Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Dziergany „Rysiek”

3 godzin temu

Najstarsze było zabójstwo bogatego rolnika z okolic Olsztyna. Nigdy nie udało się zatrzymać bezpośredniego sprawcy jego śmierci – niejakiego „Ryśka” – który „miał wydziergany tatuaż na piersi”.

Jest 1 listopada 1981 roku. Na Dworzec Wschodni w Warszawie przyjeżdża krakowskim pociągiem mieszkaniec Nidzicy Łukasz T. Wraca ze Święta Zmarłych do rodzinnego miasta, gdzie znany jest jako „Elegant” – specjalista od rozbojów mający na swoim koncie kilka wyroków. Na ten sam peron przyjeżdża z nieznanego kierunku mężczyzna przedstawiający się jako „Rysiek”. Dwaj panowie natychmiast rozpoznają w sobie bratnie dusze. Dla przypieczętowania znajomości wypijają dwie butelki wódki, następnie wsiadają do pociągu do Olsztyna. Docierają tam następnego dnia rano mocno skacowani.

Tego samego dnia, 2 listopada, w Olsztynie pojawia się wracający również ze Święta Zmarłych i również „wysuszony na wiór” Zbigniew T., pracujący jako murarz w prywatnym zakładzie budowlanym w Barczewie. Musi „zaklinować” kaca piwem, idzie więc do kawiarni „Santos”, gdzie spotyka nieznajomego mężczyznę, który przedstawia się jako Rysiek i prosi Zbigniewa o kupienie butelki wina. Zbigniew spełnia jego prośbę, a nieznajomy proponuje mu, aby wypili alkohol w pobliskiej kotłowni, gdzie pracuje jego znajomy palacz – Hubert Aleksander G. Zbigniew chętnie na to przystaje.

W kotłowni poza palaczem zastają leżącego na pryczy Łukasza T. Trójka przybyszy pije wspólnie wino, a podczas rozmowy Łukasz i „Rysiek” pytają Zbigniewa, czy nie zna w okolicy Olsztyna dobrego miejsca, na które warto by zrobić skok. Zbigniew odpowiada, iż w Olsztynie nie ma dobrego rozeznania, ale za to zna bogatego samotnego rolnika w miejscowości, z której pochodzi, to znaczy w Nowym Dworze koło Nowego Miasta Lubawskiego.

Po nocy w kotłowni Łukasz, Zbigniew i „Rysiek” idą na dworzec i wsiadają do pociągu jadącego do Iławy. Podczas jazdy omawiają plan napadu. Uzgadniają, iż Zbigniew T. doprowadzi ich na miejsce i wskaże, gdzie mieszka przyszła ofiara. Sam nie będzie brał udziału w rabunku, bo Jan J. – tak nazywał się samotny rolnik – zna go osobiście. Mówi kompanom, iż J. może mieć około 200 tys. zł, które przechowuje w metalowej kasetce stojącej na szafie.

Między godziną 18 a 19 Zbigniew T. wskazuje pozostałej dwójce dom Jana J. w Nowym Dworze. Okoliczności im sprzyjają – silny wiatr zrywa sieć elektryczną doprowadzającą prąd do Nowego Dworu, wieś tonie w ciemnościach.

Do obejścia Jana J. dostają się, przechodząc przez płot, ponieważ samotny gospodarz zamyka furtkę na klucz. Znajdują ofiarę w oborze. Jan J. doi krowę, jest zdziwiony widokiem mężczyzn, ale ci odpowiadają, iż chcą sprawdzić instalację elektryczną w obejściu, żeby ustalić przyczynę awarii. Gospodarz idzie z nimi w stronę domu, jednak w pewnym momencie zastanawia go, jak „monterzy” dostali się na teren, skoro furtka była zamknięta. Gdy zaczyna dopytywać, dostaje pierwszy silny cios w twarz od Łukasza T., a następnie w głowę od „Ryśka”. Oprawcy wciągają gospodarza do kuchni i zaczynają przeszukiwać mieszkanie. Gdy J. odzyskuje przytomność, „Rysiek” podbiega, bierze stojący w kuchni but i kilkukrotnie z całej siły uderza nim starca w głowę. Jan ponownie traci przytomność.

Przestępcy nie znajdują kasetki, zadowalają się więc tym, co leży na widoku. Do znalezionej w pokoju teczki pakują stojące w kredensie butelki spirytusu i wódki, kilka paczek cygar, papierosy i parasolkę. „Rysiek” zabiera również znalezione 4 tys. zł i stary zegarek na rękę. Opuszczają dom. Przechodząc przez kuchnię, Łukasz T. widzi konającego gospodarza. Zostawia go jednak, nie udzielając żadnej pomocy. Jan niedługo umiera.

W Radomnie sprawcy wsiadają do pociągu do Iławy. Na dworcu czeka Zbigniew T. Razem z nim jadą do Olsztyna. W pociągu wypijają skradzioną butelkę wódki. „Rysiek” daje Łukaszowi T. 2 tys. zł. Po przyjeździe do Olsztyna idą do kotłowni, w której się poznali, jest jednak zamknięta, wobec czego „Rysiek” bierze półlitrówkę spirytusu i idzie na miasto, żeby ją sprzedać. Od tego momentu Zbigniew T. i Łukasz T. już go więcej nie widzieli. Porzuceni przez kompana spędzają noc na klatce schodowej jednego z pobliskich domów, a rano znów idą do kotłowni, gdzie spotykają palacza dwojga imion.

6 listopada sąsiedzi znajdują zwłoki Jana J. Sekcja wykazuje, iż zmarł na skutek szeregu obrażeń zadanych mu butem przez „Ryśka”. Bezpośrednią przyczyną zgonu było stłuczenie pnia mózgu.

Zarówno Łukasz T., jak i Zbigniew T. zostali schwytani i osądzeni. „Rysiek”, bezpośredni sprawca śmierci Jana J., przez cały czas pozostaje na wolności. Kompani zapamiętali, iż na piersi miał wytatuowany kielich, a nad nim krzyż.

Idź do oryginalnego materiału