Historie kryminalne: Sataniści z parku Radziwiłłowskiego

2 godzin temu

Pół dziennikarskiej Polski zjechało tamtej wiosny do Białej Podlaskiej. Telefony do rzecznika policji nie wystarczyły. Reporterskie komanda przez kilka dni węszyły po ulicach. Bo jak inaczej pokazać miasto, w którym szatan domagał się ofiar? Ofiary były dwie. A miało być więcej. Co miesiąc jedna. Szalony pęd do śmierci przerwała policja.

Nie chciał, żeby go odratowano

Marcin popełnił samobójstwo 13 lutego 1997 roku. Powiesił się w parku Radziwiłłowskim w Białej Podlaskiej. Zwłoki szesnastolatka znalazł następnego dnia konserwator zieleni, który wczesnym rankiem przyszedł do pracy.

Na małej polance mężczyzna, który znalazł ciało chłopca, wskazał krzak dzikiego bzu o rozdwojonym pniu. – To było tutaj. Na tych gałęziach – powiedział

Przedzieraliśmy się przez chaszcze w najbardziej oddalonej od ulicy części parku. Błoto po kostki, mgła i słaby odór spalenizny. Na małej polance mężczyzna, który znalazł ciało chłopca, wskazał krzak dzikiego bzu o rozdwojonym pniu.

– To było tutaj. Na tych gałęziach – powiedział. Przeciągnął ręką po chropowatej korze. Żeby wykonana z paska od spodni pętla ścisnęła krtań i zatamowała dopływ tlenu do mózgu, nastolatek musiał podkurczyć nogi. Aż dziwne, iż gałąź nie złamała się pod 60-kilogramowym ciężarem.

Już nie żył. Musiał to zrobić co najmniej kilka godzin wcześniej. Z daleka go było widać. Szczupły, ubrany na czarno. Na głowie kaptur od kurki. Drugi koniec paska przymocowany do krzaka. Ręce trzymał w kieszeniach. Podobno jest to odruchowy gest samobójców, którzy nie chcą, żeby ich odratowano.

Policyjne śledztwo w sprawie ustalenia okoliczności śmierci ucznia liceum ogólnokształcącego w Białej Podlaskiej wykluczyło udział w zdarzeniu osób trzecich. Ponad wszelką wątpliwość było to samobójstwo. Ale dlaczego? Marcin pochodził z rozbitej rodziny, wychowywała go tylko matka. Od pewnego czasu była w związku z mężczyzną, którego chłopak nie akceptował. Taka sytuacja mogła powodować konflikty w domu.

Śledczy założyli więc, iż Marcin powiesił się z powodu nieporozumień rodzinnych. Prawda była inna. Wyszła na jaw po miesiącu. Miasto wstrzymało oddech.

Co się kryło za trzynastką?

Miesiąc później, dokładnie co do dnia, 13 marca 1997 roku. Białą Podlaską wstrząsnęła wiadomość o kolejnym samobójstwie młodego człowieka. Łukasz (rówieśnik Marcina) powiesił się w swoim mieszkaniu na pasku przymocowanym do drążka, którego używa się do ćwiczeń fizycznych.

Policję coś tknęło. Dwa samobójstwa przez powieszenie, dwóch szesnastolatków, podobieństwo dat. Czy to, iż obaj odebrali sobie życie trzynastego dnia miesiąca, to tylko zbieg okoliczności, czy coś więcej? Trzynastkę uznaje się za liczbę pechową. jeżeli nie musimy, nie załatwiamy trzynastego ważnych spraw, a w hotelu wybieramy pokój oznaczony innym numerem. Prawdopodobnie przesąd wynika z tradycji chrześcijańskiej, według której liczba trzynaście zapowiada jakieś nieszczęście i cierpienie. Przykładem może być Judasz, trzynasty apostoł.

Zwykli szarzy ludzie na ogół nie interesują się numerologią. A jeżeli nawet, to nie traktują jej zbyt serio. Są jednak tacy, dla których liczby mogą mieć jakieś głębsze znaczenie. Policja od jakiegoś już czasu otrzymywała informacje, iż park Radziwiłłowski jest miejscem spotkań różnych młodzieżowych subkultur, w tym także nastolatków, o których mówiło się, iż to sataniści. Podobno urządzali w parku „czarne msze”, składali ofiary z zabitych zwierząt, pili wino zmieszane z kocią krwią i palili marihuanę.

Czy samobójcza śmierć Marcina i Łukasza miała jakiś związek z praktykami satanistycznymi? Odpowiedź na to pytanie okazała się twierdząca.

Chcieli oddać cześć „księciu ciemności”

Kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie powiesił się Marcin, w dzikiej części parku, pnie ściętych drzew tworzyły jakby zamknięty krąg. Widać było ślady ognisk. Na ziemi, obok pustych butelek po alkoholu i niedopałków papierosów, poniewierały się kartki zapisane czarnymi tajemniczymi znakami.

Kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie powiesił się Marcin, w dzikiej części parku, pnie ściętych drzew tworzyły jakby zamknięty krąg. Widać było ślady ognisk

Skowyczący wiatr i krakanie wron potęgowały nastrój grozy. Tu i ówdzie pośród śmieci walały się kości. Nie wiadomo, czy były to resztki po pieczonych udkach z kurczaka, czy pozostałości po „czarnych mszach”…

Po samobójstwach Marcina i Łukasza policja pewnego dnia urządziła nalot na satanistów. Zatrzymano kilkunastoosobową grupę „czcicieli Złego”. W większości byli to chłopcy i dziewczęta w wieku 16-19 lat, uczniowie bialskich szkół średnich. Pochodzili z przeciętnych rodzin. Pod klucz trafił także 23-letni mężczyzna. Żadna z zatrzymanych osób nie była dotąd karana.

W trakcie przesłuchań na policji i w prokuraturze sataniści zeznali, iż Marcin i Łukasz należeli do ich grona. Obaj dobrowolnie odebrali sobie życie. Był to zaledwie początek. Grupa planowała bowiem kolejne samobójstwa. Zabijając się, chcieli oddać cześć „księciu ciemności”…

Takie rzeczy nie tylko w kinie

Zatrzymanie grupy młodych ludzi, którzy w hołdzie szatanowi chcieli złożyć swoje życie (i częściowo te plany zrealizowali), odbiło się głośnym echem w całej Polsce. Do Białej Podlaskiej zjechali dziennikarze z najważniejszych ogólnokrajowych gazet, stacji telewizyjnych i rozgłośni radiowych. Przez kilka dni najbardziej rozpoznawalnymi elementami miasta były dyktafony, kamery i aparaty fotograficzne z teleobiektywem.

Zarówno nalot prasy na miasto, jak i przedmiot jej zainteresowania wydawały się czymś nierealnym. Można było pomyśleć, iż sataniści palący koty i planujący powiesić się w parku to postacie z horroru, jakie wyświetlano w telewizji w godzinach, kiedy dzieci już spały. Jednak to nie był film. W Białej Podlaskiej takie rzeczy naprawdę miały miejsce.

W śledztwie ustalono, iż przywódcą sekty bialskich satanistów był 23-letni Grzegorz. Prokuratura Wojewódzka w Lublinie postawiła mu zarzut nakłaniania do samobójstw oraz rozprowadzania środków odurzających. Trafił do aresztu.

Młody mężczyzna zainteresował się ruchem satanistycznym przed dwoma laty. Przeżywał wtedy coś w rodzaju kryzysu duchowego. Zaczął studiować dostępne publikacje na ten temat. Z wypiekami na twarzy przeczytał „Biblię Szatana” Antona Szandora LaVeya, który w 1966 roku założył w USA Kościół Szatana. Grzegorz postanowił utworzyć podobną wspólnotę w rodzinnym mieście i stanąć na jej czele. O satanizmie wiedział już sporo. Teraz potrzebował znaleźć wyznawców. To nie było takie trudne.

Trafił na podatny grunt

Bezrobocie, niepewność jutra, widmo niedostatku, dostrzeganie prawdziwego oblicza niektórych polityków i duchowieństwa – tak wyglądała codzienność Polski pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Wielu młodych ludzi było rozczarowanych taką rzeczywistością. Czuli się oszukani. Miało być przecież zupełnie inaczej.

W sytuacji postępującego kryzysu tradycyjnych wartości, młodzież zwracała się ku różnego rodzaju organizacjom, które w celu zwerbowania nowych członków obiecywały inny, lepszy świat. Bogaty, barwny, wolny od zakłamania. Atrakcyjny dla kogoś, kto ma szesnaście czy siedemnaście lat i kilka wie o mechanizmach rządzących tego typu wspólnotami.

Grzegorz trafił więc na podatny grunt. Odwiedzał modne kawiarnie i kluby młodzieżowe w Białej Podlaskiej, gdzie nawiązywał kontakty z nastolatkami. Przyjacielskim, pełnym luzu zachowaniem gwałtownie zdobywał zaufanie nowych znajomych. Zwierzali mu się ze swoich problemów domowych i szkolnych, niektórzy prosili go o radę. A on tylko czekał na taką chwilę. Mówił, iż świat nie jest wcale taki wredny, jak na pozór się wydaje. Trzeba tylko odważyć się dostrzec w nim to, co kryje pod zewnętrzną brzydotą i szarością. W przystępny sposób wykładał im spisaną przez LaVeya „filozofię diabelską”. Przedstawiał satanizm jako wspaniałą przygodę i jako coś, co niesłusznie zostało odrzucone przez większość społeczeństwa. Jakże ludzie są obłudni – mówił. – Skoro tak bardzo wystrzegają się diabła, to czemu czynią tyle zła?

Udało mu się zebrać kilkunastoosobową grupę. Stanął na jej czele. Mianował się „czarnym biskupem”. Stopniowo zapoznawał członków wspólnoty z szokującymi obrzędami i obyczajami. Nakazał wszystkim chodzenie w czarnych strojach i noszenie odwróconego krzyża. Organizował w parku Radziwiłłowskim spotkania, podczas których odprawiał satanistyczne „msze”, którym towarzyszyło palenie na ognisku kotów i picie wina, zmieszanego z krwią zabitych zwierząt. Żeby to wszystko wyglądało jeszcze barwniej, „czciciele pana ciemności” popalali marihuanę.

Stworzyć piekło na ziemi

Ustalono, iż jesienią 1996 roku troje członków grupy satanistycznej włamało się do grobowca na cmentarzu przy ulicy Janowskiej w Białej Podlaskiej. Po odsunięciu płyty nagrobnej, 19-letni Paweł wszedł do środka i tasakiem odrąbał dwie głowy znajdującym się tam zwłokom.

Paweł był prawą ręką przywódcy. Podobno miał ambicję przejąć władzę. Pił, narkotyzował się, z okrzykiem „ave satan” wpadał na dyskoteki i wyczyniał gorszące burdy. Chłopak mieszkał z ojcem i ciotką w starej czynszowej ruderze.

– Nie chcę go znać. Niech go piekło pochłonie, skoro tak bardzo je kochał. Taki wstyd dla rodziny… – powiedziała ciotka.

We włamaniu do grobowca brał udział także Marcin – ten sam, który powiesił się kilka miesięcy później. Pomagał Pawłowi i dziewczynie, którą wzięli ze sobą na cmentarz, oczyścić kości czaszek z tkanek. W tym celu umieścili je w mrowisku. Marcin był utalentowany plastycznie. Jeden z jego rysunków, przedstawiający cmentarz i kilka postaci stojących przy grobie, trafił do gabloty w szkolnej pracowni artystycznej.

Ostatnio Grzegorz dużo mówił o piekle. W jego ujęciu nie było ono karą dla grzeszników, ale miejscem, gdzie na co dzień można bezpośrednio obcować z szatanem.

– Wspaniale byłoby stworzyć piekło na ziemi – głosił podczas „czarnych mszy”. – Ale to niemożliwe i dobrze o tym wiecie. Możliwe jest natomiast połączenie się z naszym Panem w śmierci.

Jako przywódca sekty, nie dał przykładu. Pierwszy „połączył się” Marcin. Po nim Łukasz. A potem mieli umierać następni. Co miesiąc, trzynastego, kolejna ofiara.

Apage satanas!

Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał przywódcę sekty na karę dwóch lat pozbawienia wolności. Identyczny wyrok usłyszał Paweł, który odpowiadał za włamanie do grobowca i zbezczeszczenie zwłok ludzkich. Na tym sprawa satanistów z parku Radziwiłłowskiego w zasadzie się kończy. Dawni członkowie wspólnoty utworzonej przez Grzegorza są dziś dorosłymi ludźmi i prawdopodobnie nie chcą pamiętać o tym, co kiedyś wyprawiali.

O satanizmie znowu zrobiło się głośno w Białej Podlaskiej w 2014 roku, po podwójnym morderstwie w Rakowiskach (19-latek wspólnie z dziewczyną zabił swoich rodziców). Ponieważ do zbrodni doszło w nocy 13 grudnia, a współsprawczyni miała upodobanie do mrocznej poezji, próbowano doszukiwać się w tych faktach jakichś reminiscencji dawnej sprawy.

Mariusz Gadomski

zdjęcia z archiwum autora


Polecamy książkę Mariusza Gadomskiego pt. „Tajemnica Hipka Wariata”:

Jest to oparta na faktach powieść o Hipolicie Rytterze, pseudonim Hipek Wariat, słynnym międzywojennym gangsterze i mordercy, działającym w Warszawie, Lublinie i Charkowie. W 1929 roku Hipolit Rytter na łożu śmierci w więziennym szpitalu opowiada warszawskiemu adwokatowi Zygmuntowi Hofmoklowi-Ostrowskiemu swoją historię. Jego życie to ciągłe balansowanie między zbrodniami, pobytami w więzieniu a tęsknotą za żoną. Wie, iż jest bestią, a jego historia to podróż przez morze krwi. Nietrudno zgadnąć, jak się ona skończy.

Mariusz Gadomski – autor inspirowanych faktami książek o retrozbrodniach, takich między innymi, jak „Gdzie diabeł nie może. Morderczynie i filutki”, „Jak zabijać, to tylko we Lwowie” czy „Retrozbrodnie”.

Link do zakupu książki: Tajemnica Hipka Wariata – Mariusz Gadomski Oficynka

Czytaj też wcześniejsze historie kryminalne:

Druga twarz bohatera

Historie kryminalne: Druga twarz bohatera

Zemsta odprawionego narzeczonego

Historie kryminalne: Zemsta odprawionego narzeczonego

Tłukł jej głową o podłogę

Historie kryminalne: Tłukł jej głową o podłogę

Żądza pieniądza

Historie kryminalne: Żądza pieniądza

Zbrodnia w pociągu

Historie kryminalne: Zbrodnia w pociągu

Koszmar brzasku

Historie kryminalne: Koszmar brzasku

Zabił ją, bo miała go dość

Historie kryminalne: Zabił ją, bo miała go dość

Tajemnicze zabójstwo małżonków Gąsowskich

Historie kryminalne: Tajemnicze zabójstwo małżonków Gąsowskich

Przepadła jak kamień w wodę

Historie kryminalne: Przepadła jak kamień w wodę

Po co oni wracali do Terespola?…

Historie kryminalne: Po co oni wracali do Terespola?…

Zabij ich wszystkich!

Historie kryminalne: Zabij ich wszystkich!

Idź do oryginalnego materiału