23 sierpnia, po 2 tygodniowej przerwie postanowiłem przyjechać na miejsce i zrobić kilka ostatnich fotek. Śledztwo już trwało. Nie wiedziałem, iż zjawiając się tylko wybrałem czas i miejsce na przeprowadzenie czynności.
Tuż po 16:00 4 funkcjonariuszy wyszło nagle z bramy od strony Batorego, dalszych dwóch wyskoczyło z auta, którym podjechali od tyłu. Wszystko działo się 50 metrów przed wjazdem do ministerstwa. W tym samym miejscu stałem i robiłem zdjęcia już od godziny. Otoczyło mnie 6 funkcjonariuszy, z tego dwóch z widoczną bronią. Jeden z nich, porucznik Paweł Sielczak, złapał mnie za rękę i wyrwał mi telefon, którym utrwalałem interwencję. Gdy mi go oddano, nagrania już nie było. Chciałem zadzwonić na Policję, nie pozwolono mi. Kazano mi pójść z nimi. „Zapraszam, nie gryziemy”- powiedział porucznik, wskazując gmach MSWiA. Zostałem zatrzymany.
Nie rozglądaj się. Patrz się przed siebie – usłyszałem prowadzony przez czterech agentów korytarzami budynku ABW. Zaprowadzono mnie do małego pokoju. Mimo późnej piątkowej pory przez pokój przewinęło się 7 czy 8 funkcjonariuszy. Dokładnie mnie przeszukano, zabrano telefon i aparaty. Następnie pojechaliśmy na przeszukanie domu. Tam przetrzepano moje rzeczy, zabrano dysk twardy, pendrivy i następny telefon komórkowy. Wszystko miało wywrzeć na mnie mocne wrażenie. Na koniec porucznik powiedział, iż jeżeli znowu pojawię się w okolicy ich budynku, zostanę zatrzymany na 48 godzin a jeżeli to nie zadziała to trafię na 3 miesiące na Białołękę. Przeszukanie nie ujawniło niczego nielegalnego. Dysk twardy z w pełni legalnym oprogramowaniem, kilka pendrivów a na szafie zbiór przedwojennych Tygodników Ilustrowanych. Czterech funkcjonariuszy najwyraźniej nie wierząc, iż ktoś może mieć aż tak czyste lokum udało się potem na Komisariat i nasłało na mnie dodatkowo Policję, której zadaniem było sprawdzenie czy rzeczywiście mieszkam pod podanym adresem. Była to ósma interwencja Policji w tej sprawie przeprowadzona na żądanie ABW.
Wszystko odbyło się na tak zwaną legitymację ale zostało potem zatwierdzone przez zakłopotanego wybrykiem ABW prokuratora. Wybryk ABW został dostrzeżony przez prasę, która zamieściła opis na pierwszej stronie Gazety Stołecznej w tekście „ABW przeszukała mieszkanie blogera”.
Wpisując to wydarzenie w przedwyborczą debatę i porównując ze sprawą „Antykomora”, chociaż chyba nie ma zbyt wielu podobieństw. „Antykomor” wzbudził wiele wątpliwości i krzyk po stronie PIS. Został finalnie uniewinniony od zarzutu obrazy głowy państwa w drugiej instancji i skazany za fałszowane legitymacji ujawnionej w czasie przeszukania. W moim przypadku sprawa pozostało mniej perspektywiczna bo można robić zdjęcia funkcjonariuszom publicznym z chodnika a przeszukanie nic nie dało, poza tym, iż miałem zdjęcia które robiłem. Co nie jest zbyt odkrywcze. Paradoksalnie przez brak oczywistej politycznej agendy, chociaż co jest niepolityczne, ta sprawa nie przyciąga takiej uwagi.
Zatrzymane rzeczy oddano mi 7 października, razem ze wszystkimi, tak myślę, zrobionymi zdjęciami. Co chyba jasno opisuje stan prawny tej sprawy. Nie ma tam żadnego „tajnego” ruchu. Byłoby to co najmniej niemądre z powodów opisanych w rozdziale pierwszym. Położenie tego miejsca to wyklucza. Obok jest Ambasada Turcji, Rosyjskie Centrum Wizowe i ruchliwa ulica. Dlatego to zatrzymanie nie ma nic wspólnego z celami kontrwywiadowczymi. Tego akurat jestem pewien.
Podstawa prawna przeszukania dotyczy uprawnień do przetwarzania danych osobowych. Robienie zdjęć to zbieranie danych osobowych, Posiadanie tych zdjęć na nośniku, np. w aparacie to ich przetwarzanie. Truizm. To utożsamianie robienia zdjęć z przetwarzaniem danych można jeszcze zrozumieć. Jednak przed nadużywaniem paragrafu chronią liczne wyjątki, dla prasy, zastosowań literackich, naukowych i prywatnych oraz przepisy dotyczące fotografowania funkcjonariuszy publicznych. Tego nie uwzględniono. Mamy więc do czynienia w najlepszym wypadku z wyrywaniem paragrafów z kontekstu prawnego, czemu co zaskakujące, uległ prokurator. Nie dowiemy się też jaki to cel usprawiedliwiał rewizję osobistą, przeszukanie mieszkania na oczach rodziny i zabranie niezbędnych do funkcjonowania przedmiotów. W dokumentach ABW można najwyżej przeczytać, iż zebrany przed zatrzymaniem materiał uprawdopodabniał, iż popełniono dany czyn. Nie zostanie jednak podane co konkretnie. Tak każdy może sobie napisać co mu akurat pasuje. Jest tak z powodu niejawności, która często jest tylko wymówką przykrywającą brak dowodów. Takie podejście nie broni się w trybie procesowym, ale robi wiele złego. W tym przypadku od razu sięgnięto po tą metodę.
Niejawność działań to podstawowa cecha służb specjalnych. Odróżnia ją od innych służb mundurowych. Dodamy do tego zupełny brak kontroli i mamy mentalny stan ABW.
Fakty pozostają faktami. Zostałem zatrzymany, pozbawiony na miesiąc komputera i telefonów. Grożono mi i wywierano na mnie psychiczną presję. interesujące czy to będzie normą w powstającym Ministerstwie Bezpieczeństwa Narodowego.
Dlaczego mnie zatrzymano? Z ręka na sercu, nie wiem. Zdjęcia, w tym miejscu to żadna nowość. Regularnie robi je telewizja, prasa, Ambasada :), przejeżdżające samochody, Google i cała masa innych firm oraz osób. Ewidentnie coś sobie ubzdurali, np. iż będę masowo ujawniał wizerunki pracowników. Doszedł do tego powiększający obawy i ciekawość zbieg okoliczności z nominacją Elżbiety Witek i objęciem MSWiA przez Kamińskiego. A reszta to już tylko efekt braku szacunku dla prawa i zwykłych ludzi. Mimo tego wszystkiego nikt ze mną nie porozmawiał.
Ten przykład należał do prostych i o względnie spokojnym przebiegu. Znacznie gorzej jest kiedy przypadkiem znajdziemy się w środku niejawnej realizacji. Wtedy to dopiero jest wolna amerykanka. Myślisz, iż to jakaś mafia, a to służby. Nie daj Boże jak im rozwalisz tą realizację. Racje nie są istotne, komunikacja nie istnieje.
Pierwsza część relacji
Druga część relacji
Trzecia część relacji
Czwarta część relacji
Piąta część relacji
Szósta część relacji