Ze strachu przed ważniakiem z PiS policja zajechała dobrego gliniarza

18 godzin temu

Remigiusz Baron, wtedy dyżurny powiatowy z wieloletnim doświadczeniem, nie mógł wiedzieć, iż jego skrupulatność stanie się początkiem brutalnej represji – nie tylko wobec niego, ale także wobec innych „niewygodnych” policjantów.

Dziś mówi wprost: – Wtedy się poddałem. Ale później wstałem. I już nie zamierzam milczeć.

Remigiusz Baron był funkcjonariuszem znanym z profesjonalizmu. Nie tylko w oczach przełożonych, ale przede wszystkim młodszych kolegów, którzy często dzwonili do niego z pytaniami o procedury. „Skarbnica wiedzy”, tak o nim mówiono.

18 lutego 2019 roku, kiedy pełnił służbę, zauważył na monitoringu czarnego SUV-a zaparkowanego w sposób rażąco naruszający przepisy. Auto stało niemal na przejściu dla pieszych, tuż pod wejściem komendy. Jak relacjonuje, kierowca zachowywał się nerwowo, rozmawiał przez telefon, a chwilę później interweniujący patrol drogówki ustalił, że… kierujący nie ma prawa jazdy. I to nie od wczoraj. Od ponad 10 lat.

Kierującym okazał się Arkadiusz Sz., radny Opola, bliski współpracownik ówczesnego wojewody opolskiego i prominentny działacz PiS. Jego nazwisko wzbudziło popłoch. Funkcjonariusze z patrolu oficerskiego, obecni w komendzie, poprosili o wypuszczenie tylnym wyjściem. Nie chcieli, by polityk ich zobaczył.

Marzec 2019: Nowy komendant, nowe porządki

Remigiusz Baron, zgodnie z procedurą, zarejestrował sprawę w systemie. Chwilę później w komendzie pojawił się zastępca komendanta poinformowany przez… komendanta wojewódzkiego.

Już tego samego dnia Baron miał „kontrolę” KWP Opole, przeprowadzoną bez żadnej dokumentacji. Słyszy: „To ten dyżurny” – i wtedy jeszcze nie wie, iż właśnie przekroczył czerwoną linię.

Kilka tygodni później komendant powiatowy policji w Nysie odchodzi na emeryturę, choć wcześniej zapewniał, iż zamierza pracować jeszcze dwa lata. Jego miejsce zajmuje mł. insp. Edward F., były funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych. Oficjalnie przyszedł „uzdrowić sytuację”.

– Nieoficjalnie mówiło się, iż przyszedł, żeby nas się pozbyć. Tych, którzy nie chcieli zamieść sprawy Arkadiusza Sz. pod dywan – komentuje Remigiusz Baron.

Pogrom lojalnych

Remigiusz Baron zaczął doświadczać coraz częstszych kontroli – patrol oficerski pojawiał się u niego znacznie częściej niż u innych dyżurnych. Mimo prawidłowego działania – kierowania patrolami, zabezpieczania interwencji – był systematycznie karany.

Zdarzenie, w którym agresywny mężczyzna niszczył mienie w Głuchołazach, zakończyło się skutecznym zatrzymaniem. Baron został jednak ukarany za „przeklinanie przez telefon”. Kiedy zgłaszał komendantowi medialne zdarzenie, został zwyzywany: „Nie zawracaj mi dupy”. Dowiedział się, iż powinien przekazywać informacje nie komendantowi, a rzecznikowi prasowemu.

W pewnym momencie Remigiusz Baron zaczął być zasypywany zarzutami – od błędów w raportach, po nieprawidłowe kluczyki przy osadzeniu zatrzymanego. Naczelnik zadzwonił do niego w nocy pytając: „Co znowu odje…ś, iż komendant dzwoni o tej porze?”

Grudzień 2020: Próba eliminacji

Kulminacją była interwencja z grudnia 2020 roku. Osadzono mężczyznę znanego policjantom z przemocy domowej. Jego matka zeznała później, iż miał obrażenia już przed zatrzymaniem. Ale przełożeni Barona zmusili młodych policjantów do sfabrykowania dokumentacji, która miała wskazywać, iż obrażenia powstały podczas pobytu w komendzie – czyli pod nadzorem Barona.

– Zrobili wszystko, żeby mnie obciążyć – mówi.

Podczas konfrontacji jeden z funkcjonariuszy przyznał się, że wywierano na niego presję. Ale dla przełożonych to nie miało znaczenia – Remigiusz Baron został zdegradowany, pozbawiony dodatku służbowego, przesunięty. Mimo wygranej w WSA, Komenda Wojewódzka Policji w Opolu przez cały czas ignorowała wyroki.

Remigiusz Baron – Psychiatra, alkohol, samotność

Presja zrobiła swoje. Remigiusz Baron podupadł na zdrowiu psychicznym, zaczął się leczyć. Zaniedbywał rodzinę, sięgnął po alkohol, wrócił do palenia.

– Wtedy się poddałem. Tak, k**wa, wtedy się poddałem – mówi dziś bez wstydu.

Bo wie, iż wielu innych skończyło znacznie gorzej.

Kiedy podjął próbę aktywności, pojechał do Sejmu na posiedzenie Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji, rozpoczęło się kolejne postępowanie dyscyplinarne. Był na zwolnieniu lekarskim z zaleceniem unikania kontaktów z osobami w podobnej sytuacji. Policja uznała to za nadużycie.

Do jego lokalizacji zaangażowano… wydział ds. cyberprzestępczości KWP Opole. Oficjalny powód: przebywał nad jeziorem.

– A wystarczyło zadzwonić – mówi dziś Remigiusz Baron ironicznie.

Wypłaty? choćby 1600 zł miesięcznie. Sprawy wygrał w sądach administracyjnych. Ale policja konsekwentnie nie uznawała ich rozstrzygnięć.

Remigiusz Baron – Fundacja „Powiedz STOP” i nowe życie

Dziś Remigiusz Baron działa poza policją. przez cały czas współpracuje z nią jako ratownik WOPR. Ale przede wszystkim jest współzałożycielem fundacji „Powiedz STOP”, która wspiera funkcjonariuszy dotkniętych mobbingiem, represjami i bezprawiem instytucjonalnym.

– Uciekasz w używki, to nie pomoże – tłumaczy. – Izolujesz się – szkodzi. Trzeba działać. I mieć z kim.

– Telefonów odbieramy sporo… – zaczyna Bogdan Bąk, współzałożyciel Fundacji.

Wraz z Joanną Jonarską-Kot współtworzyli wcześniej fundację SayStop. Po jej nagłej likwidacji wiele osób zostało bez pomocy, dlatego podjęli decyzję o powołaniu nowej organizacji, kontynuującej misję poprzedniej. Fundacja „Powiedz STOP” została zarejestrowana 13 maja 2024 roku i od początku działa nieprzerwanie, oferując konkretne wsparcie. Pomoc trafia do funkcjonariuszy głównie przez bezpośredni kontakt z wolontariuszami – to efekt zaufania, jakie wypracowali jeszcze wcześniej.

Dziś Remigiusz Baron i Bogdan Bąk odpowiadają za bezpośredni kontakt z osobami szukającymi pomocy. A Joanna Jonarska-Kot – jako policjantka w służbie – pełni funkcję koordynacyjną, podpowiadając rozwiązania możliwe do zastosowania w ramach danej formacji, bez konieczności eskalowania konfliktu. Wszyscy troje sami doświadczyli, czym jest mobbing, dlatego potrafią spojrzeć na zgłaszane sprawy z empatią i zrozumieniem.

Fundacja nie praktykuje deklaracji, opłat ani formalności – pomoc jest bezpłatna. W ciągu roku działalności pomogli kilkunastu funkcjonariuszom, opracowując dokumenty, skargi czy odwołania. Kilka spraw zakończyło się korzystnymi orzeczeniami sądów i uchyleniem niesprawiedliwych decyzji dyscyplinarnych. Często wystarczy rozmowa telefoniczna, by wskazać adekwatne kroki. Warunek jest jeden – sprawa musi nosić znamiona mobbingu, dyskryminacji lub działań o charakterze odwetowym.

Fundacja „Powiedz STOP” współpracuje też z wrocławską „Dobrą Fundacją”, dzięki czemu wsparciem mogą być objęci nie tylko funkcjonariusze, ale też inne osoby doświadczające przemocy lub wykluczenia w miejscu pracy – niezależnie od formy zatrudnienia.

Mobbing w służbach mundurowych – przestępstwo bez kary

W strukturach służb mundurowych, gdzie hierarchia i dyscyplina są fundamentem działania, coraz częściej dochodzi do zjawisk, które funkcjonariusze nazywają po imieniu: mobbingiem. Jednak – jak pokazuje praktyka – mimo licznych zawiadomień, nikt w Polsce nie został jeszcze prawomocnie skazany za mobbing w formacji mundurowej. I nie dlatego, iż go nie ma – ale dlatego, iż system odmawia jego uznania.

Jedną z twarzy tej nierównej walki stała się nadkomisarz Małgorzata Jeżewska, policjantka z 25-letnim stażem, która w Komendzie Powiatowej Policji w Nysie pełniła służbę do 2019 roku. Wtedy – jak relacjonowała kilka lat temu w rozmowie z Superwizjerem – rozpoczął się dla niej kilkuletni koszmar. Przełożonym, który miał kierować wobec niej działania o charakterze nękania, był… mł. insp. Edward F.

Z relacji Jeżewskiej wynika, iż przez długie miesiące była systematycznie dyskredytowana i izolowana. Komendant miał instruować jej przełożonych, aby „czepiali się każdego szczegółu” – od sposobu, w jaki stoi, przez ubiór, aż po ton głosu. Celem miało być doprowadzenie jej do rezygnacji ze służby.

– Mój bezpośredni przełożony dostał jasny przekaz – ma szukać czegokolwiek. Jak się poruszam, jak patrzę, jak mówię. Wszystko miało być pretekstem, żeby mnie wyeliminować – mówiła wtedy.

Kiedy zdecydowała się złożyć zawiadomienie do prokuratury, wsparli ją inni funkcjonariusze – w tym jej przełożony oraz zastępca komendanta. Potwierdzili, iż byli instruowani, aby szukać „haków” na Jeżewską. To jednak nie wystarczyło. Sprawa została umorzona.

Uzasadnienie? „Przepisy dotyczące mobbingu nie znajdują zastosowania w realiach służb mundurowych” – stwierdzili śledczy. Oznacza to, iż choćby jeżeli mobbing faktycznie wystąpił, to nie można nikogo pociągnąć do odpowiedzialności, ponieważ obowiązujące regulacje nie obejmują jednoznacznie relacji w formacjach hierarchicznych, takich jak policja.

Remigiusz Baron: Zgłaszasz problem? To ty jesteś problemem

To nie jednostkowy przypadek. Według Remigiusza Barona, mobbing w służbach to zjawisko powszechne, systemowe i bezkarne.

– Zgłaszanie mobbingu kończy się tym, iż to ty jesteś problemem – stwierdza. – Zdegradowany, przeniesiony, publicznie wyśmiany. A sprawca? Awansuje.

Systemową patologię potwierdza kolejny z byłych policjantów, który chce pozostać anonimowy.

– Pamiętam moment, kiedy do nyskiej komendy przyszedł Edward F. – mówi „O!Polskiej”. – Pierwsze tygodnie zaciskałem zęby, myślałem, iż człowiek się musi zaaklimatyzować, iż musi pokazać nam nasze miejsce w szeregu. To był jednak pierwszy moment, kiedy zacząłem myśleć o odejściu ze służby. Wracałem do domu, do żony i dzieci i bałem się, iż ta systemowa przemoc w końcu dosięgnie i moją rodzinę.

– Już wtedy próbowaliśmy coś zrobić, ale tak po cichu, żeby może ktoś usłyszał nasze wołanie o pomoc – kontynuuje były policjant. – Wszyscy słuchali – nikt nie słyszał. Wszyscy patrzyli, ale nie widział nikt. Mimo, iż długo walczyłem, to odszedłem. Kosztowało mnie to mnóstwo wizyt u lekarzy, u lekarzy psychiatrów. Bo do służby wchodziła nierzadko polityka, układy i kolesiostwo. Jestem już poza formacją kilka lat, a moi prześladowcy przez cały czas otaczają się w tym lukrze. Obserwuję też, jak działa Remek (Remigiusz Baron – red.) i jestem pełen podziwu dla jego zawziętości. Potrzeba więcej odważnych, którzy będą mówić głośno o patologii. I to nie tylko na Opolszczyźnie. To dzieje się w całej Polsce.

Zarzuty dla dawnych szefów w policji

Podczas gdy Remigiusz Baron toczył kolejne batalie przed sądami, oficerowie, którzy byli źródłem jego kłopotów, robili kariery. Rafał O. został awansowany na podinspektora i objął stanowisko komendanta głubczyckiej komendy powiatowej. Jacek S. został przeniesiony do innego działu. Nie wyciągnięto wobec nich żadnych realnych konsekwencji.

Nie działo się nic aż do 18 lipca tego roku. W tym dniu były zastępca komendanta Rafał O. i były naczelnik prewencji Jacek S. usłyszeli prokuratorskie zarzuty za wymuszanie na podwładnych fałszerstw dokumentacji służbowej. Sprawa dotyczyła właśnie grudnia 2020 roku.

– Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień – czytamy w lakonicznym komunikacie prokuratury.

Cisza się skończyła?

Komenda Wojewódzka Policji w Opolu doskonale wie o tarapatach Rafała O., więc oficjalnie zapytaliśmy o komentarz w tej sprawie.

„W odpowiedzi na zapytanie dziennikarskie z dnia 21 lipca 2025 r. informuję, iż w związku z przedstawieniem zarzutów wymienionemu, wdrożono tryb Rozdziału 10 Ustawy o Policji (Dz.U. z 2025 r. poz. 636)” – przekazała krótko komisarz Agnieszka Żyłka, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Opolu.

To w dużym skrócie oznacza, iż przełożeni mają wiedzę na temat zarzutów wobec Rafała O. , ale obecnie nic z tym nie robią.

Edward F. od trzech lat jest już poza służbą. Oficjalnie nikt nie postawił mu zarzutów.

A co z Arkadiuszem S.? W listopadzie 2020 roku Sąd Rejonowy w Nysie skazał go na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata za wielokrotną jazdę bez uprawnień. Wielokrotną, bo jak się okazało podczas śledztwa, od czasu, kiedy polityk opolskiego PiS stracił prawo jazdy, policjanci siedem razy przyłapali go na jeździe bez uprawnień. Ale dopiero za siódmym razem, w Nysie, coś z tym zrobili. Rachunek za to zapłacił Remigiusz Baron.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału