Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w czwartek proces mężczyzny oskarżonego o przemyt z Hiszpanii do Polski ponad 40 kg marihuany
Narkotyki ukryto w specjalnej skrytce samochodu. Białostocki sąd okręgowy nieprawomocnie skazał go na blisko pięć lat więzienia. Wyrok zaskarżyły obie strony.
W kwietniu zapadł w tej sprawie wyrok 4 lat i 7 miesięcy więzienia, dodatkowo sąd orzekł 40 tys. zł grzywny. Prokuratura chciała 10 lat więzienia oraz 60 tys. zł grzywny i taki wniosek ponowiła w apelacji. Obrona chce uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji. Wyrok ma być ogłoszony na początku grudnia.
O przemyt oskarżony został 38-letni mężczyzna, który pożyczonym busem wyjechał za granicę, by motocyklem do motocrossu pojeździć po Hiszpanii. Bus wrócił do Polski na lawecie; w specjalnej skrytce, wykonanej pod sufitem pojazdu, przewożono narkotyki.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, w październiku 2021 roku oskarżony wziął udział – wraz z innymi nieustalonymi osobami – w organizacji i przerzucie z Hiszpanii do Polski ponad 40 kg marihuany. Śledczy zarzucili mu też, iż podrobił list przewozowy (podpisał się za właściciela), potrzebny do transportu busa z Hiszpanii do kraju i odbioru samochodu.
Białostocką policję zawiadomiła firma przewozowa, której zlecony został przewóz tego auta na lawecie; pracownicy przewoźnika nabrali podejrzeń, iż mogą być w nim narkotyki. Do zatrzymania doszło w centralnej Polsce, gdy oskarżony odbierał busa w umówionym miejscu na stacji benzynowej.
Ani w śledztwie, ani przed sądem, oskarżony nie przyznał się; zapewniał, iż nie wiedział, iż w pojeździe jest duży transport marihuany.
Sąd Okręgowy w Białymstoku nie miał jednak wątpliwości, iż oskarżony wziął udział w przemycie narkotyków z Hiszpanii. Skazał go za to nieprawomocnie na 4 lata i 6 miesięcy więzienia; kara łączna, która jest o miesiąc wyższa, obejmuje też podrobienie podpisu w liście przewozowym. Sąd orzekł też 40 tys. zł grzywny. Kara obejmuje też nie tylko przepadek marihuany, ale i busa użytego do przemytu.
Obrona kwestionuje m.in. opinię biegłego, który badał skrytkę w busie. Uważa też, uznając iż proces miał charakter poszlakowy, iż sąd pierwszej instancji nie wziął pod uwagę innych, w jego ocenie – równie wiarygodnych – wersji zdarzeń, które nie wskazują na udział jego klienta w tym przemycie. Uważa też, iż w pierwszej instancji naruszone zostało prawo oskarżonego do obrony. W mowie końcowej mec. Artur Przybora długo mówił – kwestionując je – o wynikach badań daktyloskopijnych i DNA z worków, w których przemycano narkotyki.
„Nie zgadzam się z obrońcą, iż był to proces poszlakowy, tutaj mieliśmy konkretne, jasne dowody (…). Ewidentnie oskarżony nie działał sam, działał w zorganizowanej, kilkuosobowej grupie” – mówił w mowie końcowej prok. Grzegorz Giedrys z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Dodał, iż wszystko wskazuje na to, iż skrytka została wykonana już w Polsce, a nie – na gorąco – w Hiszpanii.
„Marihuana jest często traktowana w sposób dość lekceważący, ale trzeba pamiętać, iż to jest najpopularniejszy narkotyk wśród polskich dzieci, wśród uczniów szkół podstawowych. Najczęściej zaczyna się +zabawę+ z narkotykami od marihuany i ten narkotyk często stanowi wstęp do dalszej +przygody+ z narkotykami” – dodał prok. Giedrys.(PAP)