Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, od grudnia ubiegłego roku przebywa na Węgrzech. Decyzję o ucieczce podjął po tym, jak Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa nakazał jego tymczasowe aresztowanie w związku z zarzutami dotyczącymi nieprawidłowości wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Gdy policja nie znalazła Romanowskiego w Polsce, 19 grudnia Sąd Okręgowy w Warszawie wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania (ENA).
Tego samego dnia polityk Prawa i Sprawiedliwości ogłosił, iż otrzymał azyl polityczny na Węgrzech. Od tamtej pory z zaangażowaniem udziela wywiadów prawicowym mediom oraz aktywnie komentuje sytuację, określając swój pobyt nad Dunajem jako "walkę z bezprawiem".
Decyzja Węgier ws. Marcina Romanowskiego
20 stycznia Ministerstwo Sprawiedliwości Węgier poinformowało polską Prokuraturę Krajową, iż Europejski Nakaz Aresztowania został przekazany do Sądu Metropolitalnego w Budapeszcie. To właśnie ten sąd ma zdecydować o ewentualnym przekazaniu Romanowskiego do Polski.
Według węgierskiego prawa, w procedurze dotyczącej ENA decyzję o wydaniu podejrzanego organom ścigania podejmuje wyłącznie sąd, a nie minister sprawiedliwości czy prezydent państwa. Jak wyjaśniła prokurator Anna Adamiak, rzecznik Prokuratury Generalnej, sąd w Budapeszcie nie będzie oceniać zasadności zarzutów wobec Romanowskiego. Jego rola ogranicza się do ustalenia, czy przekazanie polityka do Polski jest zgodne z prawem.
Data posiedzenia, na którym sprawą Marcina Romanowskiego zajmie się węgierski sąd, jeszcze nie została wyznaczona.
Zarzuty wobec Marcina Romanowskiego za przekręty z Funduszem Sprawiedliwości
Przypomnijmy, iż Prokuratura Krajowa postawiła Marcinowi Romanowskiemu 11 zarzutów związanych z nieprawidłowościami w zarządzaniu Funduszem Sprawiedliwości, w tym m.in.:
Udział w zorganizowanej grupie przestępczej;
Przywłaszczenie środków publicznych w wysokości ponad 107 milionów złotych;
Usiłowanie przywłaszczenia kolejnych 58 milionów złotych.
Prokuratura wciąż bada, kto mógł pomagać Romanowskiemu w ucieczce i ukrywaniu się. Za poplecznictwo, czyli utrudnianie postępowania karnego poprzez pomoc sprawcy w uniknięciu odpowiedzialności, grozi kara więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat.