Górale kontra quady. Zaczęła się wojna o zniszczone pola

3 godzin temu

Na Podhalu wybuchła otwarta wojna: mieszkańcy, których ziemie są notorycznie rozjeżdżane przez quady, nie czekają już na łaskę prawa. Sami namierzają sprawców z dronów i wzywają policję. Sezon dopiero się zaczyna.

Górale mają dość — ich pola i pastwiska od lat są niszczone przez użytkowników quadów i motocykli crossowych, często wypożyczanych w okolicznych punktach turystycznych. Po incydencie z nożownikiem i kolejnych aktach wandalizmu, mieszkańcy wypowiedzieli wojnę. Zakładają stowarzyszenia, ścigają intruzów z dronów i szykują pozwy sądowe.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 19 stycznia w Zakopanem, kiedy nietrzeźwy mężczyzna zaatakował nożem innego. To tylko eskalacja długo narastającego konfliktu między właścicielami wypożyczalni a mieszkańcami, którzy tracą cierpliwość i pieniądze.

– Wszyscy tu mamy rozjeżdżone pola – mówi Tomasz Gut z nowo powstałego stowarzyszenia. – Walczę z tym od kilkunastu lat. Grodziłem, stawiałem płoty, wszystko niszczone. Teraz znowu wjeżdżają – wspomina inny gospodarz, Wojciech Skupień.

Straty są ogromne. – Tu nie wystarczy wyrównać ziemi – trzeba zebrać kamienie, nasiać trawy. Kosztowna robota – podkreśla Maciej Lichaj.

Choć niektórzy właściciele wypożyczalni twierdzą, iż winni są kierowcy prywatni, a zarzuty wobec firm to efekt „zawiści”, górale nie odpuszczają. Założyli stowarzyszenie liczące ponad sto osób. Dzięki dronom i komunikatorom społecznościowym monitorują teren niemal przez całą dobę.

– Dysponuję sprzętem: drony, teleobiektywy. Gdy widzimy ruch, natychmiast się zbieramy i interweniujemy – mówi Krzysztof Knapczyk, były prezes Aeroklubu Tatrzańskiego.

– Cały czas ktoś jest na polu. Obserwujemy teren z powietrza i z ziemi – dodaje Gut.

W działania włączyła się również policja. Roman Wieczorek z zakopiańskiej komendy zapowiada użycie dronów i quadów, by ścigać sprawców i dokumentować zniszczenia.

– To nie może być tak, iż ktoś bezkarnie niszczy cudzą własność. Mamy sprzęt i ludzi. Będziemy działać – zapewnia funkcjonariusz.

Tymczasem poszkodowani przygotowują pozwy. Narastają też frustracje.

– Gdybyśmy działali jak nasi dziadkowie, sprawa byłaby załatwiona w jeden dzień – komentuje gorzko Gut. – Ale my chcemy działać zgodnie z prawem. Efekt? Setki godzin na komisariacie i jeszcze więcej na pilnowaniu pól.

Największą przeszkodą są przepisy. Za wjazd na cudzy teren grozi dziś mandat w wysokości 500 złotych.

– To śmieszna kara. Powinny być wysokie grzywny i obowiązek naprawienia szkody – mówi Gut. – jeżeli ktoś niszczy cudzą nieruchomość, niech płaci, a jeżeli się nie zgadza, niech tłumaczy się w sądzie.

Mimo to wypożyczalnie przez cały czas działają, a sezon dopiero się zaczyna. Górale zapowiadają, iż tym razem nie odpuszczą.

Na podst. Polsat News

This page imported from Bejsment

Idź do oryginalnego materiału