Program „Czyste powietrze” symbolicznie zamknęli w trumnie. Skandowali „oszuści” i domagali się wypłat za inwestycje, które zrealizowali. Przedsiębiorcy, którzy obsługiwali poprzednią wersję programu „Czyste powietrze” i termomodernizowali domy Polaków dziś protestowali przed Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Kielcach.
„My dajemy ciepło, fundusz zamraża pieniądze”, „Czyste powietrze – nieczysta gra” – z takimi transparentami przed siedzibą kieleckiego funduszu pojawiło się około 100 osób reprezentujących niezadowolonych wykonawców i pełnomocników beneficjentów programu „Czyste powietrze”. Protestujący przynieśli także ze sobą trumnę, wskazując symboliczną śmierć programu, obwiniając w tej chwili rządzących za jego „zarżnięcie”.
– To nasz trzeci strajk z rzędu, byliśmy już w Poznaniu i Łodzi, to jest seria ogólnopolska. Ja przyjechałem tutaj 500 km nie dlatego, iż nie mam co robić w domu, ale z powodu tego, iż czujemy się jako przedsiębiorcy oszukani. Chcemy, by dotarło do opinii publicznej, o co my tak naprawdę walczymy. Absolutnie nie zamierzamy przed tym systemem, który tłamsi przedsiębiorców się ugiąć. Żartem jest to, jakie są zatory płatnicze i to, co fundusz robi, o ile chodzi o wymyślanie w tym biurokratycznym państwie kolejnych rzeczy – kosztorys do kosztorysu – mówił Grzegorz Furman, który przewodniczył protestowi.

Jak podkreślał, obsługuje w programie beneficjentów z całego kraju, także w województwie świętokrzyskim. Odczytał list skierowany do premiera, prezydenta, władz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a także wojewódzkich funduszy, domagając się spotkania w ramach okrągłego stołu i uregulowania zaległości w wypłatach. Te, jak wskazywali, sięgają miliardów złotych, a dziesiątki tysięcy wniosków o płatność pozostają nierozpatrzone.
– Opóźnienia realizowane są już od kilku miesięcy, tymczasem według regulaminu wypłaty powinny następować w ciągu 30 dni od złożenia wniosku. Pieniądze są wypłacane w mniejszych kwotach, niż wcześniej przez fundusze zostały zatwierdzone w umowach. Fundusze odmawiają wypłat, mimo wykonania wszystkich zobowiązań przez strony. Stosują zapisy nowej edycji programu do umów zawartych w poprzednich edycjach. Już w starożytnym Rzymie wiedzieli, iż prawo nie działa wstecz – podkreślał.
Do rozgoryczonych przedsiębiorców wyszli przedstawiciele władz Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki w Kielcach na czele z prezesem Jackiem Skórskim. Na samym początku prezes stanął na schodach i wytłumaczył, iż nie zejdzie do przedsiębiorców niżej, ponieważ podczas ostatniego protestu wystosowano wobec niego groźby karalne, co rozjuszyło zgromadzonych.
– Nie będę w krzyku dyskutował i pozwalał obrażać pracowników oraz siebie po raz kolejny. Nie czuję, żebyśmy my cokolwiek złego zrobili. Nie jesteśmy ani oszustami, ani złodziejami – mówił.

Gdy emocje trochę się uspokoiły, prezes tłumaczył się, iż zaległe wnioski zostały rozpatrzone, ale niewypłacone z winy wykonawców – bo były niekompletne, co spotkało się z ogromnym sprzeciwem protestujących, wskazujących z kolei, iż uzupełnienia, których domagają się fundusze, są dokumentami pierwotnie niewymaganymi w regulaminie.
Prezes mówił też o nieuczciwych praktykach wśród wykonawców, podając m.in. przykład oszukanej beneficjentki, która padła ofiarą sztucznego zawyżania cen przez wykonawców. Przedsiębiorcy protestowali, iż powołuje się na sytuacje, które są wyjątkiem, na co prezes odpowiadał, iż w województwie świętokrzyskim dotyczy to ok. 80 procent przypadków. Okazało się także, iż władze funduszu, jak i przedsiębiorcy inaczej rozumieją słowo „rozliczenie”, bo zdaniem Jacka Skórskiego oznacza to rozpatrzenie wniosków, natomiast zdaniem przedsiębiorców, którzy cytowali internetowe słowniki „uregulowanie należności”.
– Nie wypłacimy żadnego wniosku o płatność, gdy będzie on niekompletny – skwitował Jacek Skórski.
Rozmowy między przedstawicielami przedsiębiorców a władzami funduszu przeniosły się następnie do budynku, gdzie odbywały się bez udziału mediów.

































