Ofiara miała też skrępowane ręce i nogi oraz zakneblowane usta. Właściciele mieszkania zeznali, iż przez jakiś czas wynajmował je pewien człowiek, ale nagle zniknął. Owszem, pokazał dowód osobisty, ale – jak się okazało – na nazwisko człowieka, któremu go skradziono. Nie było wątpliwości, iż doszło do zabójstwa na tle rabunkowym, bo zmarły miał mieć przy sobie sporo gotówki, która zniknęła. Śledztwo nie przyniosło jednak żadnych rezultatów i we wrześniu 1996 roku umorzono je z powodu niewykrycia sprawcy.
Portfel pozostawiony na miejscu zbrodni
Technika kryminalistyczna zrobiła jednak duże postępy i w styczniu 2024 śledztwo wznowiono. Udało się bowiem wyodrębnić profil DNA ze śladów znalezionych niegdyś na miejscu zbrodni. Zarejestrowano to w bazie danych Centralnego Laboratorium Kryminalistyki Policji i wysłano do Interpolu, żeby sprawdzić DNA w zagranicznych bazach. Przyszła odpowiedź z Wielkiej Brytanii – trop prowadził do niejakiego Bogdana S., który miał do czynienia z tamtejszym wymiarem sprawiedliwości. Później wszystko poszło już szybko: biegli z zakresu badań antroposkopijnych stwierdzili, iż człowiek ze zdjęcia znalezionego w portfelu na miejscu zbrodni to nikt inny jak Bogdan S. Potwierdzono również, iż jego podpis widnieje na umowie wynajmu mieszkania. Jego autorstwa były też odręczne zapiski na małej kartce. Sprawca popełnił zasadniczy błąd: zostawił na miejscu zbrodni swój portfel.