Nigdy nie będę musiał udowadniać, iż jestem niewinny…
Wika oglądała telewizję, a jej mąż siedział przy komputerze, gdy zadzwoniła mama.
— Co się stało, mamo? — zapytała ostrożnie Wika, ściszając telewizor.
— Nic się nie stało. Po prostu postanowiłam zadzwonić.
Ale Wika wiedziała, iż mama nigdy nie dzwoniła bez powodu.
— Mamo, mów wreszcie. Znowu Ola coś narozrabiała?
Mama westchnęła.
— Zaczęła mnie męczyć, iż chce do ciebie przyjechać. Chce zdawać na uniwersytet. Kiepsko się uczy, tylko imprezy w głowie. Jaki uniwersytet? U nas jest dobry technikum i szkoła pielęgniarska. Nie chce choćby o nich słyszeć — znów westchnęła.
— Ale my z Nikodemem mamy kawalerkę. Nie wiem, czy wygodnie będzie jej mieszkać z nami — odparła Wika.
— Rozumiem. Boję się, iż po prostu ucieknie do ciebie. Dlatego dzwoniłam, żeby cię uprzedzić. Może ty ją przekonasz? Mnie już nie słucha. Zupełnie się rozpuściła.
— Mamo, ona i mnie nie posłucha. Jak już coś sobie wbije do głowy, nie da się odwieźć. Wiesz przecież. Spróbuję pogadać z wujkiem Staszkiem. Może weźmie ją do siebie.
— Pogadaj, Wiki. Tylko on ma swoją rodzinę. Trochę to niewygodne.
— Dlaczego? W końcu to jego córka. Dobrze, mamo, porozmawiam z nim i oddzwonię. — Wika odłożyła telefon.
— Mama dzwoniła? — Nikodem oderwał wzrok od monitora i spojrzał na żonę.
— Tak. Ola chce do nas przyjechać, zbiera się na studia.
— No i co? Jak się dostanie, to dostanie akademik — Nikodem znów wpatrzył się w ekran.
— Na studia się nie dostanie, a technikum jest i tutaj. Ale ona choćby tam pewnie nie zda. Chce wyjść za mąż, o to chodzi. Pogadam z jej ojcem, może się zgodzi ją wziąć. Powinien. To jego rodzone dziecko. — Wika zamyśliła się.
*Nie, muszę namówić wujka Staszka. Nikodem jest przystojnym mężczyzną. Gdyby nie to, nie wyszłabym za niego. A po Oli można się wszystkiego spodziewać. Na naszym weselu nie spuszczała z niego wzroku.*
Wika i Ola miały różnych ojców. Ojciec Wiki utonął, gdy miała siedem lat. Poszedł z kolegami na ryby, wypił, a potem łowił. Haczyk zahaczył o korzeń w rzece. Ojciec wlazł do wody, żeby go odczepić, i utonął. Kolegowie też byli pijani, nie zdążyli go wyciągnąć.
Młoda i piękna mama została sama z Wiką na rękach. Nie dopuszczała do siebie adoratorów. Gdy Wika była w piątej klasie, do ich szkoły trafił młody i przystojny nauczyciel matematyki. Plotkowano, iż nie przeniósł się tu bez powodu — podobno uciekł z dużego miasta przed nieszczęśliwą miłością.
Został wychowawcą w klasie WWika westchnęła głęboko, patrząc na Nikodęma, który teraz spokojnie pił herbatę, i pomyślała, iż może jednak warto uwierzyć w jego niewinność, bo życie z ciągłymi wątpliwościami byłoby zbyt ciężkie.