Janusz Waluś wrócił z RPA do Polski. Nie uwierzycie, jak mordercę "powitała" Schreiber

1 tydzień temu
W sobotę na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował Janusz Waluś, prawicowy ekstremista, który został skazany w RPA za zabójstwo działacza Chrisa Haniego. Wraz z nim był przedstawiciel Konfederacji Grzegorz Braun. Do sprawy odniosła się też Marianna Schreiber, która dodała skandaliczny wpis na ten temat. Zareagował też jej nowy partner Przemysław Czarnecki.


Jak informowaliśmy, Janusz Waluś, który w 1993 roku zastrzelił Chrisa Haniego, wyszedł w 2022 roku warunkowo na wolność z więzienia. Musiał jednak odczekać 24 miesiące, aby przejść proces deportacji do kraju. W sobotę 7 grudnia przyleciał do Polski. Towarzyszył mu Grzegorz Braun z Konfederacji.

Waluś wrócił do Polski z Grzegorzem Braunem. Skandaliczne słowa Schreiber


"Zapytany przeze mnie o odczucia związane z powrotem do kraju i opinią terrorysty tylko coś mruknął. Potem smutni, silni panowie odseparowali mnie od niego" – tak zrelacjonował tę sytuację Rafał Górski z "Gazety Wyborczej". Dziennik podał też, iż Waluś został deportowany do Polski z Johannesburga (RPA) przez Zurych w Szwajcarii.



Powrót Walusia do Polski ucieszył najwyraźniej celebrytkę Mariannę Schreiber. "Witaj w domu biały bracie" – taki wpis dodała w serwisie X. A jej nowy partner Przemysław Czarnecki stwierdził: "Janusz Waluś – ofiara komunistycznych kłamstw".



Jak informowaliśmy w listopadzie 2022 roku, sąd w RPA zdecydował wówczas, iż Janusz Waluś zostanie warunkowo wypuszczony na wolność. Polak odsiadywał tam od 29 lat wyrok dożywotniego więzienia za zabójstwo Chrisa Haniego, lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej.

Waluś został skazany w RPA za morderstwo


Janusz Waluś urodził się w 1953 roku w Zakopanem, miał także południowoafrykańskie obywatelstwo. W 1981 roku wyemigrował do Republiki Południowej Afryki, gdzie dołączył do ojca i brata, którzy przebywali tam już od kilku lat.

10 kwietnia 1993 roku Waluś zastrzelił wspomnianego już Chrisa Haniego, czarnoskórego lidera partii komunistycznej. Zrobił to przed jego własnym domem. W efekcie na ulice wyszło 1,5 miliona ludzi, doszło niemal do wojny domowej, a sytuacja została cudem opanowana.

Polak stał się tam synonimem apartheidu, rasizmu i terroryzmu. Sam zainteresowany podkreślał po latach, iż popełnił "grzech ciężki", ale nie wykazał skruchy.

Tak przed sądem mówił o zdarzeniu: "Wychodził ze swojego samochodu. Wsadziłem pistolet Z88 za pasek z tyłu moich spodni i podszedłem do niego. Nie chciałem strzelać w plecy, więc zawołałem: Mister Hani. Odwrócił się, a ja wyciągnąłem pistolet i strzeliłem w niego. Kiedy się przewracał, strzeliłem drugi raz. Tym razem w głowę. Kiedy upadł na ziemię, oddałem jeszcze dwa strzały w skroń. Zaraz potem wsiadłem do samochodu i odjechałem stamtąd najszybciej, jak to było możliwe".

Idź do oryginalnego materiału