Afera w NIK wraca po latach! Zapadł wyrok, który wstrząśnie polityką

1 godzina temu

Były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski i były szef klubu PSL Jan Bury usłyszeli wyroki w zawieszeniu za nadużycia przy obsadzaniu stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli. Sąd uznał, iż w 2013 roku obaj mieli wpływać na proces rekrutacji, podważając bezstronność instytucji. Wyrok jest nieprawomocny, ale już wywołuje szeroką debatę o granicach politycznych wpływów w państwowych urzędach.

Fot. Warszawa w Pigułce

Sąd ogłosił wyrok. Kwiatkowski i Bury skazani w sprawie NIK

Warszawski sąd zakończył jeden z najgłośniejszych procesów dotyczących funkcjonowania państwowych instytucji. Po latach przesłuchań i analiz zapadł wyrok w sprawie nadużyć przy obsadzaniu stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli. Były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski oraz były szef klubu PSL Jan Bury usłyszeli kary więzienia w zawieszeniu. Sprawa wraca dziś na pierwsze strony gazet, bo dotyczyła wpływów sięgających samego szczytu administracji. Wyrok nie jest prawomocny, ale już wzbudza szeroką debatę.

Kwiatkowski został skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu. Sąd uznał, iż jako prezes Izby miał ingerować w proces rekrutacyjny i promować wybrane kandydatury. Bury, dawny lider klubu PSL, usłyszał wyrok sześciu miesięcy w zawieszeniu. W jego przypadku chodziło o działania oparte na politycznych naciskach i podejmowane w bezpośrednim kontakcie z osobami odpowiedzialnymi za nabór. Obaj mieli wpływać na to, kto zajmie najważniejsze stanowiska w instytucji stojącej na straży transparentności życia publicznego.

W centrum sprawy znalazły się wydarzenia z 2013 roku. To wtedy, według ustaleń prokuratury, dochodziło do rozmów i nacisków, które miały zmieniać układ sił w Izbie. Proces pokazał kulisy mechanizmów, których opinia publiczna zwykle nie widzi. Chodziło o konkursy, które powinny być w pełni przejrzyste, a według śledczych były prowadzone pod presją. Podczas rozpraw przywoływano liczne nagrania, analizy telefoniczne i zeznania pracowników NIK, którzy zwracali uwagę, iż polityczne sugestie pojawiały się w momentach kluczowych dla obsady stanowisk.

W uzasadnieniu, przytaczanym już osiem lat temu przez prokuraturę, wskazano, iż oskarżeni mieli ograniczać realną konkurencję i faworyzować wybrane osoby. Według śledczych takie działania podważały fundamenty, na których powinna opierać się państwowa kontrola. Zatrudnienia w NIK muszą być wolne od nacisków politycznych, bo rzutują na cały system nadzoru nad instytucjami publicznymi. Gdy proces trwał, opinia publiczna wielokrotnie wracała do pytania, czy państwo jest w stanie bronić własnych procedur przed wpływami, które nigdy nie powinny się pojawić.

Dzisiejszy wyrok zamyka jeden z najdłuższych wątków tej sprawy, ale nie kończy jej ostatecznie. Obrońcy już zapowiadają odwołania. Kwiatkowski po ogłoszeniu wyroku podkreślał, iż zamierza walczyć o pełne oczyszczenie z zarzutów, a jego pełnomocnicy zapowiadają przedstawienie dodatkowych dowodów. Bury również nie zgadza się z decyzją sądu, twierdząc, iż cała sprawa była politycznie wykorzystywana i nie oddaje rzeczywistego przebiegu wydarzeń sprzed lat.

Choć od 2013 roku minęło dużo czasu, finał sprawy przyciąga uwagę nie tylko z powodu nazwisk. W tle przez cały czas pozostaje pytanie, jak chronić najważniejsze instytucje państwa przed ingerencjami i czy dzisiejsze mechanizmy naboru są wystarczająco odporne na naciski. Odpowiedzi na te pytania mogą okazać się ważniejsze niż sam wyrok, bo dotyczą tego, jak funkcjonują urzędy, których zadaniem jest pilnowanie przejrzystości i praworządności.

Idź do oryginalnego materiału