Do dziś nie ustalono sprawców makabrycznego mordu w Brodach, niedaleko Wyszogrodu. W 2004 roku znaleziono tam zmasakrowane zwłoki starszego małżeństwa z Sochaczewa. Zostali zamordowani w biały dzień, z zimną krwią. O tej sprawie pisaliśmy obszernie przed 16 laty.
Wracamy do niej za sprawą Mariusza N. Ten sochaczewski przestępca twierdzi, iż w zbrodni brali udział jego znajomi.
Mariusz N. twierdzi, iż ma wiedzę o wielu poważnych przestępstwach jak: morderstwa, porwania, napady, haracze, podżeganie do zabójstwa funkcjonariuszy czy hurtowy handel narkotykami. Bardzo chętnie obciąża innych, w tym swoich kolegów, a siebie wybiela. Prawdopodobnie ma jednak na sumieniu najcięższe zbrodnie, które pozostają do dziś niewyjaśnione. Od lat przebywa w zakładach karnych, ale siedzi za inne, bardziej błahe czyny. Nikt dotąd nie udowodnił mu najpoważniejszych przestępstw. niedługo może wyjść na wolność, jeżeli tak się stanie, będzie zagrożeniem dla innych. To wyjątkowo niebezpieczny bandyta.
Okazja do śmierci
Zanim przedstawimy wersję Mariusza N. na temat zabójstwa staruszków, przypomnijmy, co w tej sprawie stwierdzili śledczy.
30 marca 2004 roku małżonkowie o godzinie 9.30 przyjechali autobusem na dworzec PKS w Wyszogrodzie. Mieli zamiar odwiedzić rodzinę mieszkającą w okolicy. Planowali także kupić pomnik na pobliskim cmentarzu. Para miała przy sobie około tysiąca złotych, do tego kobieta zaszytą w płaszcz złotą biżuterię.
Starsi państwo poszli z dworca PKS w Wyszogrodzie na trasę Warszawa – Płock, aby złapać tzw. okazję. Po kilku minutach, zabrani zostali na tzw. okazję przez auto francuskiej marki.
Przypuszczać można tylko, co było dalej. Najprawdopodobniej do morderstwa doszło w samochodzie, a godzinę później, sprawca wyrzucił zwłoki w leśnym zagajniku w miejscowości Brody Duże, nieopodal Wyszogrodu. Policja nie wykluczała jednak także wersji, w której zabójstwo mogło zostać dokonane w lesie, poza autem.
Ich zwłoki znalezione zostały 30 marca 2004 roku, o godzinie 10.30. Obydwoje zginęli od ran zadanych w głowę tępym narzędziem. Ciała odnalezione zostały przypadkiem przez jednego z okolicznych mieszkańców. Leżały w lesie, kilkaset metrów od drogi Płock – Warszawa.
Żadnych tropów
Na początku kwietnia 2004 roku policja podjęła szeroko zakrojoną akcję przeszukiwania lasu, w celu wykrycia jakichkolwiek śladów. Znaleziono co prawda zakrwawiony nóż, jednak prawdopodobnie narzędzie to nie posłużyło do zamordowania staruszków. Zginęli od uderzenia w głowę tępym narzędziem, a nie od ran kłutych.
Podczas akcji zatrzymano i skontrolowano mnóstwo aut przejeżdżających drogą przez Wyszogród. Policja przypuszczała bowiem, iż sprawcą może być człowiek, który co jakiś czas przejeżdżał przez miasto: dostawca towarów lub kurier. W Wyszogrodzie i okolicach rozwieszono zdjęcia zabitego małżeństwa, policja apelowała w mediach do świadków, którzy mogli widzieć moment wsiadania staruszków do auta. Działania te nie przyniosły jednak żadnego efektu.
Nieznany pozostał też motyw zbrodni. Małżonkowie nie zostali bowiem obrabowani. Z ciała kobiety nie ściągnięto biżuterii. Mężczyźnie pozostawiono pieniądze w portfelu. Sprawca w ogóle nie przeszukał ciał.
– Niewykluczone, iż ktoś, kto znał lub obserwował staruszków, wiedział, iż mają przy sobie pieniądze. Sprawca zwabił ich do samochodu, zaproponował podwiezienie lub po prostu wciągnął siłą do auta. Potem doszło do tragedii – mówili przed laty policjanci.
Sprawą zajmowało się w 2010 roku radomskie Archiwum X, czyli specjalna komórka policyjna podejmująca niewyjaśnione sprawy sprzed lat. Jak mówił mi wówczas podkomisarz January Majewski z zespołu prasowego mazowieckiej komendy, policja dysponuje nowymi, doskonalszymi technikami i możliwościami w kwestii zabezpieczania śladów, identyfikowania linii papilarnych itp. – Ponadto chodzi o nowe, świeże spojrzenie na sprawę. Być może jakieś fakty umknęły prowadzącym wtedy sprawę. Dlatego w zespole znajdują się policjanci z wydziałów kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego. Analizują zebrane niegdyś materiały i próbują znaleźć nowe wątki – stwierdził January Majewski.
Niestety śledczym nie udało się trafić na żaden przełomowy ślad w tej sprawie.
Wozili ze sobą majątek
Tymczasem Mariusz N. twierdzi, iż wie, kto stoi za zabójstwem starszego małżeństwa z Sochaczewa.
– To było prawdopodobnie w 2004 roku, siedziałem wtedy w zakładzie karnym w Płocku – relacjonował – Był tam też niejaki „Pele”, z którym znałem się z Sochaczewa. I to on opowiedział mi o uprowadzeniu i zamordowaniu starszego małżeństwa pod Wyszogrodem.
Według słów Mariusza N. w zbrodni brali udział ludzie z Sochaczewa”: „Pele”, mężczyzna o ksywce „Maliniok”, Krzysztof Sz. oraz jeszcze jeden, którego nazwiska już nie pamięta.
– Z relacji „Pelego” wynikało, iż dowiedział się, iż to małżeństwo ma znaczne ilości złota i pieniędzy. Trzymali wszystko w domu, niczego nie lokowali w żadnych bankach. Jak gdzieś się poruszali, to trzymali ten majątek przy sobie – twierdził Mariusz N.
Jak mówi, małżonkowie od dłuższego czasu byli obserwowani: – „Pele” z kumplami szukali okazji, aby ich ograbić. Zdarzyło się, iż ci starsi pojechali autobusem do Wyszogrodu. Chłopaki jechali za autobusem na dwa auta. Na każdym przystanku się zatrzymywali, bo nie wiedzieli, gdzie to małżeństwo wysiądzie. Ale wysiedli dopiero w Wyszogrodzie i poszli na okazję.
Wtedy – według słów Mariusza N. – „Pele” z kumplami podjechali do nich dwoma samochodami: – Ci ludzie wsiedli do jednego z nich, a drugi jechał za nimi. Wywieźli ich do lasu i zabili, a ciała zostawili po prostu pod drzewami. choćby ich nie ukryli. „Pele” powiedział mi też, iż mieli sporo pieniędzy, ale wcześniej miał cynk, iż będzie ich jeszcze więcej, i trochę się rozczarowali. Nie wiem, w jaki sposób ich zabili. „Pele” powiedział mi tylko, iż ich zaje… To wszystko, co wiem o tym zdarzeniu. Może coś sobie przypomnę, to dopowiem – Mariusz N. nie zamyka sprawy. Niestety zeznania Mariusza N. nie pomogły w wyjaśnieniu zbrodni sprzed 16 lat.
Admin