W czwartek, w kościele parafialnym w Kijach, odbyły się uroczystości pogrzebowe Wojciecha Lecha, zamordowanego w 1943 roku przez Niemców za udzielanie pomocy Żydom. Jego szczątki ekshumowano 17 grudnia 2024 roku w przysiółku Wólka w miejscowości Gołuchów, gdzie spoczywał od czasu wojny w prowizorycznej mogile. Podczas uroczystości dr Michał Wenklar, zastępca dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, przypomniał tragiczną historię Wojciecha Lecha i jego rodziny.
„To nie była przypadkowa śmierć. Nie byłoby jej, gdyby nie brutalne niemieckie prawa wprowadzone na polskim terytorium i polityka zagłady Żydów. Rodzina Lechów w tych trudnych warunkach podjęła heroiczną decyzję, udzielając schronienia potrzebującym. Niestety, Niemcy odkryli ich działania, spalili gospodarstwo, zamordowali ukrywających się, a Wojciecha Lecha zabili, gdy przyszedł na pogorzelisko swojego domu” – mówił Wenklar.
Zaznaczył, iż obowiązkiem państwa polskiego i IPN jest troska o ofiary niemieckich zbrodni i zapewnienie im godnego pochówku. „Cześć jego pamięci” – zakończył.
Jak wynika z kwerendy IPN, w czasie II wojny światowej, od grudnia 1942 r., w przysiółku Wólka miejscowości Gołuchów, w zabudowaniach Franciszka Lecha, ukrywali się obywatele polscy narodowości żydowskiej. Byli to m.in. Wiśliński z żoną i dziećmi oraz Markowiecki z dwoma synami. 11 czerwca 1943 r. żandarmeria niemiecka z policją „granatową” otoczyła zabudowania gospodarskie i domowe Lecha, po czym je ostrzelała i podpaliła. Wcześniej tego samego dnia w Kijach współpracownicy okupanta zatrzymali kilkunastoletniego Szulima Markowieckiego, który podczas przesłuchania miał zdradzić, gdzie ukrywa się jego rodzina.
Od kul lub w płomieniach zginęła nieznana liczba Żydów, ale kilku z nich zdołało uciec. W trakcie ostrzału z domu uciekł także syn gospodarza, Jan. Całe gospodarstwo Franciszka Lecha spłonęło. Spaliło się także położone po sąsiedzku gospodarstwo Wojciecha Lecha – brata Franciszka. Obaj obserwowali pożar swoich zabudowań z pola, na którym pracowali.
Franciszek i Wojciech znaleźli schronienie u okolicznej ludności. Po około tygodniu niemieccy funkcjonariusze ponownie zjawili się w Gołuchowie, gdzie zatrzymali Wojciecha Lecha, który przyszedł zobaczyć, jak wyglądają zgliszcza jego domu. Zabili go na miejscu. Franciszek Lech pochował brata na łące pod lasem, a mogiłę oznaczył krzyżem.
Lokalna społeczność, reprezentowana przez Bogdana Skrobisza, podkreślała wagę upamiętnienia takich postaci. Skrobisz podczas swojego wystąpienia podkreślił, iż uroczystość pogrzebowa była nie tylko aktem przywrócenia Wojciechowi Lechowi godnego miejsca spoczynku, ale także hołdem dla jego odwagi i poświęcenia w obliczu niemieckich represji. (PAP)
wdz/ aszw/