Wyrok za pożar miejskiego archiwum w Krakowie. Rzeczoznawca winny

1 tydzień temu

Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił pierwszy wyrok w sprawie jednej z największych katastrof dokumentacyjnych w historii miasta. W lutym 2021 roku ogień zniszczył dwie hale nowoczesnego archiwum Urzędu Miasta Krakowa, pochłaniając niemal 20 kilometrów akt. Winę za jeden z elementów tej układanki przypisano rzeczoznawcy ds. ochrony przeciwpożarowej. Andrzej H. został skazany na karę pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Wyrok nie jest prawomocny, a obrona zapowiada apelację.

Niewidzialny dokument, który miał być

Na ławie oskarżonych zasiadł ekspert z wieloletnim doświadczeniem. Prokuratura zarzuciła mu, iż w 2017 roku, podczas procedowania dokumentacji budowlanej, poświadczył nieprawdę – informując Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej o uzgodnieniu projektu zgodnie z przepisami, choć nie sporządzono kluczowego dokumentu: scenariusza pożarowego.

Sędzia Sławomir Szyrmer nie miał wątpliwości: – Oskarżony miał świadomość, iż dla tej inwestycji scenariusz był konieczny. choćby jeżeli sam nie miał go przygotować, powinien dopilnować, żeby powstał.

To właśnie brak scenariusza pożarowego – dokumentu opisującego możliwe zagrożenia i procedury postępowania w razie wybuchu ognia – był głównym przedmiotem procesu. Sąd uznał, iż rzeczoznawca nie tylko wiedział o konieczności jego sporządzenia, ale też mimo to poświadczył, iż wszystko jest w porządku.

Oskarżony i jego obrońca: „Sąd się myli”

– Nie zgadzam się z tym wyrokiem – mówił po wyjściu z sali rozpraw Andrzej H. Jego zdaniem scenariusz pożarowy nie był wymagany w tej inwestycji, a sąd oparł się na błędnych ekspertyzach.

Mecenas Marcin Ostrowski, obrońca rzeczoznawcy, był równie zdecydowany: – Nie przekonały nas argumenty sądu. Nie wiemy nawet, na jakiej podstawie prawnej stwierdzono konieczność opracowania scenariusza pożarowego. Apelacja jest pewna.

Sędzia Szyrmer zastrzegł, iż rozstrzygnięcie dotyczy wyłącznie zarzutów zawartych w akcie oskarżenia i nie odnosi się do samego pożaru: – To, iż doszło do tragedii, nie oznacza automatycznie, iż ten konkretny oskarżony za nią odpowiada – podkreślił.

„Sprzęt miał gasić, a wzniecił ogień”

Choć sąd nie rozstrzygał przyczyn pożaru, w uzasadnieniu przywołano opinię biegłych, według których do zapłonu mogło dojść w wyniku samoczynnego uruchomienia jednego z urządzeń gaśniczych zamontowanych w archiwum. – Miało gasić, a spowodowało pożar – mówił sędzia. Z urządzenia miała wyciekać gorąca substancja, która w kontakcie z papierowymi dokumentami doprowadziła do powstania ognia.

Sędzia opisał dramatyczne okoliczności: – W czterech halach znajdowały się regały wypełnione aktami w papierowych teczkach. jeżeli na to wszystko wyleje się żużel o temperaturze 800 stopni Celsjusza, efekt nietrudno sobie wyobrazić. Biegli określili ten pożar jako „głęboki”.

Dodatkowo sąd zwrócił uwagę, iż ostatecznie w budynku zainstalowano inne urządzenia gaśnicze, niż te, które pierwotnie uzgadniał oskarżony rzeczoznawca. Był to wówczas sprzęt nowy, jeszcze mało znany, wymagający specjalnych procedur dopuszczenia do użytkowania.

Płonęły hale, dokumenty, historia

Pożar wybuchł wieczorem 6 lutego 2021 roku i trwał do 11 lutego – niemal 112 godzin nieprzerwanej akcji gaśniczej. Na miejscu pracowało łącznie ponad 800 strażaków. Dziennie – około setki. Dwie hale archiwum, oddane do użytku zaledwie trzy lata wcześniej, spłonęły niemal doszczętnie. Uratowała się trzecia, jeszcze nieużytkowana.

W zgliszczach zginęła ogromna część miejskiego dziedzictwa – dokumenty z urzędu miasta i jego jednostek, akta osobowe byłych pracowników, druki meldunkowe, archiwa 72 zlikwidowanych instytucji. Części z nich nie da się już odzyskać.

Tylko jeden wyrok, ale nie koniec śledztwa

Choć sprawa rzeczoznawcy była pierwszą, która trafiła na wokandę, prokuratura przez cały czas prowadzi śledztwo. Dotyczy ono umyślnego wywołania pożaru zagrażającego mieniu wielkich rozmiarów. Zarzuty usłyszało siedem osób – wśród nich kierownik robót elektrycznych, inspektor nadzoru, strażak oraz pracownicy nadzoru budowlanego.

Na razie jednak to rzeczoznawca Andrzej H. jako pierwszy usłyszał wyrok. Co ciekawe, sąd nie wymierzył kary surowszej niż wnioskowana przez prokuraturę – sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywna w wysokości 3 tysięcy złotych.

Odpowiedź na pytanie, kto i w jaki sposób odpowiada za całkowite zniszczenie dwóch hal i bezcennych dokumentów, pozostaje otwarta. A dramatyczna historia krakowskiego archiwum nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Idź do oryginalnego materiału