– Przyjechali o godz. 20.00 i od razu mnie skuli kajdankami, a potem zaczęli wywalać wszystko z szafek. Trafiłem na 20 godzin na dołek w Świdnicy. Nie spałem, bo gość w tym samym pomieszczeniu mówił, iż „sprzedał komuś nóż”. Bałem się. Nigdy nie byłem karany, dla mnie to był szok – mówi pan Piotr. Mieszkaniec jednej z podwałbrzyskich miejscowości został oskarżony o wyniesienie akt swojej sprawy z gabinetu prezeski Sądu Rejonowego w Świdnicy. Domaga się uniewinnienia.

O nietypowej sprawie w styczniu 2025 roku pisała Gazeta Wyborcza. 19 grudnia 2024 roku mężczyzna przyjechał do sądu w Świdnicy w sprawie rodzinnej.
Prokurator oskarża
– Tego dnia prezes przyjmowała strony. Mężczyzna złożył do sądu wniosek, który został odrzucony i w tej sprawie chciał porozmawiać. Podczas rozmowy akta sprawy wraz z wieloma innymi znajdowały się na biurku – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin.
Po zakończeniu rozmowy petent wyszedł z gabinetu, a sędzia udała się na rozprawę. – Po powrocie zauważyła, iż akt, z których korzystała podczas rozmowy z mężczyzną, nie ma. Zapytała sekretariat, czy ktoś nie zabrał dokumentów. Tak się jednak nie stało. Natychmiast przeanalizowano monitoring i okazało się, iż mężczyzna do gabinetu wchodził z pustymi rękami, a wyszedł z aktami – relacjonuje prokurator.
„Tego samego dnia sędzia złożyła zawiadomienie na policji o popełnieniu przestępstwa, jakim jest usunięcie dokumentów, którymi nie ma się prawa rozporządzać. Funkcjonariusze dotarli do domu mężczyzny, dokonali przeszukania i znaleźli wyniesione z sądu akta. Czy są kompletne, sprawdził sędzia referent. Nie brakowało stron, nie zostały uszkodzone.” – pisaliśmy w styczniu.
Sprawca został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzut. – Przyznał się, a ponieważ nie był wcześniej karany, a okoliczności nie budziły wątpliwości, złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze, do czego prokurator się przychylił. Za to przestępstwo grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do lat 2. Wymiar kary został ustalony na 2 tysiące złotych. 27 grudnia został skierowany wniosek o skazanie bez przeprowadzenia rozprawy, do czego sąd się przychylił – mówił Marek Rusin.
– Tłumaczenia mężczyzny były mało przekonujące. Stwierdził, iż podczas spotkania w gabinecie prezes sądu widział akta i kartkę z napisem „zwrot”. Stwierdził, iż akta są zwracane i może je sobie wziąć. Oczywiście jest to kuriozalne tłumaczenie, bo ani nie przeglądał tych akt, ani nie pytał pani prezes o zgodę. Zabrał je bezprawnie i za to poniósł konsekwencje – dodał prokurator.
Walczy o prawa do widywania się z synem. Na rozpatrzenie wniosku czekał kilka miesięcy
Pan Piotr ma 10-letniego syna z byłą partnerką. Początkowo oboje opiekowali się dzieckiem naprzemiennie, jednak wraz z rozpoczęciem nauki w szkole chłopiec musiał mieć jedno miejsce zamieszkania. Sąd dał ten przywilej matce. Mężczyzna założył sprawę o przyznanie mu pełnej opieki nad dzieckiem i od dawna toczy się proces. Na razie ma prawo do opiekowania się chłopcem w określone dni.
– Ze względu na mój dobry kontakt z synem otrzymałem od sądu prawo do trzech weekendów w miesiącu. Matka dziecka zaczęła jednak uniemożliwiać mi widywanie się z synem. Po prostu mi go nie wydawała – mówi pan Piotr. Nie pomogły interwencje kuratora ani policji. – Kończyło się na notatce i tyle, dlatego w lipcu 2024 roku złożyłem do Sądu Rejonowego w Świdnicy wniosek o ukaranie matki grzywną za każdą odmowę wydania syna. Pomyślałem, iż to ją zmusi do przestrzegania postanowienia.
Sąd odezwał się w listopadzie, przesyłając wezwanie do uzupełnienia braków formalnych wniosku. Brakowało oryginału postanowienia sądu ws. widywania syna. – Gdzieś zapodziałem oryginał, dlatego załączyłem kopię. Na dostarczenie oryginału sąd dał siedem dni. Zwróciłem się więc o wydanie tego oryginału i okazało się, iż muszę czekać na to 2 tygodnie. Czyli nie zdążę uzupełnić braku formalnego i wniosek przepadnie, a jak złożę kolejny, to znów nie wiadomo ile będę musiał czekać i dalej nie będę widywał dziecka – skarży się pan Piotr. Wszystkie sprawy toczą się w tym samym sądzie – Sądzie Rejonowym w Świdnicy. – Oryginał więc tu jest, dlaczego sędzia po prostu nie może po niego posłać asystenta czy choćby sam go pobrać?
Pan Piotr postanowił o pomoc zwrócić się do prezeski Sądu Rejonowego Karoliny Firko. Umówił się na spotkanie 19 grudnia. – To był bardzo ciężki dzień, miałem spotkanie z psychologami i nie było to przyjemne doświadczenie. U pani prezes byłem jedynym petentem, w pokoju byliśmy sami i siedzieliśmy tak jak my teraz – przez stół. Na tym stole leżały moje akta z wnioskiem. Zapytałem pani prezes, czy mimo iż minął termin uzupełnienia braku formalnego, będę mógł donieść dokument, jak go już otrzymam i czy wniosek zostanie rozpatrzony. Pani prezes tłumaczyła, iż muszę złożyć nowy wniosek i napisać prośbę, żeby go sąd w ogóle uznał. Podczas rozmowy pani prezes dała mi moje akta do ręki, a było na nich napisane „zwrot”. Byłem przekonany, iż po prostu mi je dała, żebym miał na wzór do napisania nowego wniosku – opisuje mężczyzna.
Po rozmowie pożegnali się i pan Piotr wyszedł, przez cały czas trzymając akta w ręku. – Schodziłem na dół z II piętra, nikt mnie nie zatrzymywał, pan ochroniarz też, nie miałem pojęcia, iż zrobiłem coś złego. Szedłem spokojnie. Wszystko nagrały kamery na korytarzach. Wyszedłem z sądu i pojechałem do domu.
Policja przeszukała, skuła kajdankami i zabrała na „dołek”
Około 20.00 do drzwi zapukali policjanci. – Zaczęli od przeszukania, wszystko wywalali z szafek. Potem zapytali, gdzie są akta. Najpierw nie bardzo wiedziałem o co chodzi, a oni powiedzieli, iż chodzi o akta, które wyniosłem z czytelni – mówi pan Piotr i pokazuje nagranie, na którym stoi w bieliźnie skuty kajdankami, a policjant trzyma już w rękach teczkę. Skuty mężczyzna tłumaczy, iż dostał akta od prezesa sądu, żeby się z nimi zapoznał. Wówczas z ust funkcjonariusza padają słowa, iż wyniósł je z czytelni. – Zaprzeczyłem, ale powiedzieli, iż to nie przed nimi będę się tłumaczył. Bez sprzeciwu pojechałem z policjantami do Świdnicy – relacjonuje.
W Świdnicy trafił do policyjnego aresztu na 20 godzin. – W tym pomieszczeniu byli inni mężczyźni. Jeden z nich chwalił się, iż pod sklepem komuś „sprzedał nóż”. Bałem się, nie zmrużyłem oka. Po tych 20 godzinach zawieźli mnie do prokuratury, postawili za kratą i zostałem przesłuchany. Byłem bardzo zmęczony, skołowany. Tak, przyznałem się wtedy do wyniesienia akt i zgodziłem się na dobrowolne poddanie się karze grzywny. Po przemyśleniu całej sytuacji zadzwoniłem jednak do znajomego, który jest prawnikiem, bo miałem wątpliwości. Nie chciałem tych akt ukraść, bylem przekonany po rozmowie z panią prezes, iż mogę je wziąć. Jestem prostym robotnikiem, nie znam się na tych wszystkich przepisach.
Za poradą znajomego pan Piotr wyznaczył pełnomocnika. – Takie są metody organów ścigania, żeby kogoś zmęczyć, a wtedy zgodzi się na wszystko – mówi prawnik. – Pan Piotr najpierw chciał machnąć na to ręką, iż to tylko grzywna, ale uświadomiłem mu, iż będzie widniał jako osoba karana, co będzie rzutowało na całe jego życie. Sprawdziłem orzecznictwo i przestępstwo, o które został oskarżony przez prokuraturę – usunięcia dokumentu, nie może być popełnione nieumyślnie. W tej sytuacji nie ma mowy o przestępstwie popełnionym umyślnie, bo pan Piotr nie miał świadomości, iż nie może wynieść własnych akt. Zresztą widać to na nagraniu z zatrzymania przez policję, kiedy tłumaczy, iż dostał je od prezes sądu. To po stronie pani prezes powinna leżeć troska o to, co dzieje się z dokumentami, znajdującymi się w jej gabinecie. Pan Piotr nie wyniósł ich podstępnie, nie uciekł z nimi. Jestem przekonany o niewinności mojego klienta i będę domagał się umorzenia sprawy i uniewinnienia.
Pełnomocnik złożył wniosek o cofnięcie zgody na dobrowolne poddanie się karze, równolegle także zawnioskował o odstąpienie od środka zapobiegawczego w postaci dozoru policyjnego, jaki zastosowała prokuratura. – Mój klient pracuje w Niemczech, musiałby raz w tygodniu pokonywać 900 kilometrów, żeby stawiać się na policję. Sąd przychylił się do wniosku – mówi pełnomocnik.
Wraz z cofnięciem zgody na dobrowolne poddanie się karze sędziowie Sądu Rejonowego w Świdnicy zawnioskowali o ich wyłączenie. Sprawa została przeniesiona do Sądu Rejonowego w Legnicy. Najpierw został wydany wyrok nakazowy bez przeprowadzania rozprawy. Pan Piotr został skazany na prace społeczne. Pełnomocnik złożył odwołanie i zostanie przeprowadzony proces z udziałem oskarżonego i świadków. – Prezes Sądu Rejonowego w Świdnicy złożyła wniosek, żeby mogła zeznawać w drodze telekonferencji. Ja mogę przyjechać z Niemiec, a dla pani prezes 60 kilometrów to za daleko. Sąd się jednak na to nie zgodził – mówi pan Piotr.
– Mój klient został potraktowany jak poważny przestępca, był skuty, w kajdankach prowadzony przed sąsiadami, trzymany na „dołku”, mimo iż nie uciekał i od razu oddał akta. To nie powinno tak wyglądać – podkreśla pełnomocnik.
– Jestem prostym robotnikiem, nigdy nie miałem problemów z prawem. Przecież wystarczył telefon z sądu i zaraz bym odwiózł te akta. Nie rozumiem, dlaczego musiało do tego wszystkiego dojść. Przecież chciałem tylko uzyskać pomoc sądu, by móc widywać moje dziecko – podkreśla pan Piotr.
Pierwsza rozprawa odbędzie się dzisiaj.
Agnieszka Szymkiewicz

2 godzin temu

![Prawie 5 kg narkotyków miało trafić na ulice! Zatrzymanie po kontroli drogowej [ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/makow_maz.jpg)


![Urząd skarbowy skontroluje osoby, które wysłały taki przelew. Wystarczy nawet mała kwota – kontrola przyjdzie niemal natychmiast [25.10.2025]](https://static.warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/04/Kontrola-skarbowa-wazne.jpg)



English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·