Kiedy jedna osoba zaparkuje w niedozwolonym miejscu, po chwili dołączają inne. Ludzie już tacy są, iż na dobre i na złe potrzebują przywódcy.
Oświęcim od długiego czasu walczy o turystów. Samorząd i wiele instytucji przekonują, iż miasto to nie muzeum Auschwitz, ale miejsce warte zwiedzenia i obejrzenia.
Dla autokarów turystycznych władze przygotowały miejsce parkingowe na placu Kościuszki. Dzięki temu turyści mogą bez pośpiechu wysiąść, a po spacerze po mieście wsiąść do autobusu i wyruszyć w dalszą drogę.
Oznakowanie poziome w formie koperty oraz pionowe nie pozostawiają wątpliwości, dla kogo to miejsce jest. Jednak wystarczy, iż komuś włączy się syndrom pięciu minut (ja tylko na pięć minut i zaraz odjeżdżam – przyp. aut.) i w miejscu dla autokarów staje osobówka.
A jest już „przywódca”, to dlaczego nie mają dołączyć inni? Przecież akurat w momencie, gdy „mały” kierowca ma potrzebę zaparkowania, to „duży” na pewno nie przyjedzie. Trudno znaleźć inne rozumowanie osób o bardzo małych rozumkach i uzasadnienie zajęcia przez osobówkę parkingu dla autokarów.
Sytuacje, jak ta widoczna na zdjęciu, nie należą do incydentów. Zdarzają się bowiem dosyć często. By przeszły do historii potrzeba nie tylko interwencji strażników miejskich lub policjantów, ale zwykłej kultury i umiejętności logicznego myślenia.