W czwartek w Sądzie Rejonowym w Gnieźnie odbyła się kolejna rozprawa w sprawie pięcioletniej Oliwii, która padła ofiarą brutalnego pobicia. Matka dziewczynki przebywa na wolności, natomiast jej były partner i ojczym dziecka, Robert S., jest dowożony na rozprawy z aresztu śledczego. Na salę wchodzi w kajdankach, pod czujnym spojrzeniem policjantów konwojentów.
Sala sądowa wypełnia się napięciem. Myśli kłębią się w głowach dziennikarzy, oskarżonych, adwokatów i prokuratora. Każdy zastanawia się, jaka kara może być adekwatna do wyrządzonej krzywdy. Każdy też myśli o dziecku, które w przyszłości będzie czytać relacje z procesu dotyczącego tragedii, którą przeżyło.
Adwokat reprezentująca pokrzywdzoną dziewczynkę, Magdalena Światowy, mówi wprost:
Są sprawy w życiu adwokata których nigdy się nie zapomni. Z całą pewnością jest to jedna z takich spraw. Po pokazaniu zdjęć obrażeń Oliwii na sali rozpraw zapadła cisza, a jeden ze świadków – ratownik medyczny, który pomagał Oliwce, nie był w stanie powstrzymać łez opowiadając co zastał na miejscu interwencji. Dziecko, które powinno mieć przed sobą tylko beztroskę i miłość – doświadczyło niewyobrażalnego cierpienia. Mam tylko nadzieję, iż wyrok będzie sprawiedliwy i choć trochę dający poczucie społecznej akceptacji za tak straszne czyny. Chciałabym tylko przypomnieć, iż za znęcanie się nad dziećmi grozi do 8 lat więzienia, choć zdaję sobie sprawę, iż dla wielu te 8 lat to i tak za mało. W tej historii zawiedli nie tylko rodzice, ale my jako społeczeństwo. Nie może być przyzwolenia na krzywdy wśród ludzi, a tym bardziej niewinnych dzieci. Żywię, choć pewnie złudną nadzieję, iż nie usłyszymy więcej o takich sprawach.
Robert S., oskarżony o brutalne znęcanie się nad pasierbicą, tłumaczył swoje zachowanie jako jednorazowy impuls, „amok”, wynikający z napięcia i zmęczenia życiem z trójką małych dzieci. Jego zeznania pozostawiają jednak fundamentalne pytania: czy był to jednorazowy wyłom w psychice, czy wierzchołek systemu przemocy, który teraz próbuje zdementować.
Matka dziewczynki, Karolina P., przyznała, iż bała się zgłosić przemoc, obawiając się utraty wszystkich dzieci. Jej zeznania odsłaniają dramat bezsilności i strachu, a także strategię przetrwania w toksycznym związku, w którym przemoc wobec dziecka była codziennością.
Proces wciąż trwa, a oczekiwanie na wyrok wstrzymuje oddech całej lokalnej społeczności. Sąd musi zdecydować, gdzie kończy się rola ofiary, a zaczyna współsprawczyni, a także jakie konsekwencje poniesie sprawca okrutnego pobicia pięcioletniej Oliwii.