6 maja maja pierwszy bank odciął milionom klientów dostęp do własnych pieniędzy. w tej chwili to już nie kwestia jednego banku, a praktycznie wszystkich. Limit 10 000 zł na dobę lub choćby mniej obowiązuje wszystkich, niezależnie od wcześniejszych ustaleń. Chcesz zapłacić ekipie budowlanej? Kupić samochód? Wpłacić zaliczkę na mieszkanie? Jesteś zmuszony czekać kilka dni lub udać się do oddziału.

Fot. Warszawa w Pigułce
Michał Macierzyński z PKO Banku Polskiego tłumaczy to troską o bezpieczeństwo. Bank automatycznie obniżył limity wszystkim posiadaczom kont w serwisie iPKO. jeżeli wcześniej mogłeś przelewać 50 000 zł dziennie, od początku maja to już tylko 10 000 zł. Po prostu pewnego dnia obudziłeś się z nowym limitem.
Teoretycznie można go podnieść – choćby do 300 000 zł. W praktyce wymaga to spełnienia szeregu warunków, których część klientów choćby nie rozumie. Bank sprawdza „cechy zachowania użytkownika w serwisie” – brzmi tajemniczo i wzbudza pytania o prywatność. Poza tym wyższy limit dostaniesz tylko wtedy, gdy używasz aplikacji mobilnej IKO. Osoby starsze, które nie czują się pewnie z bankowością mobilną, zostają z domyślnymi 10 000 zł bez możliwości negocjacji.
Gdy bank uznaje, ile pieniędzy ci potrzeba
Statystyki faktycznie pokazują problem z cyberprzestępczością. CERT Polska zanotował w 2024 roku ponad 600 000 zgłoszeń incydentów bezpieczeństwa – to wzrost o 62% w stosunku do roku poprzedniego. Oszustwa związane z kartami i przelewami przyniosły przestępcom w pierwszym półroczu 2024 roku łączną kwotę przekraczającą 381 mln zł.
Tylko czy ograniczenie dostępu do własnych pieniędzy to adekwatna odpowiedź? Bank decyduje jednostronnie, iż 10 000 zł to wystarczająco dużo na jeden dzień. Tymczasem zakup używanego samochodu, zaliczka u dewelopera czy pilna naprawa mieszkania często wymaga natychmiastowego przelewu większej kwoty.
W teorii można podnieść limit w kilka minut. Logujesz się do iPKO, wchodzisz w Ustawienia, potem Limity płatności, następnie Limity przelewów z konta. Klikasz „Zmień” przy odpowiednim koncie i ustawiasz nową wartość. Brzmi prosto.
W praktyce bank może automatycznie do ciebie zadzwonić „w celu potwierdzenia tożsamości”. Może też wydłużyć czas wprowadzenia zmiany „ze względów bezpieczeństwa”. Ile to potrwa? Nikt tego nie precyzuje. Może godzinę, może dobę. A gdy potrzebujesz zapłacić natychmiast, każda minuta się liczy.
Twój bank, twoje zasady – każdy ma inne limity
PKO nie jest jedynym bankiem, który ogranicza dostęp do środków, ale podszedł do tematu najbardziej restrykcyjnie. Santander w aplikacji mobilnej oferuje tylko 10 000 zł dziennie, ale w bankowości internetowej możesz podnieść limit aż do 400 000 zł. Dlaczego taka różnica? Bank nie wyjaśnia.
mBank daje domyślnie 50 000 zł, a przez przeglądarkę można to zwiększyć choćby do 800 000 zł. ING ustawia limit na 200 000 zł dziennie. Bank Millennium stosuje interesujący system: 50 000 zł przy autoryzacji SMS-em, ale aż 200 000 zł przy autoryzacji mobilnej. W aplikacji jednak zawsze maksimum to 50 000 zł, niezależnie od metody potwierdzania.
Teoretycznie tylko Pekao i mBank pozwalają ustalić limity bez górnej granicy. W praktyce wymaga to indywidualnych uzgodnień z bankiem, spełnienia dodatkowych wymagań i często osobistej wizyty w oddziale.
Dla przeciętnego klienta oznacza to chaos. Nie ma jednego standardu, każdy bank ustala własne zasady. Co więcej – te same banki stosują różne limity w zależności od kanału dostępu. W aplikacji możesz przelać mniej niż przez przeglądarkę, choć przecież to te same pieniądze na tym samym koncie.
Co to oznacza dla ciebie w praktyce
Jeśli jesteś klientem PKO, sprawdź swój limit natychmiast. Wejdź do iPKO, kliknij Ustawienia, następnie Limity płatności i zobacz, ile faktycznie możesz dziennie przelać. Nie czekaj do momentu, gdy będziesz pilnie potrzebować większej kwoty.
Planujesz większy zakup? Musisz uwzględnić dodatkowy czas na podniesienie limitu. To już nie jest kwestia paru minut. Bank może chcieć porozmawiać z tobą telefonicznie. Może wydłużyć procedurę weryfikacji. W najgorszym wypadku musisz udać się do oddziału.
Przykład z życia: kupujesz używane auto za 40 000 zł. Sprzedający czeka na przelew, żeby przekazać ci kluczyki. Masz tylko domyślny limit 10 000 zł. Pierwszego dnia przelewasz 10 000 zł. Drugiego kolejne 10 000 zł. Trzeciego następne 10 000 zł. Czwartego finalizujesz transakcję. Sprzedający czeka cztery dni na pełną kwotę – czy będzie cierpliwy? Czy w tym czasie nie sprzeda komuś innemu, kto zapłaci od razu?
Albo remontuje mieszkanie. Ekipa budowlana kończy pracę i chce rozliczyć się za 35 000 zł. Nie czekają kilka dni – mają kolejne zlecenia. Potrzebujesz zapłacić natychmiast. Z limitem 10 000 zł masz problem.
Rozwiązanie? Posiadaj konta w kilku bankach. Rozłóż środki między instytucje o różnych limitach. To da ci elastyczność w sytuacjach, gdy potrzebujesz gwałtownie przelać większą kwotę. Jeden bank pozwala na 10 000 zł, drugi na 50 000 zł, trzeci na 200 000 zł – łącznie w jednym dniu możesz przelać 260 000 zł.
Druga strategia: podnieś limity z wyprzedzeniem, zanim będziesz ich potrzebować. jeżeli planujesz większy wydatek za tydzień, zmień ustawienia już dziś. Unikniesz stresu w ostatniej chwili.
Trzecia rada: naucz się korzystać z mobilnej autoryzacji w aplikacji IKO. Bez tego maksymalny limit wynosi tylko 50 000 zł. Z aplikacją możesz uzyskać choćby 300 000 zł. To wymaga przyzwyczajenia się do nowego sposobu potwierdzania transakcji, ale daje znacznie większą swobodę.
Przedsiębiorcy w pułapce nowych zasad
Największy problem mają właściciele firm. Transakcje biznesowe rzadko mieszczą się w limicie 10 000 zł. Faktura za materiały budowlane? 45 000 zł. Wypłata dla zespołu programistów? 80 000 zł. Zaliczka dla kontrahenta? 120 000 zł.
Branża budowlana szczególnie odczuwa skutki zmian. Płatności za materiały czy usługi podwykonawców często przekraczają kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie można ich dzielić na raty – dostawcy oczekują natychmiastowej zapłaty. Firmy transportowe muszą od razu regulować rachunki za paliwo i naprawy. Handel hurtowy operuje kwotami rzędu 100 000 zł i więcej.
Przedsiębiorcy zaczęli szukać obejść. Część zakłada konta w kilku bankach i rozdziela płatności. Inni negocjują indywidualne warunki z bankami, co wymaga czasu i nie zawsze kończy się sukcesem. Jeszcze inni przechodzą na system SORBNET, który pozwala na wyższe kwoty, ale działa tylko w dni robocze i wymaga wcześniejszych ustaleń.
Agencje kreatywne i firmy IT, gdzie pojedyncze projekty kosztują dziesiątki tysięcy złotych, muszą planować płatności z kilkudniowym wyprzedzeniem. To komplikuje relacje z klientami i kontrahentami. Opóźnienie w regulowaniu zobowiązań psuje wiarygodność biznesową.
Czy to tylko początek zaostrzania kontroli
Technologia deepfake już teraz pozwala tworzyć fałszywe nagrania wideo praktycznie nie do odróżnienia od prawdziwych. Przestępcy wykorzystują sztuczną inteligencję do tworzenia przekonujących wiadomości phishingowych, które omijają tradycyjne filtry bezpieczeństwa. W 2024 roku 89% zagrożeń w przeglądarkach pochodziło z phishingu.
Ransomware jako usługa obniżył próg wejścia do cyberprzestępczości. W 2024 roku 40% systemu typu ransomware bazowało na modelu usługowym – przestępca płaci prowizję, a całą techniczną stronę ataku obsługują specjaliści. Według danych około 70% cyberprzestępców nie posiada wcześniejszej wiedzy technicznej. Średnia żądana kwota okupu w pierwszej połowie 2024 roku przekroczyła 5,2 mln dolarów.
Banki szykują się na przyszłość, w której komputery kwantowe mogą złamać obecne standardy szyfrowania. Według ekspertów w ciągu kilku lat może nastąpić przełom zagrażający bezpieczeństwu większości używanych w tej chwili metod zabezpieczania transakcji. Częścią strategii na ten scenariusz jest ograniczanie maksymalnych kwot pojedynczych przelewów.
To oznacza, iż limity prawdopodobnie będą dalej spadać, a nie rosnąć. Banki przerzucają odpowiedzialność za bezpieczeństwo na klientów poprzez coraz bardziej skomplikowane procedury autoryzacji i coraz niższe domyślne limity.
Od 2027 roku w całej Unii Europejskiej transakcje gotówkowe powyżej 3000 euro będą wymagały obowiązkowego sprawdzenia tożsamości. To element szerszej strategii ograniczania anonimowości w przepływach finansowych. W niektórych krajach azjatyckich każda transakcja powyżej określonej kwoty wymaga uzasadnienia i zgłoszenia do władz finansowych.
Jak chronić dostęp do własnych pieniędzy
Pierwsza zasada: nigdy nie klikaj w linki z SMS-ów czy e-maili od „banku”. Bank nie prosi o dane przez wiadomość. Zawsze loguj się przez oficjalną aplikację lub wpisując adres banku bezpośrednio w przeglądarce.
Druga zasada: weryfikuj każdy telefon rzekomo od banku. Rozłącz się i zadzwoń na oficjalny numer infolinii. Przestępcy potrafią podrobić numer wyświetlany na ekranie telefonu.
Trzecia zasada: nie ufaj choćby osobom podającym się za członków rodziny. jeżeli dostajesz wiadomość od „syna” lub „córki” przez WhatsApp z prośbą o pilny przelew, zadzwoń na znany ci numer i potwierdź. Przestępcy często podszywają się pod najbliższych.
Czwarta zasada: dokumentuj wszystkie większe transakcje. Przechowuj historię przelewów, umowy, faktury. W przypadku sporu z bankiem to ty musisz udowodnić, iż transakcja była legalna.
Piąta zasada: zgłaszaj podejrzane wiadomości na numer 8080. W 2024 roku system zgłaszania pozwolił zablokować ponad 1,5 mln złośliwych wiadomości SMS.
Badanie SW Research pokazuje skalę problemu: 42% osób powyżej 40 roku życia zetknęło się z próbą oszustwa finansowego, a 7% faktycznie padło ofiarą wyłudzenia. Cyberprzestępcy odchodzą od technicznych metod na rzecz manipulacji psychologicznej. Oszustwa przez WhatsApp, fałszywe wezwania od policji, maile o naruszeniu praw autorskich – to wszystko działa, bo wykorzystuje emocje ofiar.
W 2024 roku liczba cyberataków w Polsce mogła przekroczyć 110 000, a organizacje z najbardziej zagrożonych sektorów były atakowane średnio ponad 2150 razy tygodniowo. Według globalnych szacunków koszty cyberprzestępczości osiągną w 2025 roku 10,5 biliona dolarów. To astronomiczna suma, która czyni przestępczość w sieci jednym z najbardziej dochodowych „biznesów” na świecie.
Banki tłumaczą nowe limity troską o bezpieczeństwo. W praktyce oznacza to ograniczenie swobody dysponowania własnymi środkami. Decyzja zapada bez pytania o zgodę, bez indywidualnego dostosowania do potrzeb klienta. Wszyscy dostają te same ramy – niezależnie od tego, czy przelewają 500 zł miesięcznie, czy 500 000 zł tygodniowo.
To nowa rzeczywistość polskiej bankowości. Dostęp do własnych pieniędzy stał się przywilejem, który trzeba sobie wywalczyć przez spełnienie wymagań technicznych, procedury weryfikacji i akceptację dodatkowej ingerencji w prywatność. Bank wie, gdzie klikasz, kiedy się logujesz i jak poruszasz się po serwisie. Te dane decydują o tym, ile możesz przelać ze swojego własnego konta.

7 godzin temu














English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·