda nazywana jest królową polskiego kryminału - i nie bez powodu. W jej książkach zbrodnia to nie tylko zagadka, ale przede wszystkim pretekst do opowiadania o emocjach, psychologii i cienkiej granicy między dobrem a złem. W "Ja wysiadam" autorka tłumaczy, co ją fascynuje w seryjnych mordercach, jak literatura może oswajać lęk i dlaczego trudne tematy (jak toksyczne relacje i przemoc) są tak ważne w jej pracy. To szczera i inspirująca rozmowa o literaturze, zbrodni, miłości do pisania i życiu osobistym - od macierzyństwa po przygotowania do ślubu.
Agnieszka Matracka: Czy trafiłaś kiedyś na akta sprawy, które tak tobą wstrząsnęły, iż trudno było ci je dalej czytać?
Katarzyna Bonda: Książka "Krew w piach" jest taką sprawą. Na początku, kiedy przeczytałam akta, to byłam porażona, jak to w ogóle mogło się wydarzyć. To jest historia wielokrotnego seryjnego mordercy, który uwodził kobiety, prowadził z nimi bardzo długoterminowe relacje. One go kochały i kilka z nich zapłaciło życiem za tą miłość. Zabierał im majątki, mieszkania i werbował następne kochanki do tego, żeby wikłać kolejne. Tworzył taką karuzelę kobiet, karuzelę z Madonnami. Sprawa jest niesamowita, jest nieprawdopodobna. Kiedy o tym czytałam, to czułam taki gniew na te dziewczyny. I zresztą im poświęciłam tę książkę.


REKLAMA


Całą rozmowę zobaczycie poniżej:


Ta historia ma dobre zakończenie?
Ten człowiek został skazany na dożywocie. Udowodniono mu tylko trzy zabójstwa. Natomiast jest duża tajemnica wokół tego. Mnóstwo dodatkowych odprysków wyłączonych do oddzielnego śledztwa, ponieważ prokurator uznał, iż tylko te trzy zbrodnie trzeba udowodnić po to, żeby go odizolować, ale zaginięć kobiet jest więcej.
*Sąd uchylił dożywocie dla mordercy kobiet z Kołobrzegu. Sprawa wróci na wokandę.
Aż mnie ciarki przeszły.
Polecam ci bardzo tę książkę. Zresztą okładkę zrobił Andrzej Pągowski, legendarny plakacista. Ona ma wizerunek takiego tulipana. Bo ten morderca był porównywany do takiego z dawnych lat 70. Kalibabki, który też uwodził kobiety i miał na koncie przestępstwa seksualne, gwałty, a choćby było molestowanie nieletnich. Natomiast ten z książki "Krew w piach" jeszcze woził siekierę w bagażniku i zabijał.
A jak wyglądało samo pisanie tej książki?
Pamiętam, iż jak zabrałam się do zapisu, to chyba ze dwa miesiące nie mogłam tego zacząć pisać. (...) Ci wszyscy ludzie istnieli naprawdę. To nie jest fikcja, ten morderca naprawdę dokonał tych zbrodni, one naprawdę się w nim zakochały. Oprócz tego te wszystkie osoby miały te satelity dookoła siebie - miały rodziny, przyjaciół, matki, ojców, dzieci i tak dalej. I musisz pamiętać w trakcie zapisu, żeby ich wszystkich nie skrzywdzić i to jest bardzo, bardzo trudne, bo czujesz takie jarzmo odpowiedzialności. Dzięki temu mam takie poczucie misji, iż to, co robię, ma sens, dlatego iż ta historia się wydarzyła, media o tym oczywiście pisały w momencie, kiedy sprawa wyszła, natomiast później to zawsze cichnie, bo media już mają następną pożywkę, następne sprawy się pojawiają, następni mordercy wypływają, dokonuje się kolejnych przestępstw. Media mają taką naturę, iż zajmują się tym, co jest świeże, natomiast myślę, iż moim zadaniem jako autorki kryminałów, dokumentów i książek o prawdziwych zbrodniach jest po prostu pokazywanie genezy zła, co za tym stoi.


Kim były te kobiety?
To nie były młode dzierlatki, które są niedoświadczone życiowo, tam były kobiety, które zajmowały wysokie stanowiska. Była dyrektorka ogromnego banku na cały region, były przedsiębiorczynie, były też oczywiście dziewczęta z patologii, ale były też takie, które po prostu widzisz i one prezentują się jako takie totalne bizneswoman. Takie silne wojowniczki. Przestrzeń miłości, związku, ciepła i bycia z mężczyzną jest zaniedbana, więc kiedy ona spotyka takiego oszusta - tak to trzeba nazwać - wpada jak śliwka w kompot. One dowiadywały się, iż nie są jedyne, iż on je zdradza, iż jest karuzela tych dziewczyn, a mimo wszystko jeszcze za nim biegały.
A jak ta książka została odebrana przez twoje czytelniczki?
Dziewczyny kupowały po kilka egzemplarzy. Przychodziły do mnie i mówiły: "to jest dla mamy, to jest dla mojej siostry, to dla mojej przyjaciółki, to dla kogoś tam". Po prostu całe stosy tych książek przynosiły i opowiadały, iż moja córka albo moja koleżanka jest w toksycznej relacji. (...) I za każdym razem było to samo, one miały nadzieję, iż być może, jak ta osoba przeczyta tę książkę, czyli niby fikcyjną opowieść, to będzie pretekst do rozmowy, a może coś się otworzy.
I słuchaj, to było niesamowite, jak ta książka wyszła, ponieważ pisały do mnie dziewczyny, opowiadały swoje historie po spotkaniu z narcyzem, z takim manipulantem, o tym, jak musiały się leczyć wiele lat. Dziękowały mi, iż one nie zginęły, dziękowały mi za to, iż po prostu mogły uświadomić sobie, jak ta historia w najczarniejszym scenariuszu mogłaby się sfinalizować.
Nowe odcinki "Ja wysiadam" w poniedziałki na YouTubie.
Idź do oryginalnego materiału