Na razie nie zostało jeszcze wszczęte śledztwo w sprawie katastrofy budowlanej w Mławie. Dziś przed południem zarwał się dach jednej z tamtejszych hal. Zginęły dwie osoby, jedna została ranna. Po południu do ratowników medycznych zgłosiły się kolejne dwie osoby poszkodowane - były w szoku.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku, prokurator Bartosz Maliszewski powiedział Polskiemu Radiu, iż prokurator dokonał oględzin jednego z ciał wydobytych z gruzów.
Przekazał, iż śledztwo będzie wszczęte z kierunku artykułu 163 Kodeksu karnego, czyli narażenie osób na niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Czyn ten jest zagrożony karą więzienia od 6 miesięcy do 5 lat.
Jak powiedział prokurator Bartosz Maliszewski, teren katastrofy musi być dostępny, by przeprowadzić oględziny:
— To miejsce do oględzin musi się nadawać i być bezpieczne dla ekipy oględzinowej. Wobec tego te szczegółowe oględziny dopiero będą planowane do wykonania, ale takie miejsce zabezpiecza się po prostu tam przed dostępem osób niepożądanych — przekazał Maliszewski.
Z informacji przekazanych przez strażaków wynika, iż w budynku, w którym zarwał się dach, kiedyś znajdowała się zajezdnia PKS, a w tej chwili trwał w nim remont.
Katastrofa budowlana w Mławie
Do zawalenia się części hali przy ul. Grota-Roweckiego w Mławie, gdzie dawniej znajdowała się zajezdnia PKS, doszło w środę przed godz. 11.
Na miejsce skierowano jednostki straży pożarnej, także specjalistyczne, jak również medyczne, w tym Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Akcję przeszukiwania rumowiska, która prowadzona była z wykorzystaniem psów wyszkolonych do odnajdywania ludzi, zakończyła się po godz. 16.
Jak poinformował rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Karol Kierzkowski, w wyniku katastrofy śmierć poniosły dwie osoby, jedna osoba została ranna i trafiła do szpitala, a dwie inne uznano za poszkodowane — osoby te nie doznały obrażeń, zgłosiły się same, gdy źle się poczuły, będąc „pod silnym wpływem zdarzenia”.
70 strażaków i psy ratunkowe w akcji
— Psy ratownicze przeszukały gruzowisko. Wykluczono obecność osób — przekazał w środę po południu st. bryg. Kierzkowski po zakończonej akcji ratowniczej na rumowisku zawalonej części hali.
Jak dodał, na miejscu pracowało w sumie 70 strażaków, w tym ze specjalistycznych jednostek technicznych i ratowniczo-poszukiwawczych.
Były to m.in. jednostki strażackie z Nowego Dworu Mazowieckiego, Nidzicy i Ostródy, a także z Warszawy. Działania koordynował na miejscu powołany sztab kryzysowy.
Akcja poszukiwawcza na rumowisku prowadzona była z przerwą, która okazała się konieczna, aby zabezpieczyć niestabilność zawalonych stalowo-betonowych elementów hali. Chodziło o wykluczenie, iż pod gruzami mogą znajdować się jeszcze ludzie.
Wcześniej służby otrzymywały zgłoszenia, iż w chwili zawalenia się dachu i jednej ze ścian hali wewnątrz było kilku pracowników - przekazywane informacje mówiły o trzech, pięciu, a choćby dziesięciu osobach.
Dlaczego doszło do katastrofy?
Jednocześnie z prowadzoną akcją ratowniczą rozpoczęto badanie przyczyn i okoliczności w jakich doszło do katastrofy.
Jak powiedziała rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Mławie Anna Pawłowska, „ustalono wstępnie, iż w jednej części hali dawnej zajezdni PKS znajdowała się stacja kontroli pojazdów, a w drugiej części, nieużytkowanej, prowadzone były w ostatnim czasie prace remontowe i montażowe”.
— Z informacji, które otrzymaliśmy ze szpitala wynika, iż wydobyta z gruzowiska osoba jest w stanie ciężkim, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo — powiedziała Pawłowska. Dodała, iż dwie pozostałe osoby, uznane za poszkodowane, otrzymały doraźną pomoc medyczną i w ich przypadku hospitalizacja nie była konieczna.
Policja i straż pożarna zapowiedziały w środę, iż ich jednostki pozostaną na miejscu zawalenia się części hali, zabezpieczając m.in. rumowisko przed osobami postronnymi.