Harcerzem zostaje się na zawsze – wywiad z Elżbietą Szostak-Kowalik

mojgdow.pl 3 godzin temu

ELŻBIETA SZOSTAK-KOWALIK jest komendantką 2. Szczepu Nadwiślańskiego im. Szarych Szeregów w Marszowicach, który świętował ostatnio jubileusz.

Harcerzem zostaje się na zawsze

– Od dawna działasz w harcerstwie?
– Moja przygoda z harcerstwem zaczęła się w Gdowie, tam był hufiec, do którego należałam, byłam wtedy w szkole podstawowej. Do zuchów wprowadzała mnie pani Maria Kmieciak, a komendantem był druh Blum. Później wyjechałam do Krakowa, gdzie pomagałam w harcerstwie jako wolontariuszka w szkole średniej.

– Jak powstał szczep w Marszowicach?
– Gdy rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej w Marszowicach, zastanawiałam się nad założeniem drużyny harcerskiej. Dyrektor, który też był harcerzem – zgodził się. I tak się zaczęło… Potem wyłoniła się gromada zuchowa, działała drużyna starszoharcerska i wędrownicza. Powstał szczep.

– Kiedy dokładnie to było i dlaczego Szare Szeregi?
– Pierwsza drużyna powstała 20 lat temu. Szczep istnieje od pięciu, wtedy to było nadanie sztandaru i przyjęcie nazwy Szarych Szeregów. Wówczas poznaliśmy druha Władysława Zawiślaka, który był harcerzem Szarych Szeregów i działał w Armii Krajowej. Został on naszym przyjacielem, przyjeżdżał na szkolne uroczystości, zachęcał do wstępowania w szeregi harcerskie. Wszyscy z ciekawością słuchali jego opowieści, to była żywa historia. Dlatego właśnie przyjęliśmy nazwę Szarych Szeregów.

– Jakie są zalety bycia w harcerstwie, co nam daje, co oferuje młodzieży?
– Samodzielność, odciągnięcie trochę od telefonów komórkowych, chociaż już wie- le gier jest posiłkowanych mapkami i różnymi aplikacjami w telefonach… Na biwakach muszą sami przygotowywać kanapki, obierać ziemniaki czy jabłka, uczą się tego, sprawia im to frajdę. Naśmiecą niesamowicie, ale potem muszą posprzątać. Wzrasta poczucie przyjaźni, stajemy się drugą rodziną. Poza tym dyscyplina, samozaparcie, odpowiedzialność, szacunek do przyrody i euforia z tego, iż jest się harcerzem.

– Jak wyglądają zbiórki?
– Każda jest inna, tu jest całe życie. Jest nauka, zabawa, praca i samodzielność. Jest zbiórka gromady zuchowej i zbiórka harcerska. realizowane są w Szkole Podstawowej w Marszowicach w środy, w godz. 18.00 – 19.30. Wędrownicy spotykają się w harcówce, która jest przy szkole. Dzieci zdobywają sprawności, w tej chwili „tropy”, starsi harcerze -,,służby”np. służba dziecku, służba Ojczyźnie. Podejmują różne inicjatywy, aby zdobyć odznakę. Zuchy mają trzy stopnie awansu: zuch ochoczy, sprawny i gospodarny. a harcerze to już w zależności od tropu. Np. jedna z naszych druhen stworzyła biblioteczkę, w której znajdują się książki dla gromady zuchowej i dla drużyn harcerskich. Sama je pozyskała, a nasz druh wykonał pół- ki. Później harcerz może stać się instruktorem. Aby to osiągnąć, zaliczają kolejne kursy i warsztaty.

– Czy harcerz różni się od typowego nastolatka?
– Myślę, iż tak. Gdy harcerz przychodzi na zbiórkę czy jest na uroczystościach, chwilami wydaje mi się, iż jest inny od ucznia, którego znam z korytarza szkolnego, choć to ta sama osoba. Może to siła munduru? Ale w ogóle różnią się od innych, są na pewno bardziej zdyscyplinowani, co widać na wyjazdach, biwakach i wycieczkach szkolnych. Trzymają się panujących zasad, wiedzą, iż jak nabałaganią wieczorem, to rano będą musieli sprzątać, więc starają się go nie robić. Zauważam tę różnicę.

– Jaki rodzaj działań prowadzicie?
– Są zbiórki i biwaki, czyli wyjazdy lub nocowania z piątku na sobotę w szkole. Zawsze są tematyczne. Czasami dzieci same podpowiadają temat, czasem mają różne trudności, więc wtedy pomagamy na zbiórkach bardziej zrozumieć daną rzecz. Najbardziej cieszą się z obozów, zimowisk, uwielbiają biwaki, bo nocowanie na karimacie na podłodze jest przecież najcudowniejsze, cieszą się też ze spotkania ze sobą. Każdą zbiórkę rozpoczynamy przy ogniu, który łączy, daje ciepło.

– Jakie teraz są tematy zbiórek, czym młodzież się interesuje?
– Np. poznają różne węzły, majsterkują, m.in. samodzielnie wykonują skrzynki, karmniki. Mamy też zbiórki sportowe, czytelnicze, opisowe, plenerowe. Druh Zawiślak mówił: „Pamiętaj Ela, nigdy z harcerstwa nie rób wojska, żeby nie przeciągnąć”. On przeżył wojnę, walczył w Szarych Szeregach, widział różnice pomiędzy wojskiem, a harcerzami, którzy przenosili listy.

– Kto może wstąpić w wasze szeregi?
– Przyjmujemy wszystkich, niezależnie od poglądów czy wyznania, nie wszyscy w naszych szeregach to katolicy, ale to nie jest przeszkodą. istotny jest człowiek. Dzieci uczą się tolerancji, tu nikt nikogo nie wyśmiewa, nie ma różnicy, wszyscy razem się bawią. Mamy dzieci z różnych miejscowości, nie muszą być naszymi uczniami. Jesteśmy zarejestrowani w Szkole Podstawowej w Marszowicach i na jej terenie działamy. Do gromady zuchowej może wstąpić dziecko, które ma 6 lat, do drużyny harcerskiej 11-12-latek, ale patrzymy też, jak sobie radzi. Starsza młodzież działa w drużynie wędrowniczej. Chętnie do nas po latach wracają. Przekonałam się o tym podczas organizowania uroczystości 20-lecia działalności. Pomagali nam w tym harcerze, którzy nie są już zarejestrowani w systemach. To było piękne wydarzenie, pełne wspomnień, przypominające o ważnych wartościach. Harcerzem zostaje się na zawsze; patriotyzm, szacunek do sztandaru, do hymnu – trwa.

– Co daje harcerzom największą radość?
– To, iż możemy na siebie wzajemnie liczyć. Pomimo tego, iż niektórzy to już absolwenci, zawsze przesyłają życzenia, pytają, czy coś potrzeba. Gdy miałam problemy zdrowotne, dostałam duże wsparcie zarówno od nich, jak i od rodziców. Ja ich po prostu kocham! Kocham łobuzów i tych grzecznych i cichych, każdy ma jakąś wartość. Ogromną przyjemność sprawia mi możliwość bycia z nimi. Mam dwie rodziny: na pierwszym miejscu jest moja prywatna, ale zaraz po niej moja druga rodzina – harcerska i szkolna, które można powiedzieć, iż się łączą.

– Harcerska przygoda, która utkwiła w pamięci?
– Nie wiem, bardzo dużo ich było. Największą frajdę sprawia mi, jak robię komuś przyrzeczenie harcerskie czy obietnicę zuchową. Nie jest to wydarzenie oficjalne, jak przysięga wojskowa. Każde jest inne, np. jedziemy w nocy do domu, ubrani na czarno i porywamy dzieciaka, oczywiście rodzice wiedzą. Dzieci z reguły myślą, iż przyrzeczenie będzie na obozie, obserwują i są przygotowane, ale – nadaremnie. Chodzą na zbiórki i cierpliwie czekają… Przyrzeczenia robimy nad wodą, w lesie. Prowadzimy dzieciaka z zakrytymi oczami, żeby stracił orientację. Każda obietnica czy przyrzeczenie jest inne. Dzieci dostają pamiątkę, która zrobiona jest samodzielnie i zawiera datę przyrzeczenia, zabierają też wypalony ogarek z ogniska. Przede wszystkim otrzymują krzyż, który jest najważniejszy dla harcerza i znaczek zuchowy oraz książeczkę i dyplom. Sprawia mi frajdę, jak są zaskoczeni. Oni też zaczynają mi robić psikusy i „naloty”. Nie zapomnę nigdy, co wymyślili, jak otrzymałam stopień podharcmistrza. Zaprzyjaźniona harcerka poprosiła, żebym zawiozła ją do koleżanki. Nie odmówiłam, a na miejscu zastałam osoby w maskach, które wyciągnęły mnie z samochodu. Na początku się bałam, bo mnie gdzieś nad Rabę zabrali, byłam w szoku, przerażona, a potem już błysk ogniska i wszystko się wyjaśniło…

– Harcmistrz to najwyższy stopień, jak udało się go zdobyć?
– Mam go dzięki moim harcerzom, zuchom i szczególnie dzięki instruktorom-wędrownikom, którzy mnie zmobilizowali. Bardzo im za to dziękuję. W ubiegłym roku zrobiłam dodatkowy kurs i zdałam egzamin. Oczywiście wiąże się to z kolejnymi obowiązkami, ale sprawia mi ogromną radość.

Rozmawiała: Wioleta Chmiela

Idź do oryginalnego materiału