Bloger na Rakowieckiej cz. 1 Zdjęcia do bloga

5 lat temu

Na początku sierpnia postanowiłem porobić zdjęcia do serii artykułów, które będę zamieszczał na blogu. Zdjęcia robiłem kilka dni z rzędu łącznie do 8 sierpnia. Wpadałem na trochę po południu a potem jechałem do domu.

Kompleks MSWiA i ABW, posiada dwa wyjazdy. Kiedy się zjawiałem wybierałem czy stanę na chodniku od strony wjazdu na Rakowieckiej czy od strony bramy na Batorego. Z podobnego miejsca, z którego zdjęcia robi np. TVN. W moim przypadku od początku zaczęły się jakieś cyrki. Na start przychodzili SOPowcy, legitymując mnie i zadając pytania. Co robię? Zdjęcia. Po co? Do bloga. Ok, to jeszcze zrozumiałe. Ale potem przyjeżdżała Policja. Legitymowała mnie i zadawała te same pytania. Stało się to rytuałem przy każdych moich odwiedzinach. W sumie w trakcie wszystkich moich pobytów 7 razy podchodziła SOP i tyle samo razy na miejsce przyjeżdżała wzywana przez ABW Policja. Tak jakby z dnia na dzień cel mojego pobytu, dane osobowe lub zawartość etui na aparat miały się zmienić. Za każdym razem cierpliwie i uprzejmie wyjaśniałem po co tam jestem i SOPiści oraz Policjanci zostawiali mnie w spokoju. Niestety traciłem w ten sposób kilkadziesiąt minut. Dziwne? Był to dopiero początek wygłupów MSWiA i Agencji Bezpieczeństwa. Podobno w każdym szaleństwie jest metoda ale w tym dostrzegam tylko brak metody.

Z tego samego miejsca zwykle filmuje TVN. Ale Policja nie blokuje wyjazdu.

Przez to nieproporcjonalne zainteresowanie moją osobą, pracownicy, przy dużym udziale dyżurnego ABW, zaczęli sobie coś wkręcać. A byłem przecież już wielokrotnie sprawdzany i legitymowany. Kilkanaście razy wyjaśniałem cel robienia zdjęć. Ledwo miałem czas żeby faktycznie zrobić zdjęcie.

I z drugiej strony. Po co? ABW łatwo spala cudzy czas. SOP już mnie sprawdził. Policja zresztą też. W momencie robienia tego zdjęcia SOP i Policja legitymowały mnie już 8 razy!

Pierwszym efektem tej grupowej reakcji, było unikanie przez pracowników wyjazdu, przy którym stałem. Zafascynowało mnie to. Zupełnie nie tego się spodziewałem. Bardziej przypominało to Safari niż serię zdjęć jaką zaplanowałem.

Rakowiecka. Wielu kierowców wolało nie wyjeżdżać od strony, z której robiłem zdjęcia

Rozwój tego zjawiska polegał na zamykaniu na mój widok bram wyjazdowych i przepychaniu ruchu na przeciwną stronę.

Najpierw zamknięto bramę od Rakowieckiej

Kiedy objeżdżałem budynek i zajmowałem nową pozycję, powtarzało się to samo. Zamykano bramę i wszyscy musieli wyjeżdżać stroną, którą właśnie opuściłem. Taki niezamierzony urzędniczy crowd control.

Batorego. Na mój widok, szybki telefon do szefa i zamknięcie bramy.
Z powodu tego, iż robiłem zdjęcia kazano wszystkim wyjeżdżać od drugiej strony.
Najwyraźniej tamta strona różniła się czymś od tej. Pewnie poziomem profesjonalizmu… w robieniu zdjęć.
Otóż bramę przy Rakowieckiej obserwują kamery Ambasady Turcji. 24/7 Widok spod bramy ABW na Rakowieckiej.
Autor: Google Street. Widok spod pracujących non-stop kamer Ambasady Turcji na główną bramę wjazdową ABW przy Rakowieckiej. Gdzie w tym jakiś sens? Ktoś to rozumie?
Jak tu zrobić zdjęcie Kamińskiego?
Kolejny zawrócony.

Przez dwa dni, zależnie od której strony byłem, zamykano wjazd i wypychano cały ruch do drugiej bramy. Potem najwyraźniej uznano, iż to przesada i już tylko kanałami wewnętrznymi informowano pracowników, przy którym wyjeździe jestem. Nie był to jednak koniec. W Departamencie Karnym ABW, z najbardziej zaufanych plutonowych, porucznik Sielczak zaczął montować grupę specjalną. Nie wymierzoną bynajmniej w firmę z Mountain View czy placówkę dyplomatyczną Erdogana, ale we mnie, faceta z aparatem za 370 złotych.

Pierwsza część relacji

Druga część relacji

Trzecia część relacji

Czwarta część relacji

Piąta część relacji

Szósta część relacji

Idź do oryginalnego materiału