
Były proboszcz parafii w Sasinie pozostawił po sobie nieukończoną plebanię i rozpłynął się w powietrzu – razem z 1 milionem złotych należącym do parafian oraz kolejnymi 2,5 miliona złotych, które pożyczył od innych wierzycieli. Poszkodowanych przez księdza Krzysztofa miało zostać łącznie 50 osób. Śledztwo w sprawie proboszcza zostało zawieszone ze względu na „niemożność ustalenia jego adresu”.
Były proboszcz parafii w Sasinie przez 10 lat posługi w tym miejscu nie dawał mieszkańcom powodów do niepokoju. Przez te wszystkie lata organizował imprezy kulturalne, przeprowadził remont kościoła i aktywnie współpracował z lokalną społecznością.
W pewnym momencie wszystko się zmieniło. Proboszcz zaczął nawoływać do kolejnych zbiórek – m.in. na remont plebanii oraz organizację pielgrzymek. Tym razem jednak ogromne kwoty miał zachowywać dla siebie, a potem zbywał swoich wierzycieli, którzy żądali zwrotu zaciągniętych długów.
Na koniec zmienił parafię, a po dwóch latach nikt nie był w stanie go już namierzyć – choćby policja. Razem z duchownym zniknęły pieniądze wierzycieli i parafian. Łącznie kapłan miał przywłaszczyć 3,5 miliona złotych, z czego 1 milion należy do wiernych z Sasina, a resztę jest winny pozostałym wierzycielom. Jak podaje polsatnews.pl – lista poszkodowanych zawiera 50 nazwisk.
Parafia zgłosiła sprawę księdza i pieniędzy do prokuratury, ale wymiar sprawiedliwości rozkłada ręce. W związku ze zniknięciem duchownego śledztwo w jego sprawie zostało zawieszone. Sam ksiądz ma ponoć widnieć na liście osób zaginionych.
Źródło: polsatnews.pl