Przedstawiłem rekonstrukcję tragicznych wydarzeń z osiedla Halemba w Rudzie Śląskiej. Latem 1990 roku zaginęli dwaj chłopcy: pięcioletni Robert i siedmioletni Arek – koledzy z tego samego bloku położonego tuż przy miejskim lesie.
Arek po śmierci matki był wychowywany przez ojca. Robertem opiekowali się dziadkowie, gdyż rodzice pracowali za granicą. Młodszy chłopiec miał zwyczaj samotnych podróży komunikacją miejską po Rudzie.
W sobotę 28 lipca ok. godz. 15 Arek wyszedł z domu i spotkał Roberta na podwórku. Bawili się do 15.45. Gdy ojciec Arka wrócił o 21, zaniepokojony brakiem syna rozpoczął poszukiwania. Mimo pomocy sąsiadów chłopca nie udało się odnaleźć. Przed północą zgłoszono zaginięcie na policję. W akcję zaangażowano dwa radiowozy i kilkunastu funkcjonariuszy, wspieranych przez mieszkańców i dziadków Roberta. Poszukiwania ruszyły dopiero po upływie nocy.
Około godz. 13 mieszkanka jednego z pobliskich bloków wracała z kościoła przez lasek. Zeszła ze ścieżki i w krzakach natknęła się na ciała zaginionych chłopców. Kilka godzin później potwierdzono, iż zostali uduszeni, a zbrodnia miała podłoże seksualne.
Rozpoczęto rutynowe czynności. Śledczy szukali świadków wydarzeń z poprzedniego dnia. Jeden z mieszkańców widział ok. godz. 16 młodego mężczyznę przechodzącego przez osiedle. Inny zauważył, jak podszedł do Arka i Roberta przed blokiem, po czym razem ruszyli w stronę przystanku. Kolejna osoba widziała ich już za przystankiem – tam trop się urwał.
Trzydniowe poszukiwania sprawcy, mimo stworzenia portretu pamięciowego, nie przyniosły rezultatu. Był rok 1990 – czas przemian, chaosu instytucjonalnego i braku komputerowej bazy danych o przestępcach. Policja dopiero formowała się z dawnej milicji.
W kryminalnym wydziale katowickiej policji przypomniano sobie o Henryku Kukule z Czeladzi – sprawcy dwóch dziecięcych zabójstw z lat 80. W 1980 roku, mając zaledwie 14 lat, zamordował 5-letnią Karinę w Chorzowie, a cztery lata później 9-letniego Radosława w Krupskim Młynie. Skazany na 15 lat więzienia został objęty amnestią w 1989 r., co skróciło wyrok do 10 lat, a za dobre sprawowanie – zaledwie do sześciu.
W kwietniu 1990 r. opuścił więzienie warunkowo i podjął pracę przy budowie ośrodka dla dzieci w Borowej Wsi. Gdy w Rudzie Śląskiej doszło do kolejnych zbrodni, śledczy gwałtownie powiązali je z Kukułą. W lipcu 1990 r. został zatrzymany i natychmiast przyznał się do winy.
Podczas wizji lokalnej, prowadzonej przez prokurator Joannę Niewiarę z Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej, sprawca szczegółowo opowiadał o dokonanych zbrodniach. Mówił chaotycznie, bez emocji: „Coś mi strzeliło do głowy… jak był gwałt, to oni już nie żyli… najpierw było wesoło, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, śmialiśmy”.
Fragmenty tej czynności śledczej zostały pokazane w programie, w którym tydzień wcześniej apelowałem do widzów o pomoc w ujęciu sprawcy podwójnego zabójstwa w Rudzie Śląskiej.
Henryk Kukuła urodził się w 1966 r. w Chorzowie. Od wczesnego dzieciństwa przejawiał agresję wobec rówieśników. Według matki jako dziecko doznał poważnego urazu głowy, uderzając o stół, a zdarzenie to – zlekceważone i nieleczone – mogło wpływać na jego późniejsze zachowania. Przez pewien czas był pod opieką poradni psychiatrycznej, jednak matka pozwoliła mu odstawić przepisane leki.
W 1980 r., mając 14 lat, zamordował pięcioletnią Karinę S., a po jej śmierci zbezcześcił ciało. Sąd Rodzinny skierował go do Zakładu Wychowawczego w Krupskim Młynie, gdzie w 1984 r. dopuścił się kolejnej zbrodni – skatował na śmierć 9-letniego syna wychowawcy, a następnie zgwałcił zwłoki. Za ten czyn został skazany na 15 lat pozbawienia wolności.
W trakcie odbywania kary Kukuła był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez współwięźniów. W kwietniu 1990 roku opuścił zakład karny, a już w lipcu zgwałcił i zamordował dwóch chłopców w Rudzie Śląskiej. Za te zbrodnie został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Do wyroku doliczono mu 3 lata i 9 miesięcy z wcześniejszej kary oraz dodatkowy rok za napaść na strażnika.
W 2019 roku, po zakończeniu odbywania wyroku w Rzeszowie, został natychmiast skierowany do zamkniętego ośrodka w Gostyninie. Jest tam jedynym osadzonym skazanym za zbrodnie na dzieciach.