Nie mogę przestać myśleć o tym, co by było, gdyby linka trafiła mnie prosto w szyję. Gdyby tak się stało pewnie już bym tego posta nie napisał – taki wpis zamieścił w swoich mediach społecznościowych Tadeusz Błażusiak, który był bliski śmierci, po tym jak w trakcie treningu zahaczył o stalową linkę rozciągnętą przez nieznanych sprawców.
Cała sytuacja wstrząsnęła środowiskiem motocrossowym. Taddy podzielił się swoim przerażającym doświadczeniem na portalach społecznościowych, publikując zdjęcia dokumentujące skutki tego incydentu. Piszę o tym, by cała społeczność off-road wiedziała, iż są ludzie, którzy są zdolni do takich rzeczy – po prostu dlatego, iż nienawidzą motocykli – wyznał Tadek.
Do zdarzenia doszło 11 listopada, kiedy Tadek jechał swoją codzienną trasą na miejsce treningu. W pewnym momencie uderzył w rozwieszoną nad ścieżką stalową linkę. Uratowało go to, iż trafił na przeszkodę pod kątem, a linka zahaczyła o ramię i kask, w miejscu pomiędzy szczęką a goglami. Jak zaznacza zawodnik, gdyby stalowy drut zsunął się o kilka centymetrów, prosto na jego szyję, konsekwencje mogłyby być tragiczne: Gdyby ten drut trafił mnie prosto w szyję, najprawdopodobniej nie pisałbym teraz tego posta – dodaje.
Na szczęście dzięki szybkiej reakcji lekarzy oraz operacji plastycznej obrażenia twarzy zostały opanowane, choć pozostanie widoczna blizna. Tadek przyznaje, iż wciąż nie może zrozumieć, jak ktoś mógł celowo zagrażać czyjemuś życiu. Nie mogę przestać myśleć o tym, co by było, gdyby linka trafiła mnie prosto w szyję…” – pisze motocyklista.
To, co przydarzyło się Tadkowi, budzi poważne obawy wśród członków społeczności motocrossowej, którzy domagają się dokładnego śledztwa. Przypadek ten jest kolejnym przykładem rosnącej agresji wobec motocyklistów, którzy trenują na terenach leśnych, często narażając się na konflikty z lokalnymi mieszkańcami i innymi użytkownikami ścieżek. Sprawcy tego przerażającego aktu wandalizmu pozostają na razie nieznani.