Zapadł wyrok w głośnej sprawie napadu na konwojenta i kradzieży 2,8 mln zł

1 dzień temu

Wyrok zapadł niespełna trzy lata po zdarzeniu. Sędzia orzekła, iż oskarżeni Andrzej J. i Wojciech W. są winni dokonania przestępstwa. Jednak wspomniane przestępstwo miało nie polegać na bezpośrednim sprawstwie, tylko na pomocy w jego dokonaniu.

Do napadu na konwojenta i kradzieży ponad 2,8 mln zł doszło 20 grudnia 2021 r. w Płocku.

Podejrzani zostali ujęci w marcu 2022 r. Proces w płockim Sądzie Rejonowym ruszył w grudniu 2023 r.

Na ławie oskarżonych zasiedli 48-letni Andrzej J. i 59-letni Wojciech W., którzy odpowiadali z wolnej stopy.

Żaden z mężczyzn nie przyznał się do winy. We wtorek, tuż po ogłoszeniu wyroku, nie chcieli komentować decyzji sądu.

Akt oskarżenia

Andrzej J. miał działać wspólnie i w porozumieniu z Wojciechem W., a także z innymi, nieustalonymi dotąd osobami, w ramach podziału ról. Prokurator zarzucił J. doprowadzenie konwojenta – przy użyciu paralizatora i gazu łzawiącego – do stanu bezbronności, następnie kradzież ponad 2 mln 819 tys. zł z utargów. Lista poszkodowanych firm była całkiem spora, począwszy od firmy kurierskiej DPD, Lotos Paliwa, Amrest KFC przy Wyszogrodzkiej i Otolińskiej, po płockie sklepy sieci Kaufland, Apart i Media Markt.

Policjanci znaleźli 430 tys. zł ukryte pod podłogą w domu na działce należącej do Andrzeja J. Dowodem w sprawie były również odnalezione tam nadpalone banderole.

Andrzej J. twierdził, iż w czasie, kiedy doszło do napadu przebywał w Hiszpanii. Udał się tam w sprawach biznesowych, do Polski wrócił dzień po napadzie. Ponadto odnalezione pieniądze (jak podkreślał – bez banderoli) pochodziły od jego rodziców, ze sprzedaży mieszkania i działki. J. kwotę ukrywał przed żoną, z którą mu się nie układało. A te odnalezione banderole? Dostęp do działki mogły mieć inne osoby, „ostatnio doszło do włamań”.

Z kolei Wojciech W. miał ułatwić dokonanie przestępstwa innym, nieustalonym jak dotąd osobom, w tym Andrzejowi J., poprzez zakupy samochodów – renault laguna i renault kangoo.

Wojciech W. przyznał się w sądzie do sprowadzenia do Płocka wskazanych samochodów z Warszawy i Piotrkowa Kujawskiego. Tłumaczył, iż nie miał świadomości, iż auta zostaną wykorzystane do napadu. Co najwyżej, jak sądził, pojazdy posłużą do przemytu papierosów.

Według prokuratury sprawcy napadu odjechali z miejsca przestępstwa dostawczym renault kangoo, następnie kilka ulic dalej samochód porzucili i podpalili.

Wojciech W. zeznawał podczas jednej z rozpraw, iż zlecenie na sprowadzenie samochodów otrzymał od dwóch obywateli Ukrainy (ich nazwisk nie pamiętał), którzy przekazali mu za to „niewspółmiernie wysoką kwotę” 30 lub 40 tys. zł. Banknoty były z banderolami.

Mężczyzna wyjaśniał, iż podjął się zadania ze względu na niespłacony dług (2 tys. zł). Z tego powodu zaczął się ukrywać. Jeden z Ukraińców odnalazł go. Wtedy W. otrzymał propozycję ściągnięcie samochodów z zamian za odstąpienie od spłaty długu. W. obawiał się także, iż odmowa może być niebezpieczna dla niego i jego rodziny.

Co więcej, mieszkając przez pewien czas na działce Andrzeja J., W. starał się spalić banderole od wręczonych mu banknotów (dopiero z akt sprawy zorientował się, iż coś jednak zostało). Jednocześnie wielokrotnie podkreślał w sądzie, iż jest alkoholikiem.

Wciąż nie znamy głównych sprawców

Wyrok w sprawie, jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, został ogłoszony we wtorek, 17 grudnia. Sędzia Zeidler-Ochocka przyznała, iż proces Andrzeja J. i Wojciecha W. miał charakter poszlakowy. Dodała, iż zebrany w sprawie materiał dowodowy (np. zapisy monitoringu i połączeń telefonicznych) wskazał bez wątpliwości na pomocnictwo obu oskarżonych w napadzie.

– Wszystkie okoliczności wskazują na to, iż oskarżeni pomogli, ułatwili sprawcom głównym popełnienie przestępstwa rozboju – uzasadniała wyrok. Z kolei sprawcy główni jak dotąd nie zostali ustaleni, zaś sam napad został bardzo starannie przygotowany.

Obrońcy wnosili o uniewinnienie Andrzeja J. i Wojciecha W., wskazywali też na brak jednoznacznych dowodów w sprawie. Z kolei prokurator domagał się dla Andrzeja J. ośmiu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, czterech lat dla Wojciecha W. W trakcie wcześniejszych mów końcowych zaznaczył, iż obaj oskarżeni brali udział w napadzie w ramach podziału ról, współpracując z nieustalonymi osobami.

Zgodnie z orzeczonym wyrokiem W. miałby spędzić cztery lata w więzieniu. Kara dla Andrzeja J. jest nieco surowsza ze względu na posiadanie bez zezwolenia naboju do broni ostrej – sędzia zdecydowała o dodatkowych trzech miesiącach w zakładzie karnym. Dlatego J. miałby spędzić w więzieniu łącznie cztery lata i trzy miesiące.

Wyrok jest nieprawomocny, przysługuje apelacja do Sądu Okręgowego.

Foto: Zdjęcie poglądowe / Pixabay

Idź do oryginalnego materiału