Śledztwo ws. ptasiej grypy w powiecie żuromińskim ma być przedłużone. Chodzi o postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Płocku, które ma wyjaśnić, czy przypadki ptasiej grypy ze stycznia i lutego na fermach w powiecie żuromińskim w gminie Bieżuń nie były sztucznie wywołane przez hodowców drobiu.
Śledztwo wszczęto w marcu i przedłużono do 21 września, ale jak mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku Bartosz Maliszewski, potrzeba będzie jeszcze więcej czasu.
— Postępowanie ma w pełni wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia. Prokurator prawdopodobnie będzie jeszcze je przedłużał, gdyż wymagają tego czynności dowodowe prowadzone w tym postępowaniu. Materiał pozostało niekompletny, aby podjąć prawdziwą decyzję merytoryczną tej sprawy — mówi.
Ta decyzja to umorzenie lub sformułowanie aktu oskarżenia. Do tej pory w sprawie przesłuchano kilkunastu świadków, w tym hodowców i inspektorów weterynarii.
— Śledztwo w tej sprawie jest zakwalifikowane z artykułów 165 i 286 Kodeksu karnego, to jest sprowadzenia niebezpieczeństwa dla mienia w wielkich rozmiarach oraz oszustwa, do jakiego miało dojść na szkodę Skarbu Państwa. Szkody mogłyby wynieść około miliona złotych — wskazuje.
Mazowiecki lekarz weterynarii zaniepokojony
W tej chwili nic nie wskazuje na to, iż do zakażeń i powstawania kolejnych ognisk dochodziło przez celowe działanie. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii.
— Sugerując, iż grypa ptaków mogła być wynikiem celowego działania człowieka, to jest hodowców, którzy zakażając drób, domagają się wysokich odszkodowań od Skarbu Państwa w związku z tą chorobą. Postępowanie ma na celu wyjaśnić, czy ta grypa, która wystąpiła w tym miejscu, jest efektem działania sił przyrody, czy też celowego działania człowieka — wskazuje.
Od początku roku w całej Polsce potwierdzono 85 ognisk ptasiej grypy, z czego w województwie mazowieckim 21, w tym dziesięć w powiecie żuromińskim.