Agenci, pieniądze i zarzuty. Dwóch detektywów pozwało CBA

4 godzin temu

W imieniu własnym wnosimy o wypłatę wynagrodzenia z tytułu przekazywanych informacji dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego w latach 2010 – 2018. Przedmiotowe informacje w każdym z przypadków potwierdzone zostały zarówno na niwie operacyjnej, jak również znalazły swój finał w postaci waloryzacji procesowej – pismo tej treści dwaj warszawscy prywatni detektywi Jacek Stawicki i Paweł Rafalski wysłali trzy miesiące temu do szefowej CBA – Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdiak.

CBA odmówiło zapłaty, więc sprawę rozstrzygnie warszawski sąd. Proces tajnych informatorów przeciwko służbie specjalnej o wypłatę pieniędzy za wiadomości przekazywane w sekrecie będzie precedensem w dziejach polskiego sądownictwa.

Drogi blef

Cofnijmy się do końca maja 2015 roku. Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało wówczas warszawskiego syndyka Tomasza S. Prokurator postawił mu zarzut przekroczenia uprawnień (art. 231 kk) w związku z prowadzoną upadłością w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wielkiej wartości (art. 286 k.k.). Miało się to dziać w województwie lubelskim w latach 2006 – 2009. Prokuratura wyliczyła, iż S. nielegalnie zarobił na upadłości 2,3 mln zł. Za zarzuty, które postawił mu prokurator, polski Kodeks karny przewiduje do 10 lat więzienia. Syndyk czuł, iż ta sprawa może się dla niego skończyć kryminałem.

Gdy proces leniwie toczył się przed lubelskim sądem, oskarżony syndyk robił, co mógł, by sprawę zamieść pod dywan. Kiedyś spotkał się z byłym wspólnikiem biznesowym – Tomaszem W. W. zapewniał go, iż zna się dobrze z dwójką byłych pracowników CBA – Jackiem Stawickim i Pawłem Rafalskim, a ci są w dobrej komitywie z Jackiem W. – ówczesnym szefem lubelskiej delegatury CBA, prywatnie ich dobrym kolegą. Któregoś dnia Tomasz W. stwierdził, iż odbył rozmowę ze Stawickim i Rafalskim, a oni zgodzili się – w zamian za 200 tys. zł łapówki – tu cytat – „załatwić sprawę” z szefem lubelskiego CBA Jackiem W. Za te pieniądze, które według tej relacji podzielić mieli między siebie wszyscy trzej, sprawa syndyka S. miała zostać zamieciona pod dywan.

Idź do oryginalnego materiału