Niemiecka gospodarka pod presją, a polsko-niemiecka granica w ogniu nerwów i korków, czy kontrole uderzą w codzienne życie? Most graniczny we Frankfurcie nad Odrą i autostrada A12 już od świtu duszą się pod naporem aut. Korki sięgają kilku kilometrów.

Fot. Shutterstock
Wśród zatrzymanych – kierowcy ciężarówek, pracownicy transgraniczni, mieszkańcy przygranicznych miasteczek. Wszyscy czekają, nerwowo zerkając na zegarki i komunikaty służb. Nikt nie wie, jak długo to potrwa.
Planowane kontrole po stronie polskiej jeszcze nie weszły w życie, a już teraz skutki niemieckich działań odczuwalne są po obu stronach Odry. Eksperci i media grzmią: to nie tylko utrudnienia, to niebezpieczna gra z gospodarką i bezpieczeństwem społecznym.
Biznes bije na alarm
Przedsiębiorcy z niemieckich landów graniczących z Polską nie przebierają w słowach. „To sabotaż” – mówią przedstawiciele Izby Przemysłowo-Handlowej. Branże zależne od pracowników z Polski stają pod ścianą. jeżeli codzienna migracja robocza się załamie, produkcja w wielu zakładach może stanąć.
Szef MSW Brandenburgii ostrzega przed chaosem transportowym i milionowymi stratami. Bez płynnego przepływu ludzi i towarów – przestrzega – Niemcy ryzykują własną stabilność ekonomiczną. A to dopiero początek sezonu urlopowego i eksportowego.
Polityczna mina tyka
Kontrole graniczne stają się nowym punktem zapalnym w relacjach Berlina z Warszawą. Media piszą wprost: to więcej niż walka z nielegalną migracją – to narzędzie politycznej presji i wewnętrznej walki wyborczej.
Coraz głośniej mówi się o erozji strefy Schengen. Powrót barier granicznych to nie tylko cofnięcie zegara historii – to potencjalne uderzenie w jeden z filarów europejskiej integracji. A każda kolejna kontrola może pociągać za sobą kolejne.
Nadciąga graniczny kryzys?
Skalę napięcia widać już teraz, ale to, co wydarzy się po 7 lipca, może przyćmić wszystko. jeżeli Polska rzeczywiście wprowadzi własne kontrole, fala opóźnień i zakłóceń uderzy z jeszcze większą siłą. Małe firmy transportowe, hurtownie, rolnicy i zwykli pracownicy mogą znaleźć się w potrzasku.
Tymczasem rządy obu państw milczą lub ograniczają się do ogólników. Nie ma jasnych planów złagodzenia sytuacji, nie ma rozmów o wspólnym działaniu. A konsekwencje – społeczne, ekonomiczne i polityczne – mogą być znacznie poważniejsze, niż ktokolwiek dziś zakłada.
Czy Europa wyciągnie wnioski z tego granicznego eksperymentu? A może to dopiero początek nowego rozdziału w historii kontynentu, w którym granice znów zaczną dzielić zamiast łączyć?
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl