W Białymstoku upamiętniono w czwartek ofiary w 83. rocznicę spalenia przez Niemców Wielkiej Synagogi w tym mieście
Według różnych przekazów, niemieckie oddziały spędziły do synagogi od 600 do tysiąca Żydów i podłożyły ogień.
Datę 27 czerwca 1941 roku przyjmuje się za początek eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku.
W południe przy pomniku upamiętniającym tamte wydarzenia – przedstawiającym spaloną kopułę – który stoi w miejscu dawnej Wielkiej Synagogi, kwiaty złożyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, organizacji społecznych upamiętniających Żydów, służby mundurowe.
„27 czerwca 1941 roku to jedna z najtragiczniejszych dat w historii naszego miasta. To jednocześnie data, która symbolizuje koniec pewnej epoki związanej z tym, iż Białystok przez dziesiątki, setki lat był miastem wielu wyznań, wielu narodów” – podkreślał w przemówieniu zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.
Mówił, iż w wyniku działań niemieckiego najeźdźcy kilkaset, a może choćby tysiąc osób zginęło w płomieniach synagogi, która – jak zaznaczył – była jednym z symboli Białegostoku.
Rudnicki mówiąc o historii, podkreślał, iż tworzą ją ludzie i ich opowieści, których są bohaterami. Przywołał historię ostatniego Bialystokera, Bena Midlera, który w swoich wspomnieniach pisał, iż 27 czerwca 1941 roku skończył 13 lat i zgodnie z żydowską tradycją miał obchodzić bar micwę, a w Wielkiej Synagodze czytać Torę.
„Niestety, to, co się wydarzyło, przekreśliło ten plan, przekreśliło jego wejście w dorosłość i – jak sam wspominał – był to jego najgorsze urodziny w życiu. Był świadkiem tego wszystkiego, tego całego zła, które działo się na ulicach naszego miasta, które zgotowali naszym braciom, Żydom, naziści” – powiedział wiceprezydent.
Podkreślił, iż ta historia jest przykładem tego, co ludzie mogą zrobić drugim. Dlatego – jak zaznaczył – naszym obowiązkiem jest przeciwdziałać temu, by takie historie już się nie powtórzyły.
„Naszym zadaniem jest też przywoływanie pamięci o tych, którzy przeżyli, o bohaterach naszych czasów” – mówił.
Dziękował wszystkim osobom, dzięki którym inni pomogą pamiętać o tych, którzy jeszcze niedawno tworzyli miasto.
Wojewoda podlaski Jacek Brzozowski powiedział, iż ten „kres istnienia” społeczności żydowskiej w mieście był spowodowany przez zło, „fanatyczną politykę nazistowskich Niemiec”, a obowiązkiem dobrych ludzi jest reagować na zło, nie można tolerować zła, trzeba na nie reagować, nie wolno być obojętnym. Dodał, iż tak samo ważna jest pamięć i to nie tylko ze strony władz. „(…) budowanie pamięci jest obowiązkiem nas wszystkich bez względu na to jakie funkcje pełnimy w danym momencie” – dodał Brzozowski.
Marszałek województwa podlaskiego Łukasz Prokorym dodał, iż po spaleniu białostockiej synagogi, podobne akty barbarzyństwa działy się w innych miejscach w regionie. „Po wojnie z holocaustu ocaleli tylko nieliczni przedstawiciele wielotysięcznej społeczności żydowskiej w Białymstoku. Dziękuję wszystkim, którzy nieustannie podtrzymują świadectwo o tej wojennej tragedii. Niech pamięć o niej posłuży nam do budowania życia w spokoju i wzajemnym szacunku dla wszystkich narodu i religii. Taki Białystok, województwo, kraj i europejską wspólnotę chcemy tworzyć” – powiedział marszałek.
Czwartkowym obchodom towarzyszyło sympozjum „Biała Droga – żydowscy lekarze Białegostoku i regionu”, na wieczór zaplanowano otwarcie wystawy poświęconej rzeźbie „Kobieta z powstania w getcie białostockim” czeskiej artystki Ludmiły Stehnovej, a na zakończenie obchodów koncert „Groys Shul” Alicji i Rafała Grabowskich.
Wielka Synagoga, która znajdowała się przy ul. Bożniczej (obecnie Suraskiej) została wzniesiona w centrum Białegostoku w latach 1909-1913. W okresie międzywojennym była najokazalszą synagogą białostocką i cieszyła się największym prestiżem wśród wszystkich bożnic tego miasta.
W ocenie historyków dramat, który rozegrał się tam 27 czerwca 1941 roku (data zwana jest „czarnym piątkiem”), był początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku. Według różnych przekazów (dokładnych danych brak) niemieckie oddziały spędziły do Wielkiej Synagogi od ok. 600-700 do tysiąca Żydów, uwięziły tych ludzi w środku i podłożyły ogień.
Z pożaru ocalało tylko kilkanaście osób. Ludziom tym udało się uciec, bo tylne okno otworzył – narażając własne życie – polski dozorca Józef Bartoszko. Jego relacja znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym. Niemcy przeprowadzili też wtedy obławę na ulicach i podpalili żydowską dzielnicę, gdzie zginęło kolejnych ok. tysiąca osób.(PAP)