Bejdy obroniły się przed kurnikami. Wójt stanął po stronie mieszkańców

slowopodlasia.pl 2 godzin temu
Pod koniec listopada 2023 roku do urzędu gminy Olszanka trafił wniosek o wydanie decyzji środowiskowej dla inwestycji obejmującej sześć kurników do chowu brojlerów wraz z infrastrukturą towarzyszącą. Obiekty miały stanąć w odległości ok. 500 metrów od zabudowań mieszkalnych i 800 metrów od granicy obszaru Natura 2000 Dolina Liwca. Według dokumentacji w kurnikach mogłoby znaleźć się choćby ponad pół miliona sztuk drobiu.Od początku mieszkańcy Bejd i okolicznych wsi podkreślali, iż nie chcą żyć w sąsiedztwie tak ogromnej fermy. Wskazywali, iż gmina Olszanka już dziś należy do najbardziej obciążonych inwestycjami tego typu – działa tu ponad 120 obiektów znacząco oddziałujących na środowisko, co daje średnio 1,5 takiego zakładu na kilometr kwadratowy.Plany inwestoraInwestor, mieszkaniec gminy Mordy, zapowiadał budowę kompleksu kurników zdolnego pomieścić około 250–576 tys. sztuk brojlerów. Dokumentacja przewidywała także budowę dwóch studni głębinowych z rocznym poborem ponad 40 tys. mł wody. Samorząd odmówił przyłączenia fermy do wodociągu, tłumacząc, iż priorytetem jest zapewnienie mieszkańcom wody pitnej.Planowana inwestycja rodziła jednak znacznie więcej obaw niż tylko nadmierne zużycie wody. Z raportów wynikało, iż obsługa fermy wiązałaby się z intensywnym transportem – choćby ośmioma kursami ciężarówek w ciągu dnia i trzema nocą. Do tego dochodził problem odorów, pyłów, odpadów i ścieków. Mieszkańcy ostrzegali, iż konsekwencją może być trwały spadek wartości nieruchomości i pogorszenie jakości życia w całej okolicy.Czytaj też: Ptasia grypa w powiecie łosickim. Są nowe regulacjeMieszkańcy mówią dośćNa początku stycznia w świetlicy wiejskiej w Bejdach odbyło się spotkanie konsultacyjne z udziałem mieszkańców, władz gminy i inwestora. Atmosfera była napięta, a głos społeczności jednoznaczny – nikt nie chciał przemysłowych kurników za płotem. Sprzeciw wobec inwestycji nie ograniczył się do indywidualnych protestów. W akcję włączyły się koła gospodyń wiejskich, ochotnicze straże pożarne i lokalne stowarzyszenia ekologiczne. Na szczególną uwagę zasługuje inicjatywa mieszkańców, którzy postanowili przeznaczyć środki z funduszu sołeckiego na przygotowanie kontrraportu. Dokument szczegółowo wykazał obciążenia środowiskowe i społeczne, jakie wiązałyby się z budową fermy. Stał się on jednym z kluczowych argumentów w późniejszych decyzjach urzędników.Wójt gminy Olszanka, Dariusz Wojtczuk, podkreśla, iż procedura była prowadzona w sposób transparentny, z udziałem instytucji opiniujących i lokalnej społeczności. Rozprawa administracyjna przeprowadzona w świetlicy w Bejdach pozwoliła wszystkim stronom przedstawić swoje racje. We wrześniu 2025 roku, po analizie całego materiału dowodowego i kontrraportu, wójt wydał decyzję odmowną w sprawie środowiskowych uwarunkowań inwestycji.Jednocześnie przypomniał, iż sprawa formalnie jeszcze się nie zakończyła. Inwestor może odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a choćby do sądu. Podobne postępowanie w sąsiedniej miejscowości trwało pięć lat i zakończyło się dopiero przed sądem najwyższym. Wójt nie wyklucza więc, iż spór o Bejdy będzie się toczył jeszcze długo.Czytaj też: Powiat łosicki. Ponad milion złotych na sport i lokalne inicjatywy [ZDJĘCIA]Klimy przed BejdamiDla mieszkańców Bejd inspiracją były wcześniejsze protesty w Klimach (gmina Olszanka). Już w 2020 roku planowano tam gigantyczną inwestycję obejmującą 24 kurniki i spalarnię odpadów zwierzęcych. Mieszkańcy kilku wsi wskazywali na zagrożenia dla zdrowia, środowiska i dziedzictwa kulturowego – działki przeznaczone pod inwestycję znajdowały się na terenie objętym ochroną Natura 2000 i w pobliżu stanowiska archeologicznego. Sprzeciw społeczny doprowadził wówczas do zatrzymania prac, a wójt Grzegorz Pajnowski nie wyraził zgody na realizację przedsięwzięcia z powodu uchybień proceduralnych.Podobny konflikt trwa w Suchodółku w gminie Mordy, która graniczy z Olszanką. Tam również mieszkańcy kilku wsi zawiązali komitet protestacyjny, a lokalne władze czekają na pełną dokumentację inwestorską, by wydać decyzję. To dowód, iż problem przemysłowych ferm drobiu wykracza poza jedną gminę i dotyczy całego regionu, gdzie coraz częściej ścierają się interesy inwestorów i lokalnych społeczności.Jeszcze kilkanaście lat temu powiat łosicki uchodził za zagłębie pieczarkarskie. Dziś coraz częściej mówi się o nim w kontekście ferm drobiu i powiązanej infrastruktury. W Niemojkach, Chotyczach czy Popławach lokalne społeczności również sprzeciwiały się nowym inwestycjom. Szczególne emocje budziła planowana spalarnia odpadów zwierzęcych w Popławach, której mieszkańcy stanowczo się sprzeciwiali, podnosząc argumenty o spadku wartości nieruchomości i uciążliwym fetorze.
Idź do oryginalnego materiału