W sobotę, podczas jednej z największych demonstracji w historii Serbii w Belgradzie doszło do nieoczekiwanego incydentu – nagły, głośny dźwięk, przypominający odgłos lecącego pocisku lub spadającego samolotu, przerwał 15-minutową ciszę poświęconą pamięci 15 ofiar tragedii w Nowym Sadzie. Hałas wywołał panikę wśród zgromadzonych i na chwilę zmusił ich do ucieczki z jednej z głównych ulic stolicy.
Chociaż źródło dźwięku pozostaje nieznane, niezależny portal N1 przytoczył opinię eksperta wojskowego Aleksandara Radicia, który stwierdził, iż był to efekt użycia broni akustycznej. Radić określił go mianem „działa dźwiękowego” – narzędzia, które, według niego, znajduje się na wyposażeniu serbskich sił bezpieczeństwa. Podobne przypuszczenia wysunął jeden z przedstawicieli opozycji, na co również powołuje się N1.
– Jedyne, czemu miał służyć ten akt, to demonstracja siły, pokaz arogancji i przejaw pogardy wobec własnych obywateli – powiedział Radić. Policja jednak zaprzeczyła, jakoby użyto armaty dźwiękowej, podkreślając, iż jej zastosowanie byłoby niezgodne z prawem.
[BAD VIBES] Subsonic Weapon used on the crowd in Belgrade today, making them react like some kind of magic attacked them
byu/Supersecko inwoahdude
Sobotnia manifestacja była zwieńczeniem długotrwałych protestów, które rozpoczęły się z inicjatywy serbskich studentów. Demonstranci domagają się wyjaśnienia okoliczności tragedii w Nowym Sadzie, gdzie 15 osób poniosło śmierć pod gruzami po zawaleniu się części dachu stacji kolejowej. Budynek ten niedawno przeszedł renowację w warunkach budzących kontrowersje – projekt realizowały chińskie firmy oraz przedsiębiorstwa rzekomo powiązane z rządzącą Serbską Partią Postępową (SNS).
Na początku serbskie władze twierdziły, iż dach nie był objęty remontem, jednak później przyznały, iż także ta część budynku została przebudowana.
Protesty nie ograniczają się jednak tylko do tej sprawy – manifestanci wyrażają szerszy sprzeciw wobec polityki prezydenta Aleksandara Vučicia i jego ekipy. Wśród podnoszonych zarzutów znajdują się oskarżenia o korupcję, nepotyzm, niewłaściwe zarządzanie zasobami kraju, fałszerstwa wyborcze, ograniczanie wolności mediów oraz brak przejrzystości w śledztwach dotyczących wcześniejszych tragicznych incydentów z udziałem urzędników państwowych.
Podsumowując wydarzenia sobotniego wieczoru, Vučić poinformował, iż 56 osób odniosło obrażenia, a 22 zatrzymano pod zarzutem aktów wandalizmu i napaści. Jak podkreślił, żadna z rannych osób nie znajduje się w stanie zagrożenia życia.
– To była demonstracja przepełniona negatywną energią, gniewem i wściekłością wymierzoną w rząd – skomentował Vučić.
Na kilka dni przed protestem prezydent ostrzegał, iż służby „aresztują każdego, kto będzie zakłócał porządek”. – Mamy państwo i pokażemy wam, czym ono jest – zapowiadał.
W piątkowy wieczór do Belgradu przybyły tysiące studentów i innych uczestników demonstracji, pomimo obaw, iż rząd może próbować utrudnić dojazd do stolicy. W sobotę policja zamknęła główny most oraz zawiesiła działanie transportu publicznego.
Mimo napiętej atmosfery nie odnotowano masowych działań represyjnych ze strony sił porządkowych ani poważnych starć pomiędzy demonstrantami a tajemniczymi zamaskowanymi osobami, które protestujący podejrzewają o powiązania z rządem.
Vučić, który od 2014 roku jest niekwestionowanym liderem politycznym Serbii, uchodzi za nacjonalistę, jednak stara się prowadzić zrównoważoną politykę zagraniczną. Podkreśla swoje bliskie relacje zarówno z USA i Unią Europejską, jak i z Moskwą oraz Pekinem.