Prokuratura Wrocław-Śródmieście prowadzi postępowanie w tej sprawie. – Dotyczy czynu z art. 210 §1 Kodeksu karnego, czyli porzucenia osoby małoletniej poniżej lat 15 – przekazała w rozmowie z "Faktem" prokurator Karolina Stocka-Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Chłopiec został odnaleziony w oknie życia przy ul. Rydygiera w środę 9 kwietnia po godzinie 10:00. Minął ponad tydzień od tych wydarzeń, a przez cały czas nie udało się ustalić tożsamości dziecka. Nikt nie zgłosił się po malucha, ani nie przekazano informacji o jego rodzinie.
Jak poinformowała prok. Stocka-Mycek, policja prowadzi działania w tej sprawie, jednak jak dotąd nie przyniosły efektów. Rodzice dwulatka są poszukiwani przez funkcjonariuszy. Przekazała również, iż chłopiec jest zdrowy, zadbany, a aktualnie przebywa w pieczy zastępczej.
O dalszym losie dwulatka zdecyduje sąd rodzinny. Sprawę skomentowała dla "Faktu" mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, specjalistka w dziedzinie prawa rodzinnego. – Nie ulega wątpliwości, iż trzeba dowiedzieć się, kim jest to dziecko, jaką ma historię, skąd pochodzi. Być może jego rodzina potrzebuje pomocy – wskazała.
Zdaniem mecenas Wentlandt-Walkiewicz, służby powinny rozważyć opublikowanie zdjęcia dziecka. – Moja opinia może budzić kontrowersje, ale cała Polska powinna zobaczyć zdjęcia tego chłopca – mówiła.
I dodała: – Ktoś na pewno go rozpozna, nie zasłaniajmy się dobrem dziecka, tu właśnie chodzi o jego dobro. Trzeba poznać jego historię, a publikacja zdjęć w całej Polsce, na pierwszych stronach gazet, na pewno to przyspieszy.
Śledczy jednak wykluczają taką możliwość, kierując się dobrem chłopca – Ja myślę, iż policja sobie świetnie poradzi, ponieważ pracują nad tym policjanci służb kryminalnych i różne czynności operacyjne są prowadzone. Ustalenie rodziny i rodziców to kwestia czasu – przekazała dziennikowi prok. Karolina Stocka-Mycek.
Dwulatek w oknie życia we Wrocławiu
Przypomnijmy, iż po znalezieniu dziecka, siostry boromeuszki stwierdziły, iż chłopiec był zadbany, "dobrze wychowany" i mówił pełnymi zdaniami. Siostra Ewa Jędrzejak w rozmowie z TVN24 poinformowała, iż zgłosiła sprawę policji, ponieważ chłopczyk był znacznie starszy niż dzieci, które zwykle trafiają do okna życia.
Dodała, iż maluch był "przesympatyczny". Wyznał, iż "przyprowadził go tatuś i dał mu lizaka".
Na miejsce wezwano policję i pogotowie. Dwulatek został przewieziony do szpitala, a następnie trafi pod opiekę zastępczą. Wypowiedział swoje imię, jednak ze względów bezpieczeństwa nie zostało ono ujawnione. Sprawą zajmuje się także Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.