"Budda" spędzi w areszcie trzy miesiące. Takie zgotowano mu tam "przywitanie"

2 godzin temu
Kamil L. pseudonim "Budda" oraz jego partnerka Aleksandra K. decyzją sądu trafią na trzy miesiące do aresztu, o czym redakcję naTemat.pl poinformował w środę rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala. Tymczasem w mediach społecznościowych dostępne jest nagranie, które pokazuje, jak youtubera "przywitano" przed aresztem już we wtorek.


"Budda" trafił na trzy miesiące do aresztu


Szczeciński sąd zajął się w środę wnioskami o areszt, w tym dla "Buddy". Prokuratura oskarża w sumie 10 osób o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała m.in. prać pieniądze oraz organizować nielegalną loterię online.

Do sądu o zastosowanie aresztu wpłynęło pięć wniosków. Dotyczyły one: Kamila L. ("Buddy"), Tomasza Ch., Adama U., Bartosza G. oraz Aleksandry K. ("Grażyna").

Rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala przekazał w środę po południu naTemat.pl, iż sąd wyraził zgodę na areszt całej piątki, w tym "Buddy". Trafią oni do aresztu na trzy miesiące. Decyzję wydał Sąd Rejonowy Szczecin Prawobrzeże Zachód.

Wobec pozostałych pięciu podejrzanych: Wiesławy G., Aleksandry M., Rafała H., Michała L. i Damiana S. zastosowano środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym. Mówimy tutaj o zakazie opuszczania kraju, dozorze policji oraz poręczeniu majątkowym.

Tak fani przywitali "Buddę" przed aresztem


Jeśli chodzi o samego "Buddę", to jego fani przywitali go już we wtorek przed aresztem śledczym w Szczecinie. Na nagraniu widać mężczyzn, którzy sportowymi autami pojawili się przed tym miejscem. Na nagraniu słychać ryk silników i tzw. pop&bangs (strzały z rur wydechowych).

"Przywitaliśmy pięknie Buddę w Szczecinie. Budda oddawaj hajs za losy ch***" – słyszmy na filmie. Jest też apel do policji. "Panowie policjanci dajcie nam tylko pięć minut i nie przyjeżdżajcie" – pada na nagraniu.

"Jesteśmy pod aresztem na Kaszubskiej. Pozdrawiamy wszystkich. Spi*** zanim nas zgarną" – krzyczy jeden z mężczyzn.

Również w sieci jest sporo osób broniących "Buddy". "Szczerze? Możecie mnie zjeść w komentarzach, dla mnie to i tak jest gość, miał pomysł na siebie, umiał go sprzedać. A nazywają go przestępcą – wobec państwa. Owszem w świetle prawa o ile mu to udowodnią" – brzmi jeden z komentarzy pod jego ostatnim postem.

"Budda" ma fanów, którzy go bronią za wszelką cenę


Jeszcze inna osoba twierdzi, iż "gość ma jaja". "Dopóki była opcja coś wygrać, to Kamil dobry. Jak dawał hajs, to dobry. Noga się powinęła, już źle... Złodziej i oszust? Jak dla mnie – nikogo nie zabił, nie handlował narkotykami, nie handlował ludźmi, nie handlował organami, działał na korzyść ludzi i swoją. To nie jest przestępca" – broni go ten człowiek.

Czytając te komentarze, można wpaść w niezłe osłupienie. Nikomu z broniących "Buddy" nie przyszło do głowy, iż jego dobroczynność mogła być zwykłą "charity washing", aby ukryć pewne działania i zbudować sobie pozytywny wizerunek.

W "charity washing" zwykle kompensacja darowizn bardzo rzadko przewyższa szkody, jakie wyrządzają praktyki biznesowe. A przypomnijmy, iż już we wtorek śledczy podali, iż "zarzuty dotyczą czynów polegających na uszczuplaniu należności Skarbu Państwa z tytułu podatku VAT, w związku z wystawieniem nierzetelnych faktur, które nie dokumentowały rzeczywistych zdarzeń gospodarczych".

Idź do oryginalnego materiału