Dzwonił do mnie ostatnio jeden z moich starych klientów, który po przeczytaniu jednego z moich felietoników doszedł do wniosku, iż rozminąłem się kompletnie z czasem. Jak słusznie stwierdził, wszystkie gazety, radio, telewizja i cały internet trąbi o kataklizmie imigracyjnym. Wszędzie tylko wieści o bezprawnych deportacjach, lekceważeniu nakazów sądowych, aresztowaniach sędziów imigracyjnych, pomyłkowych deportacjach rezydentów i amerykańskich obywateli itd. A ja, ponoć głuchy na to wszystko, piszę niezmordowanie o jakiejś statystyce, konsekwencjach politycznych braku przyrostu naturalnego, kwestii uznawania lub nieuznawania rozwodów i tak dalej i tak dalej, byle nie o szalejącym przed naszymi oczami pożarze.
Robię to oczywiście świadomie. Obserwując cały ten obłąkany spektakl, zastanawiam się, jak miliony innych, gdzie to wszystko wiedzie i jak to się skończy. Takie rozmyślania, mimo iż uzasadnione chwilą i przelane na papier, nie zaowocują niczym konkretnym, a tylko podgrzewają ogólną histerię. Ja obiecałem przede wszystkim tego nie robić.
Napisałem niedawno, iż ta antyimigracyjna mania powinna się ostudzić gdzieś w okolicy Wielkanocy czy tradycyjnie mniej więcej po stu dniach po objęciu władzy przez nowego prezydenta. Co prawda nie ma jeszcze wystarczających dowodów nadchodzącego opamiętania, ale za to mamy pierwsze oznaki lekkiego wyczerpania Trumpa i spółki. Katastrofalne skutki polityczne i gospodarcze kompletnie bezmyślnej polityki celnej są tu najlepszym przykładem. Może się niedługo też okazać, iż polityczne poparcie dla „masowych deportacji” podzieli losy genialnych pomysłów gospodarczych.
A teraz coś technicznie imigracyjnego na koniec. Co należy zrobić w sytuacji odmowy zatwierdzenia petycji imigracyjnej, takiej jak chociażby I-140 Immigrant Petition for Alien Worker? Naturalnym odruchem jest myśl o złożeniu odwołania lub wniosku o ponowne rozparzenie. Z mojego doświadczenia należy unikać tej drogi, jeżeli tylko jest to możliwe. Odwołania administracyjne są rozpatrywane, delikatnie mówiąc, bez zbytniego pośpiechu. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy na decyzję można było czekać najwyżej dwa lata, ale teraz choćby sam Urząd Imigracyjny nie publikuje orientacyjnego czasu rozpatrywania tego typu wniosków. Mam prawo przypuszczać, iż sprawy nie mają się zbyt dobrze. Co innego można w takim razie zrobić? Należy całą sprawę złożyć ponownie, starając się jak najlepiej uzupełnić niedociągnięcia oryginalnej petycji. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie złożenia wniosku ponownie. Nowe podanie będzie rozpatrywane przez inną osobę, która może wydać całkiem inną decyzję. Podstawą petycji I-140 jest zwykle certyfikat pracy, uprzednio zatwierdzony przez U.S. Department of Labor. o ile oryginalne podanie zostało złożone w ramach ważności certyfikatu, to jego ważność nie wygasa i można ponowić imigracyjną petycję. Zaletą tej operacji jest fakt, iż nowe podanie ma szanse rozpatrzenia w ciągu 6 miesięcy, a po zapłaceniu dodatkowej (dosyć słonej) opłaty, choćby w ciągu 15 dni.
Tomasz Maj, Esq.
[email protected]
718-349-3434
973-575-6311