Policjantom w Gdańsku wydawało się, iż pilnują odminowywania plaży, chociaż akcję przełożono na kolejny tydzień
Mundurowych o ich pomyłce poinformował dziennikarz jednej ze stacji radiowych
Informacje o tym, iż w piątek nastąpi przerwa w akcji podawano w ogólnopolskich mediach
Policjanci pilnowali plaży bez celu
Od wtorku prowadzona jest akcja odminowywania gdańskich plaż, w związku z czym policjanci obstawiali plaże, by nie dostali się tam turyści, a cała akcja przebiegła bezpiecznie. Problem w tym, iż na piątek 7 października zaplanowano dzień przerwy w działaniach, a co za tym idzie najbardziej niebezpieczne detonacje — min morskich typu GC mają odbyć się w przyszłym tygodniu.
Wtedy też mają zostać wprowadzone dodatkowe środki ostrożności, związane między innymi z ograniczeniem dostępu do plaż i zakazem wejścia do morza w Gdańsku. Jednak turyści spacerujący w Gdańsku już dzisiaj usłyszeli, iż wejście na plaże jest niemożliwe, a miejsca były obstawione przez kilkudziesięciu policjantów.
Mundurowi zostali zapytani przez reportera RMF FM o sens ich dzisiejszych działań. Okazało się, iż policjanci nie mieli pojęcia o zmianie terminu i pełnili służbę na marne. Dopiero po interwencji dziennikarskiej policja wycofała patrole, pilnujące dostępu do plaż w Gdańsku. Od rana, od Jelitkowa po Westerplatte, zajmowało się tym kilkudziesięciu mundurowych.
Jak to się stało, iż policja zamknęła plaże, chociaż o przesunięciu najbardziej niebezpiecznych elementów całej operacji na przyszły tydzień poinformowało wojsko? Co więcej, informacje były ogólnodostępne, bo pojawiły się w mediach.
Stacja RMF FM dowiedziała się, iż pismo o przesunięciu akcji utknęło w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku i do Komendy Miejskiej, która wydawała dyspozycje policjantom, wcale nie dotarło. – Może to błąd techniczny, może ludzki. Wyjaśniamy tę sprawę – powiedział radiostacji Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Strzeżony jak Jarosław Kaczyński
W Gdańsku kilkudziesięciu policjantów pilnowało plaży, na której nie działo się nic niebezpiecznego, podobnie w Poznaniu kilkudziesięciu policjantów pilnowało jednego człowieka, którym jest Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS podczas swojego tournée po Polsce nie rozstaje się z chroniącymi go mundurowymi. I ile logiczne jest, iż polityk może potrzebować wokół siebie osób zapewniających mu bezpieczeństwo, o tyle liczba policjantów jest wręcz absurdalna.
Na początku podawano, iż na spotkaniu Kaczyńskiego z wyborcami w Poznaniu prezes obstawiony był ochroną kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji. Jak podał wreszcie do wiadomości publicznej komendant Piotr Mąka, 23 lipca do działań związanych z pilnowaniem osoby Jarosława Kaczyńskiego zaangażowano aż 189 policjantów oraz 60 pojazdów.