Mężczyzna z Toronto, który w zeszłym tygodniu poleciał w kosmos w ramach ostatniego startu rakiety Blue Origin, mówi, iż to doświadczenie „wymyka się wszelkim opisom”.
„Wciąż to przeżywam” – powiedział Henry Wolfond w wywiadzie dla CTV News Toronto w poniedziałek rano. „Łzy ciągle płynęły mi z oczu w ubiegły weekend. Nie wiem, czy to z powodu zapierającego dech w piersiach widoku i uczucia nieważkości, czy też z powodu tego, iż to już koniec tej przygody”.
Wolfond, który pełni funkcję prezesa i dyrektora generalnego Bayshore Capital w Toronto, był członkiem sześcioosobowej załogi na pokładzie rakiety New Shepard, co oznaczało dziewiąty lot turystyczny człowieka statkiem kosmicznym i 28. w historii.
Dyrektor finansowy z Toronto powiedział, iż piątkowy start był poprzedzony latami przygotowań po tym, jak zdecydował się zapisać na lot turystyki kosmicznej zainspirowany tym, inny Kanadyjczyk William Shatner, zrobił to w październiku 2021 roku. Jako zawodowy pilot Wolfond powiedział, iż zawsze marzył o podróży w kosmos, ale „nie rozważał tego poważnie”, dopóki nie zobaczył, jak 90-latek odbywa swoją podróż.
Wolfond powiedział, iż w okresie poprzedzającym start, wziął udział w dwudniowym stosunkowo intensywnym szkoleniu, ucząc się, jak wrócić na swoje miejsce w zerowej grawitacji i omawiając protokoły awaryjne.
Załoga weszła do kapsuły około 35 minut przed startem o 9:30 czasu środkowoeuropejskiego. Po zamknięciu drzwi Wolfond powiedział, iż on i jego koledzy z załogi siedzieli w ciszy przez pół godziny w oczekiwaniu na start. „I w ciągu tych 30 minut, to znaczy, jest trochę hałasu od wentylatorów i innych rzeczy, ale jest dość cicho… wewnętrznie czułem się naprawdę spokojny” – powiedział, zauważając, iż siedzieli na 50 tonach »lotnego materiału napędowego«.
Następnie 100-tonowa rakieta wzniosła się na wysokość ponad 350 000 stóp z prędkością do 2500 mil na godzinę (4023,36 km/h), po czym przekroczyła linię Kármána, uznawaną za granicę przestrzeni kosmicznej. „Wyjrzałem przez okno, spojrzałem w dół i zobaczyłem tylko czerń. I zdaję sobie sprawę: „Och, Ziemia jest tam na górze!”. Jakbyś nie miał żadnego poczucia góry i dołu i to jest niesamowite. A kolor czerni… jest nieporównywalny do patrzenia na nocne niebo. Jest prawie półprzezroczysty. To jak płynny niebieski, taka czarna ciemność” – wspomina Wolfond.
Wolfond mógł zabrać ze sobą na misję kilka osobistych przedmiotów, w tym zdjęcie swoich dziadków, którzy uciekli z Rosji i Ukrainy podczas pogromów na początku XX wieku, oraz zdjęcie swojego teścia, Saula, ocalałego z Auschwitz. Powiedział, iż ma nadzieję, iż jego udział w misji pomoże podkreślić jego ciągłą walkę z antysemityzmem, który nasilił się po ataku na Izrael 7 października.
„To jest maleńka planeta w ogromie wszechświata, a to nad czym pracuję, praktycznie przez całe moje dorosłe życie, to walka z antysemityzmem… Więc w tym czasie pomyślałem, iż przesłaniem, które należy wnieść do tego widoku i tej perspektywy, którą widzę, zwłaszcza w następstwie gwałtownego wzrostu antysemityzmu od 7 października ubiegłego roku, jest nadzieja i próba zaprowadzenia pokoju” – powiedział.
Lot trwał tylko nieco ponad 10 minut od startu do lądowania. Po wyjściu z kapsuły załogowej, wzruszony Wolfond został powitany przez swoją żonę, Rochelle Reichert, i usłyszał, jak mówi, iż nie może się doczekać „ponownego lotu” z nią.
„Chciałbym, aby Rochelle miała takie doświadczenie. Chciałbym tam wrócić ponownie, ale nie mam jeszcze konkretnych planów. To była po prostu spontaniczna reakcja typu: „To było niesamowite. Chcę od razu wsiąść i wrócić” – powiedział.
Nie jest jasne, ile dokładnie Wolfond zapłacił za lot, który podobno może kosztować około 200 000 USD (około 279 600 CAD) za bilet. Podczas pierwszego załogowego lotu New Shepard trzy lata temu, Blue Origin sprzedał na aukcji miejsce w statku, wygrywając 28 milionów dolarów.