Jesienią 2021 r. na granicy z Białorusią doszło do ataku hybrydowego. Sytuacja zaostrzyła się 8 listopada, kiedy miała miejsce najpoważniejsza próba wtargnięcia na terytorium Polski. Od tamtej pory funkcjonariusze policji i Straży Granicznej oraz żołnierze codziennie odpierali ataki nielegalnych migrantów, których sprowadza na Białoruś reżim Aleksandra Łukaszenki. Na mocy specustawy na odcinku granicy z Białorusią stanął stalowy płot. Zapora została wyposażona w elektroniczne systemy wykrywania ruchu, kamery i inne rozwiązania, które pozwalają polskim służbom skuteczniej pilnować granicy wschodniej.
Ze strony polityków ówczesnej opozycji oraz celebrytów posypały się pod adresem strażników granicznych i żołnierzy wulgarne wypowiedzi.
Zwrot w sprawie sądowej znanego aktora
Na początku marca tego roku Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wydał wyrok w sprawie Piotra Zelta, który był oskarżony o zniesławienie i znieważenie byłej rzecznik Straży Granicznej. Sąd pierwszej instancji uznał, iż aktor jest niewinny.
Przypomnijmy, iż w listopadzie 2021 r. Zelt opublikował na Facebooku zdjęcie Anny Michalskiej, które podpisał: "Pani »rzecznik« Straży Granicznej, twarz bestialskich, bandyckich standardów państwa PiS". Później wpis został usunięty.
Aktor, który stanął przed sądem, nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. W jednym z wywiadów przekonywał, iż nie czuje się winny. – Tam nie ma żadnego znieważenia, nie uważam, żebym popełnił jakieś wykroczenie. Powiedziałem, iż pani rzecznik jest twarzą tej władzy, która prowadzi barbarzyńską politykę, a moje słowa nie odnosiły się do munduru, ale były moją opinią dotyczącą postawy tej pani wobec mediów i obywateli – twierdził w rozmowie z Plejadą.
Co ważne, wyrok się nie uprawomocnił. Jak podało TVN24, apelację wniosła prokuratura oraz pełnomocnik Michalskiej. Sprawa ponownie trafiła na wokandę, tym razem Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia Grażyna Puchalska zdecydowała o uchyleniu wyroku. Oznacza to, iż sprawa musi wrócić do pierwszej instancji.
Czytaj też:Grała główną rolę w filmie Holland. Ostaszewska: Nie mam za co przepraszać