Co z tą lewicą?

2 dni temu

Dziś w Gazecie Bałtyckiej wywiad z Panem Marcinem Giełzakiem. To Pisarz, publicysta, przedsiębiorca, współprowadzący podcast „Dwie Lewe Ręce”, autor i współautor licznych publikacji, m.in. książek: „Crowdfunding”, „Antykomuniści lewicy”, „O Niepodległość i socjalizm” oraz „Wieczna lewica”, której nowe wydanie ukazało się 15 listopada.

Jak zdefiniować lewicę w XXI wieku?
Ja sam definiuję moją lewicowość jako swego rodzaju lojalność. Mówię tu o wierności określonemu etosowi, pewnej tradycji historycznej, wreszcie wierności polskiemu ludowi, takiemu jaki jest. Od jakobinów polskich przez „czerwonych” w Powstaniu Styczniowych, peepesowsców i legionistów po lewą flankę „Solidarności” był łańcuch pokoleń połączonych myślą prostą: żeby Polska była sprawiedliwsza, nowocześniejsza, silniejsza. I żeby był niepodległa. Mamy też wielkie dziedzictwo oddolnej samoorganizacji społecznej: związkowej, spółdzielczej, samokształceniowej. Ludzie w nią zaangażowani definiowali się przez działanie. Dla mnie lewicowość nie jest doktryną, jest postawą. jeżeli sprowadzić to wszystko do kilku prostych konkretów tu i teraz, to powiedziałbym, iż lewicowa jest dbałość o wysoką jakość i dostępność usług publicznych, upieranie się przy solidarystycznym ładzie podatkowym, rozwiązanie palących problemów społecznych, takich jak brak mieszkań dla młodych, wreszcie zapewnienie, iż nasze państwo będzie suwerenne, silne, służebne i świeckie. Wiek XXI tworzy też wzywania zupełnie nowe takie, jak zapanowanie nad cyfrowymi gigantami poprzez stosowne regulacje i rozwiązania podatkowe. Myślę, iż nadchodzącym stuleciu będziemy też musieli zmienić definicję państwa opiekuńczego dodając do niej wątek tego, iż iż jest to państw zdolne chronić swoich obywateli przed skutkami zmian klimatu.

W Polsce wciąż lewica kojarzy się z PRL, jak według Pana wyrwać lewicę z PRL?
Po 1989 roku grabarze polskiej lewicy wzięli na siebie rolę jej kontynuatorów przy pełnej akceptacji strony post-Solidarnościowej. Główny nurt polskiej inteligencji wykonał uznał, e antykomunizm to zdziczenie i upadek obyczajów, ale antysocjalizm to całkiem normalne stanowisko każdego myślącego człowieka. Stary kadry socjalistyczne wygubiono: jednych zabito, innych więziono, jeszcze innych skazano na imigracją poniewierkę. Lewicę niepodległością spotkał jednak los gorszy niż innych patriotów, bo komuniści tylko ich zniszczyli, oni także ukradli ich tożsamość. Póki nie odzyskamy tych skradzionych sztandarów będziemy żyć w świecie postawionym na głowie, gdzie złodziej jest właścicielem, a gwałciciel jest mężem. Trzeba więc przypomnieć prawdziwą historię polskiej lewicy, podkreślam: polskiej lewicy, a nie polskiej sekcji rosyjskiego ruchu komunistycznego. Trzeba przypomnieć historię, którą pisali Daszyński, Piłsudski, Pużak czy Lipski.

Jak Pan ocenia rządy lewicy w Polsce i dlaczego SLD było i prowadziło politykę liberalną?
Rządy postkomunistów oceniam jednoznacznie negatywnie, między innymi – choć z pewnością nie wyłącznie – z uwagi na ich hurraliberalną politykę społeczno-gospodarczą. A czemu była ona właśnie taka? Cóż, to się da socjologicznie wytłumaczyć, kadry aparatczyków PZPR, które wkroczyły do wolnej Polski nie szły przecież do partii, bo wierzyły w jakiekolwiek ideały, oni tam szli, bo chcieli robić karierę, a przynajmniej po to, aby nie mieć problemów. Taka kadrówka idealnie nadawała się do budowy kapitalizmu łupanego, jak i do wejścia w rolę profitentów wszystkich patologii transformacji ustrojowej i gospodarczej. Wymieleni oni władzę na własność, przywilej wynikający z posiadania legitymacji partyjnej na przywilej powiązani z posiadaniem akcji, udziałów, miejsc w radach nadzorczych, itd. Stworzyli oni, wraz z akceptującą ten układ elitą post-Solidarnościową system, który miał obsługiwać ich interes i interesiki, często kosztem społeczeństwa i państwa.

Czym jest socjaldemokracja?
Socjaldemokracja to, póki co, szczytowy punkt rozwoju socjalistycznej myśli i praktyki. Pozwala ona łączyć efektywność alokacji zasobów, jaką daje rynek z zasadami sprawiedliwości społecznej, jakie gwarantuje sprawne instytucje państwa dobrobytu. W najbardziej rozwiniętych państwach świata w dużej mierze urzeczywistnia ona ideał demokracji społecznej, czyli takiej, która realnie zapewnia prawa obywatela, pracownika, człowieka, podczas gdy liberałowie czy chadecy jedynie je obiecują.

Czy w Polsce mogłaby powstać chrześcijańska lewica?
Mogłaby i powinna powstać. Chrześcijańscy socjaliści to też socjaliści. jeżeli kiedykolwiek powstanie w Polsce autentyczna partia lewicowa to będzie ona „szerokim Kościołem”. Nie będzie ona ciąć po skrzydłach, ale będzie grać skrzydłami: od lewicujących liberałów aż po katolewicę. Współcześnie przykładem takiej partii socjaldemokratycznej jest brytyjska Partia Pracy. Uważam ją za swego rodzaju wzór.

Czy lewica powinna bronić prawa prasy i wolności prasy?
Oczywiście, iż tak. Podpiszę się pod każdą zmianą prawa, pod każdą petycją i apelem, które będą wołać o wzmocnienie wolności słowa w Polsce. Powinniśmy natychmiast usunąć wszelkie zapisy penalizujące znieważenie głowy państwa, uczuć religijnych, itd. Nie oznacza to, iż nie przeszkadza mi nienawiść w Sieci czy grubiański ton naszych debat partyjno-politycznych. Jestem jednak przekonany o tym, iż nie ma takiego urzędnika, ani sędziego na którego scedowałbym prawo decydowania, co mi wolno, a czego mi nie wolno przeczytać.

Jaka jest Pana wizja NATO, biorąc pod uwagę poglądy socjaldemokratyczne?
NATO jest w dużej mierze dziełem lewicy, wystarczy spojrzeć, kto rządził w tych państwach Wolnego Świata, które były jego członkami-założycielami, począwszy od dwóch starych demokracji zachodnich, czyli Francji i Anglii. Po rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie też można było liczyć na lewicowców, takich jak Keir Starmer czy Sanna Marin. Napisałem kiedyś, iż lewica będzie patriotyczna albo nie będzie jej wcale. W polskim kontekście „patriotyczny” siłą rzeczy znaczy „atlantycki”. Przeszłe pokolenia lewicowców musiały o naszą niepodległość walczyć i umierać. My jedynie musimy ją podtrzymać, między innymi poprzez nasz system sojuszy. To uważam, iż musimy razem choćby na wzór skandynawskich socjaldemokracji stworzyć armię i zbrojeniówkę umożliwiające nam obronę własną choćby gdyby sojusze z jakiegokolwiek powodu zawiodły.

Jaka jest Pana wizja UE, biorąc pod uwagę poglądy socjaldemokratyczne?
Uważam, iż istnieje naturalna solidarność między narodami europejskimi, a solidarność ta powinna być odpowiednio zorganizowana. Tym właśnie jest Unią Europejska, próbą instytucjonalizacji tejże solidarności. Uważam, iż musimy być członkiem tego bloku, tam abyśmy byli współtwórcą, a nie jedynie biorącą, praw i reguł, które on tworzy. Wiele zyskaliśmy też na funduszach strukturalnych i spójności, im bardziej oddalmy się od bogatych dzielnic Warszawy, tym wyraźniej widać, iż wspólna, unijna kasa fundowała nam cywilizacyjny skok. Jestem jednak, jako demokrata i socjaldemokrata, jednoznacznie przeciwnym federalizacji UE. Wyrażam tu pogląd identyczny, jak dzisiejsza lewica duńska, irlandzka czy rumuńska, choć inny niż kosmopolityczna lewica Polska. Moim zdaniem nieakceptowalna jest sytuacja, w której Polacy mogli zostać przegłosowani we własnym kraju, iż straciliby kontrolę nad własnym losem, bo zostaliby zepchnięci do pozycji jednej z wielu etnii w ramach europejskiego imperium. Nie umiem też sobie wyobrazić jak miałaby wyglądać demokracja bez demosu, nie ma przecież „narodu europejskiego”, nie ma wspólnoty tożsamości ani interesu między Portugalczykiem i Łotyszem, Belgiem i Polakiem. Zgadzam się więc z francuskim politykiem Philippem Seguinem, iż federalizacja Europy byłaby prawdziwym końcem zasad rewolucji roku 1789. Byłby to projekt technokratyczny i liberalny, oparty na abstrakcjach, a lewica musi być ludowa, socjalna i zakorzeniona w konkrecie, bliska krwioobiegu.

Rozmawiał: Bronisław Waśniewski-Ciechorski

Idź do oryginalnego materiału