Tragedia nad jeziorem Ośno rozegrała się w nocy z 23 na 24 lipca. Podczas próby zdobycia sprawności harcerskiej utonął 15-letni harcerz. Zadanie polegało na dopłynięciu wpław na drugi brzeg jeziora, a następnie na rozpaleniu tam ogniska. W momencie zdarzenia obecni byli opiekun oraz ratownik WOPR, którzy stali na pomoście. Świadkowie twierdzą, iż po zniknięciu 15-letniego chłopca pod wodą wpadli w panikę. Dopiero wtedy wykorzystali łódź, która niestety nie była wyposażona w sprzęt ratunkowy.
REKLAMA
Podinspektor Iwona Liszczyńska poinformowała, iż asekuracja miała być prowadzona z łodzi. Mimo obecności opiekuna i ratownika nie udało się uratować chłopca. Na miejsce skierowano Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wodno-Nurkowego z Kościana, strażaków ze Specjalistycznej Grupy Sonarowej z Poznania oraz jednostkę OSP Wroniawy z bezzałogowymi statkami powietrznymi. Ciało nastolatka odnaleziono dopiero około godziny 5:30 rano.
Obóz, w którym uczestniczyło ponad 70 harcerek i harcerzy, został natychmiast zakończony, a jego uczestnicy wrócili do domów. ZHR zapewnił wsparcie psychologiczne dla dzieci i ich rodzin.
- Nie mogę pogodzić się z tym, co się stało. Sama byłam harcerką w latach 2010-2019, mieliśmy obozy na Mazurach. Raz byłam w kadrze i też robiliśmy takie nocne ciężkie sprawności, chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy, iż to może skończyć się tragedią. Na 24 godziny opuszczaliśmy teren obozowiska, mając tylko kanapki, śpiwór, mapę i specyfik na komary. Musieliśmy zbudować sobie szałas z patyczków i trzeba było przetrwać noc i dzień, a później rano wrócić do obozowiska. Przecież w lesie było dużo zwierząt i w zasadzie mogło stać się wszystko, choćby zasłabnięcie ze strachu - mówi w rozmowie z eDziecko jedna z byłych harcerek.
Po czym dodaje: - Mieliśmy dostęp do siekier, gwoździ i jakiś ostrych narzędzi, jak budowaliśmy sobie prycze (łóżka) i chociaż większość nie potrafiła z nich korzystać, to i tak to robiliśmy. Przecież byśmy nie mieli na czym spać przez dwa tygodnie. Jak był chrzest, to piliśmy pomyje, zmiksowane wszystko, co się dało: począwszy od ketchupu, skończywszy na jakiś olejach, syropach. Dużo osób wymiotowało, ale to była dla nas frajda. Naparzali nas pokrzywami, miałam burchle (pęcherze - red.) tydzień na całym ciele i pierwszego wieczoru płakałam z bólu, ale wiedziałam, iż to chrzest i muszę wytrzymać.
Inna była harcerka, Marta*, również wspomina zadanie, które mogło być groźne dla zdrowia. - Próby wody nie miałam, ale jak zdobywałam sprawność "Trzy pióra", nie mogłam jeść i pić 24 godziny. Byłam tak osłabiona, iż zemdlałam. choćby do szpitala czy jakiejś przychodni mnie wtedy zawieźli - przyznaje.
O tym, jak wyglądają obozy, w rozmowie z eDzieckiem opowiada jeszcze jedna czynna harcerka. - Cały plan obozu jest ustalany wcześniej. Wszystko sprawdzamy pod kątem bezpieczeństwa i możliwości osób biorących udział w takim zlocie. Czasem drużynowi, a są to często młodzi ludzie, wpadają na bardzo dziwne pomysły, ale od tego jest kadra, aby nad tym czuwać i ewentualnie korygować - mówi.
Harcerka sama przeszła jednak próbę milczenia, której nie wspomina najlepiej: - Wysłano mnie do lasu, miałam wtedy 16 lat, dostałam wodę i jedną porcję jedzenia. Musiałam spędzić 24 godziny w lesie. Byłam sama, musiałam milczeć i nie mogłam zbliżyć się do obozowiska. Ta noc była najtrudniejsza.
Tragedia nad jeziorem Ośno. Zatrzymano opiekuna i ratownika
W związku ze zdarzeniem zatrzymano dwie osoby: opiekuna obozu oraz ratownika WOPR. Jak przekazał Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. realizowane są czynności pod nadzorem prokuratora, a w piątek 25 lipca ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok zmarłego 15-latka.
"Mogło dojść do naruszenia zasad"
Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej wyraził głęboki żal i współczucie dla rodziny harcerza. W oficjalnym oświadczeniu organizacja zaznaczyła, iż wszystkie działania w trakcie obozów są prowadzone zgodnie z obowiązującymi procedurami. Jednocześnie przyznano, iż "w tym przypadku mogło dojść do naruszenia zasad bezpieczeństwa".
Z pierwszych ustaleń wynika, iż w tym przypadku mogło dojść do naruszenia tych zasad. W związku z tym jako ZHR podjęliśmy następujące kroki:
niezwłocznie powiadomiliśmy odpowiednie służby ratownicze, państwowe oraz kuratorium oświaty i współpracujemy z nimi w celu ustalenia okoliczności wypadku,
powiadomiliśmy rodziców uczestników obozu,
zapewniliśmy niezbędne wsparcie psychologiczne kadrze i uczestnikom obozu, na miejscu jest nasz zespół ds. wsparcia psychologicznego" - przekazała w oświadczeniu w imieniu Naczelnictwa ZHR - przewodnicząca ZHR hm. Anna Malinowska.
*Imię bohaterki zostało zmienione na jej prośbę.
Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz na adres: [email protected]