W ponad trzy lata po skandalicznym spaleniu na Głównym Rynku w Kaliszu Statutu Kaliskiego prowodyrzy wydarzenia, które wywołało międzynarodowy skandal, stanęli przed wymiarem sprawiedliwości. W środę, 20 listopada przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy zaczął się proces Wojciechowi O. - uznawanemu za lidera Kamratów, jego współpracownika Marcina O. oraz Piotra R. znanego m.in. za spalenie kilka lat temu kukły Żyda na wrocławskim Rynku.
W Dniu Niepodległości przewodzili w Kaliszu zjazdowi miłośników założonego przez siebie Kamractwa, który po kilkugodzinnych pełnych nienawiści do osób innych narodowości, wyznań i orientacji seksualnych przemówieniach i pochodzie sprzed pomnika Adama Asnyka ulicą Zamkową na Główny Rynek zakończył się spaleniem tam Statutu Kaliskiego – pierwszego w Polsce, uznawanego za przełomowy dokumentu przyznającemu prawa Żydom.
na fot.: zgromadzenie miłośników tzw. Kamratów 11 listopada 2021 roku na Głównym Rynku w Kaliszu
Zdarzenia z 11 listopada 2021 roku odbiły się szerokim echem na całym świecie, szczególnie w kręgach wyznawców judaizmu. Zarzuty w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Kaliszu postawiła w sumie pięciu osobom, którym zarzuciła nawoływanie do nienawiści oraz przestępstwa na tle narodowościowym i wyznaniowym. Zanim wyznaczono termin pierwszej rozprawy, zdecydowano, iż oskarżeni, czyli Wojciech O. - uznawany za lidera Kamratów, jego najbliższy współpracownik Marcin O. oraz Piotr R. znany m.in. ze spalenia kilka lat temu kukły Żyda na wrocławskim Rynku za wydarzenia z Kalisz będą odpowiadać przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy ze względu na inne postępowania prowadzone przez tamtejszych śledczych – m.in. napaści na białoruskiego opozycjonistę protestującego przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich w jego kraju, które zostały połączone jednym aktem ze spaleniem Statutu Kaliskiego. Ostatecznie proces ruszył 20 listopada, ponad trzy lata po zdarzeniu, chociaż sąd i prokuratura próbowały rozpocząć procedurę siedmiokrotnie, ale z powodu np. składania wniosków formalnych przez obrońców oskarżonych terminy były przekładane. Mężczyznom grozi do 8 lat więzienia.