Google kontra DMA: nowe opłaty w Play Store jako strategia uniknięcia unijnych sankcji

2 godzin temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/nowe-technologie/news/google-kontra-dma-nowe-oplaty-w-play-store-jako-strategia-unikniecia-unijnych-sankcji/


Czy działania Google w kontekście nowego systemu opłat w Play Store faktycznie służą ochronie użytkowników, czy raczej zabezpieczeniu własnych interesów finansowych?

Google ogłosiło kolejną falę zmian w strukturze opłat w sklepie Play, deklarując dostosowanie do unijnego aktu o rynkach cyfrowych (DMA). Oficjalny przekaz mówi o elastyczności i bezpieczeństwie, ale reakcje branży są jednoznacznie krytyczne – od zarzutów o „śmieciowe opłaty” po oskarżenia o obchodzenie prawa.

Nowa architektura opłat w sklepie Play

Google wprowadziło wielopoziomowy model obciążeń dla deweloperów aplikacji w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Zmiany dotyczą tzw. „programu ofert zewnętrznych”, którego głównym celem ma być umożliwienie twórcom kierowania użytkowników do ofert poza oficjalnym sklepem. To właśnie takie rozwiązania, wymuszane przez akt DMA, mają przeciwdziałać monopolistycznym praktykom platform dominujących.

Nowa struktura obejmuje m.in. redukcję „opłaty za wstępne pozyskanie” z 10 proc. do 3 proc., obowiązującą jedynie przez pół roku od instalacji aplikacji. Wprowadzono także opłaty za „poziom 1” i „poziom 2”, różnicujące zakres usług dostępnych dla deweloperów. Pierwszy z nich – obligatoryjny – obejmuje m.in. recenzowanie aplikacji i podstawowe mechanizmy bezpieczeństwa. Drugi, opcjonalny, otwiera dostęp do dodatkowych narzędzi, jak zarządzanie widocznością w wyszukiwarce czy prowadzenie kampanii promocyjnych.

Google stosuje też zróżnicowane stawki opłat w zależności od kraju i rodzaju aplikacji. Różnice są znaczące: od 0,10 euro w Rumunii do 1,90 euro w Niemczech za instalację gry. W praktyce oznacza to, iż twórcy aplikacji płacą inaczej w zależności od rynku docelowego – co z punktu widzenia przejrzystości może rodzić wątpliwości.

Reakcje branży: między irytacją a zarzutami o bezprawność

Zmiany spotkały się z ostrą krytyką ze strony konkurentów i organizacji branżowych. Tim Sweeney, szef Epic Games, nazwał nowe zasady „oczywistym naruszeniem prawa” i „śmieciowymi opłatami”, podkreślając jednocześnie dyskryminacyjny charakter systemu wyszukiwania w Play Store. Słowa Sweeneya wpisują się w długotrwały konflikt Epic z gigantami technologicznymi o prowizje i bariery w dostępie do użytkowników.

Podobnie wypowiedział się Gene Burrus z Coalition for App Fairness – organizacji skupiającej m.in. Spotify i Match Group. Jego zdaniem propozycja Google „utrwala opłaty i ograniczenia”, zamiast realnie liberalizować rynek zgodnie z celem aktu DMA. Krytycy widzą w nowych opłatach próbę zachowania dotychczasowych wpływów finansowych pod płaszczykiem formalnego dostosowania się do prawa.

Google broni się bezpieczeństwem użytkowników

Odpowiedzią Google na zarzuty jest argumentacja oparta na bezpieczeństwie. Clare Kelly, starsza radczyni prawna ds. konkurencji w firmie, podkreśliła, iż zmiany mogą zwiększyć ryzyko narażenia użytkowników Androida na szkodliwe treści oraz pogorszyć komfort korzystania z aplikacji. Google akcentuje, iż instalowanie aplikacji z niezweryfikowanych źródeł zwiększa prawdopodobieństwo infekcji złośliwym oprogramowaniem.

Z jednej strony jest to argument technicznie uzasadniony – rynek mobilny obfituje w przypadki rozprzestrzeniania się malware przez alternatywne źródła dystrybucji. Z drugiej jednak, trudno nie dostrzec w tej narracji strategii obrony dominującej pozycji własnego sklepu. Pojawia się pytanie, czy bezpieczeństwo użytkowników nie jest w tym przypadku instrumentalnie wykorzystywane do utrzymania kontroli nad ekosystemem Androida.

Ryzyko sankcji i polityczna gra z Komisją Europejską

Zgodnie z aktem DMA, potwierdzone naruszenia mogą skutkować karą finansową sięgającą choćby 10 proc. globalnego rocznego obrotu firmy. W praktyce oznacza to miliardy euro potencjalnych obciążeń. Apple i Meta już zostały ukarane przez Komisję w tym roku, natomiast Google – mimo wstępnego stwierdzenia naruszenia w marcu – jak dotąd uniknął grzywny.

Nowe zmiany mogą być zatem postrzegane jako taktyka negocjacyjna: z jednej strony minimalne dostosowanie się do wymogów, z drugiej próba wykazania dobrej woli w dialogu z Brukselą. Pytanie jednak, czy Komisja uzna takie ruchy za rzeczywistą implementację, czy za pozorne działania obliczone na odsunięcie w czasie sankcji.

Deweloperzy między młotem a kowadłem

Dla twórców aplikacji zmiany wprowadzone przez Google oznaczają konieczność pogodzenia się z nowymi, złożonymi strukturami opłat. Formalnie umożliwiają one większą swobodę w kierowaniu użytkowników poza Play Store, ale w praktyce przez cały czas nakładają dodatkowe koszty. Różnicowanie stawek w zależności od rynku może prowadzić do sytuacji, w której mniejsze podmioty – szczególnie niezależni deweloperzy – będą miały ograniczoną zdolność konkurowania z globalnymi graczami.

Można postawić pytanie, czy wprowadzona przez Google architektura nie tworzy nowych barier zamiast likwidować istniejące. Skoro użytkownik, aby pobrać aplikację spoza Play Store, przez cały czas wiąże się z opłatami pobieranymi przez Google, to na ile realnie realizowany jest cel aktu DMA – otwarcie rynku i zwiększenie konkurencyjności?

Czy bezpieczeństwo to pretekst?

Deklaracje o trosce o bezpieczeństwo użytkowników brzmią przekonująco, ale mogą być odbierane jako argument „z góry wygrywający”, który trudno podważyć. Każda krytyka zostaje bowiem zneutralizowana stwierdzeniem, iż alternatywy narażają użytkowników na ryzyko. Problem w tym, iż takie podejście może skutecznie blokować rozwój uczciwej konkurencji i utrwalać pozycję dominującą Google.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż bezpieczeństwo mogłoby być zapewniane również w modelu bardziej otwartym – poprzez certyfikację zewnętrznych sklepów, mechanizmy audytu czy rozwój standardów technicznych. Google jednak wybiera rozwiązanie, w którym użytkownicy są konsekwentnie zachęcani do pozostawania w ekosystemie Play Store.

W stronę nowej fazy sporu?

Spór wokół Play Store nie jest wyłącznie kwestią technicznych rozwiązań czy struktury opłat. To przykład szerszej konfrontacji między unijną polityką regulacyjną a globalnymi korporacjami technologicznymi. Z jednej strony Komisja Europejska chce ograniczać praktyki monopolistyczne i wzmacniać prawa użytkowników oraz mniejszych graczy. Z drugiej – giganci, tacy jak Google, szukają sposobów, aby utrzymać model biznesowy, który od lat przynosi miliardowe zyski.

Obecne zmiany wydają się kompromisem tylko na papierze. Formalnie wypełniają część wymagań aktu DMA, ale faktycznie mogą przez cały czas ograniczać konkurencję. W tym sensie sprawa Play Store staje się testem dla skuteczności unijnego aktu i determinacji Komisji w egzekwowaniu przepisów wobec największych firm technologicznych.

Idź do oryginalnego materiału